Szczęście pracownika
Eksperci twierdzą, że zadowolenie pracowników wpływa na rozwój kraju. Gdzie pracownik jest szczęśliwy, tam gospodarka rozkwita.
82 proc. zatrudnionych Polaków twierdzi, że najistotniejsza jest wysokość wynagrodzenia. Dla 53 proc. pracowników liczy się dobra atmosfera w pracy, a dla 44 proc. brak obawy o zwolnienie. Mniej ważnymi okazują się inne czynniki: możliwość rozwoju zawodowego (22 proc.), przestrzeganie przez pracodawcę praw pracowniczych (21 proc.), wykonywanie ciekawej pracy (16 proc.), pozycja w firmie (13 proc.), uregulowany czas pracy (11 proc.), możliwość samodzielnego ustalania godzin pracy (5 proc.). Z analiz tych nie wynika jednak, że
Polak zatrudniony
i dobrze uposażony, to Polak szczęśliwy.
Opublikowany na początku kwietnia raport OECD, przygotowany przez ekspertów pod kierunkiem prof. Ruut Veenhoven z Erasmus University z Rotterdamu i prof. Leonardo Becchettiego z Uniwersytetu Rzymskiego stwierdza, że szczęście pracownika, tak jak wskaźniki ekonomiczne, wpływa na rozwój gospodarki.
- Szczęśliwi pracownicy są wydajniejsi i chętniej identyfikują się z firmą - podkreśla prof. Becchetti.
Masowe zadowolenie z pracy jest, wg ekspertów, równie ważnym wskaźnikiem stanu gospodarki, jak PKB, inflacja, deficyt budżetowy czy stopa bezrobocia. Analizy jasno wskazują, że im w danym kraju wyższy jest odsetek zadowolonych ludzi, tym większa pewność powstawania licznych i udanych inwestycji.
Jak podaje raport OECD, Polak jest
średnio zadowolony
- doświadcza tego stanu przez 43 lata w życiu trwającym średnio 74,74 roku. Wg tych analiz, lepiej niż w Polsce żyje się w większości państw, z Indiami włącznie. Gorzej niż u nas jest tylko w Rosji i Zimbabwe.
Gdzie jest najlepiej? Najszczęśliwsi pracownicy to Szwajcarzy - statystycznie, każdy z nich przeżywa w zadowoleniu prawie 63 lata (80,5 roku wynosi średnia długość życia w tym kraju). Na początku stawki plasuje się też Szwecja, Argentyna, Japonia i Iran.
Dlaczego Polak, nawet ten co ma pracę, nie należy do szczęśliwych? Wg raportu OECD, wpływa na to ogólna sytuacja kraju - wysokie bezrobocie, deficyt budżetowy i brak należytego szacunku dla środowiska naturalnego. To nie jedyne czynniki, bo ulegamy na tym polu także pewnej budzącej niepokój światowej tendencji.
Analizy Międzynarodowej Organizacji Pracy dowodzą, że co dziesiąty pracownik na świecie, także w Polsce,
cierpi na depresję i stany lękowe,
wywołane przez stres w miejscu pracy. Wg ekspertów, pomiędzy naciskami wywieranymi na pracownika w miejscu pracy, a zapadaniem na zaburzenia nerwowe, zachodzi ścisły związek. Tak sądzą też pracownicy najemni. Analizy WHO podają, że 61 proc. pracowników uważa, iż stres w miejscu pracy wywołuje depresję, jest przyczyną załamania nerwowego i stanów lękowych.
Nie jest łatwo tym, którzy z trudem radzą sobie z obowiązkami. Źle mają też odnoszący sukces w pracy. Badania dr Randy'ego Hodsona, wykładowcy socjologii na Ohio State University wykazują, że najwyżej w danym miejscu opłacani pracownicy wykazują szczególną
skłonność do pracoholizmu.
Pozytywami są korzyści materialne i bogatsze życie towarzyskie, jednak pracoholizm jest nieuchronny. Dowodzi tego analiza 124 prac sporządzonych przez innych naukowców, a poświęconych zachowaniom pracowników w rozmaitych środowiskach.
Zasada ta dotyczy zarówno pakowaczy mięsa i taksówkarzy, jak też lekarzy i prawników. Praca dla tych ludzi staje się tak atrakcyjna, że skutkuje pracoholizmem - konkuruje z domem i życiem rodzinnym, prowadząc do utraty więzi rodzinnych i rozwodów. Tendencja ta dotyczy nie tylko Stanów Zjednoczonych, podobne wyniki uzyskali brytyjscy eksperci analizujący w ubiegłym roku sytuację na rynku pracy w krajach Unii Europejskiej.
Na brak zadowolenia z pracy wpływa też przeciążenie obowiązkami.
Nadmiar pracy jest groźny,
bo dosłownie zabija - prowadzi do schorzeń serca i chorób umysłowych. Najczęstszą przyczyną śmierci z przepracowania jest zawał lub wylew.
W Japonii w 2006 r. na skutek przepracowania zmarło lub popełniło samobójstwo 157 osób. Były to przypadki, w których oficjalnie potwierdzono związek między nadmiarem pracy, a śmiercią. Rzeczywista liczba zgonów z przepracowania nie jest jednak znana, ale eksperci zakładają, że jest ona znacznie wyższa od oficjalnych statystyk.
Wg specjalistów, syndrom karoshi, czyli śmierci z przepracowania, to efekt uboczny japońskiego cudu gospodarczego. Opublikowane w lutym br. dane za 2006 r. mówią, że w 1/3 wielkich japońskich przedsiębiorstw pracownicy przepracowują ponad 100 godzin nadliczbowych miesięcznie. Najwięksi pracusie mają na koncie nawet 160 nadliczbowych godzin w miesiącu. Wynika to z nadmiaru narzuconych przez pracodawców obowiązków, którym nie można podołać w ciągu 8. godzin pracy. Czy
karoshi zagraża też Polakom?
Jeszcze tego nie wiadomo, ale pracodawcy stawiają coraz większy nacisk na efektywność pracownika. Ten, kto nie daje rady, musi pracować dłużej.
Jest wiele kryteriów określających skuteczność pracownika. Wg jednej z zasad, najlepszy pracownik to ten, który z zasady podejmuje trafne i szybkie decyzje. Opublikowane w styczniu br. wyniki badań zespołu brytyjskich psychologów dowodzą, że te dwa czynniki są ściśle związane. Eksperymenty wykazały, że im szybciej podejmuje się decyzje, tym rzadziej są one błędne.
Dla zatrudnionego Polaka najbardziej liczy się dziś wynagrodzenie, dobra atmosfera w pracy i stabilność etatu. Eksperci dowodzą jednak, że te składowe nie występują często, a polski pracownik jest mniej zadowolony od Irańczyka i Hindusa na etacie.
Tadeusz Oszubski