Wrażenia z jazdy: SEAT Leon Sportourer ST CUPRA 370 Carbon
Wyjazd na tegoroczny Open’er Festival w Gdyni był dobrą okazją, żeby sprawdzić, jak w podróży sprawdza się SEAT Leon Sportourer ST CUPRA 370 Carbon.
Staję na światłach na "gierkówce", czyli ekspresowej drodze z Katowic do Łodzi i Warszawy. Jestem pierwsza, obok staje białe BMW serii 5. Jego kierowca spogląda na mnie z lekkim uśmieszkiem wyższości. Gdy światła zmieniają się na zielone, w kilka sekund osiągam 100 km/h. We wstecznym lusterku widzę zdumienie kierowcy BMW.
Sytuacja powtarza się 200 kilometrów dalej, już na autostradzie A1 do Gdańska. Gdy spokojnie wyprzedzam kilka ciężarówek, z tyłu pojawia się służbowa Skoda Superb. Jej kierowca najwyraźniej oczekuje, że jakoś zrobię mu wolną drogę. Spełniam szybko jego życzenie i po prostu przyspieszam. Skoda znika daleko z tyłu.
Zdziwienie obu kierowców było o tyle uzasadnione, że jadę samochodem, który z zewnątrz wygląda jak zwykły, rodzinny kompakt Seat Leon w wersji kombi. Jedynie pewne szczegóły wykończenia mogą sugerować, że tak nie jest. Oficjalnie nazywa się SEAT Leon Sportourer ST CUPRA 370 Carbon (od 2018 roku Cupra jest osobną marką). Pod maską ma więc 370 KM. Jego moc nie tylko czuć podczas jazdy, ale też słychać w przyprawiającym o przyjemne dreszcze dźwięku silnika.
Pojechałam nim na Open’era, bo Seat po raz pierwszy w tym roku był jednym z partnerów tego największego polskiego festiwalu muzycznego. Miałam więc okazję sprawdzić, jak samochód się zachowuje w mieście, korku, na autostradzie, trawiastym lotnisku, w słońcu, na deszczu.
Seat postanowił najwyraźniej dotrzeć do młodego kierowcy, stąd obecność na Open’erze i kilku dużych festiwalach w Europie (m.in. hiszpańska Primavera Sound i kontynentalna wersja Lollapaloozy w Paryżu, czy Wireless Festival we Frankfurcie). Zmodyfikowana wersja Leona Cupry ma pokazać, że firma jest w stanie spełnić oczekiwania ludzi prowadzących aktywne życie.
Profil indywidualny
Automatyczna, 6-stopniowa skrzynia biegów działa bezbłędnie, zarówno w miejskim korku, gdy jedziemy zaledwie kilka kilometrów na godzinę, jak i gdy przyspieszamy lub hamujemy. Tak naprawdę szybko zapomina się o czymś takim, jak zmiana biegów. Kierowca w pełni może skoncentrować się na tym, co najważniejsze, czyli jeździe.
A ta w przypadku tego modelu jest samą przyjemnością. Wcześniej trzeba jednak przygotować Seata do jazdy. Chodzi głównie o wybranie jednego z kilku profili jazdy lub skonfigurowanie własnego. Producent przygotował fabrycznie trzy - Komfort (bardziej komfortowa jazda, z miękkim ustawieniem zawieszenia), Sport (podstawowy, umożliwia dynamiczną, choć mniej komfortową, jazdę) oraz Cupra (maksymalne osiągi przy zachowaniu w pełni sportowego charakteru).
Wybrałam możliwość własnej konfiguracji, oferowanej przez profil Individual. Ustawiłam zawieszenie komfortowe, a tryb jazdy w pełni sportowy. Taki kompromis, który sprawdził się w stu procentach.
Auto trzyma się drogi wyśmienicie. Nawet przy ogromnej ulewie, jaka rozpętała się po drugim dniu Open’era, jadąc oczywiście z rozsądną i dostosowaną do trudnych warunków prędkością, cały czas czułam, że samochód pewnie trzyma się drogi. Duża w tym zasługa napędu 4x4, który jest dołączany w sytuacjach podbramkowych. Ale ani na moment, mimo litrów wody lejących się z nieba, nie stracił przyczepności, nie zarzuciło nim nawet na centymetr.
Warto dodać, że w tej wersji Seata siedzi się wybornie, mimo iż samo wejście do auta wymaga trochę gimnastyki, ze względu na nisko położone zawieszenie. Kubełkowe fotele Cupra są wygodne, komfortowe, dość szerokie. Nawet po kilku godzinach jazdy nikt nie narzekał. No, może poza pasażerką jadącą z tyłu, która mocniej odczuwała wszelkie nierówności drogi. To jednak, było nie było, auto sportowe, z niskoprofilowymi oponami. Drobne niedogodności rekompensowane są niezwykłym przyspieszeniem i łatwością prowadzenia.
Sportowy pazur
Z zewnątrz te dodatkowe elementy sportowe wchodzą w skład tzw. pakietu carbon, wykonanego z włókien węglowych. W jego skład wchodzą m.in. cztery końcówki układu wydechowego oraz ozdobne elementy z przodu i boku auta (np. na listwach progowych). Całość uzupełniają 19-calowe koła oraz LEDowe oświetlenie wnętrza, z możliwością wyboru koloru (dziewczyny to lubią!).
Doceniam hamulce - sportowe firmy Brembo, skuteczne, dobrze działające, choć wymagające od kierowcy precyzji, zwłaszcza przy zatrzymywaniu się i oczekiwaniu na włączenie się elektrycznego hamulca (tradycyjnego ręcznego w ogóle nie ma - dla jednych to wada, dla innych zaleta).
Dodajmy do tego spory bagażnik, do którego trzy duże torby sportowe plus kilka dodatkowych małych bagaży, weszły bez problemu.
Gdy wjeżdżaliśmy na lotnisko w Babich Dołach (Gdynia), gdzie już od wielu lat odbywa się Open’er, miałam obawy, czy na tymczasowej drodze na parking Seat nie zawiśnie na swoim niskim zawieszeniu. Jednak bezproblemowo poradził sobie z prowizorycznym dojazdem, choć oczywiście w bardziej pofałdowanym terenie mógłby być problem.
Nikt nie jest idealny, ten samochód niestety też. Zagadką do końca podróży pozostała nawigacja. Jest mało intuicyjna, męczyły się z nią trzy różne osoby i każdorazowo kończyło się powrotem do map w smartfonie.
Przede wszystkim wkurzałam się jednak na spryskiwacz i wycieraczki. Dopiero przy drugim, trzecim naciśnięciu, na szybie pojawiał się płyn. Wymaga to cierpliwości i przyzwyczajenia. Wycieraczki przy większych zabrudzeniach, takich jak resztki owada (a trochę ich nazbieraliśmy po drodze), nie dawały sobie rady z ich usunięciem.
Skromny z pozoru
Pozytywnym zaskoczeniem było natomiast spalanie. Ta supermocna wersja Seata nie pije paliwa jak smok. Na mieszanej trasie ekspresówka / autostrada / ruch miejski, samochód spalił średnio 10 litrów, w ruchu podmiejskim zużycie spadało poniżej 10 l/100 km. Przy baku mieszczącym ok. 50 litrów benzyny (zalecana 98-oktanowa, choć 95-tka też dawała bez problemu radę), spokojnie można było przejechać nawet 500 kilometrów.
Spotkanie na drodze Sportourera będzie jednak dość trudne. Na polskie drogi trafiło raptem 13 egzemplarzy tej wersji. Mimo stosunkowo wysokiej ceny (nieco ponad 200 tysięcy złotych), wszystkie znalazły nabywców.
Testowany przez nas egzemplarz kończył na Open’erze swą podróż po Polsce. Rozstawałam się z nim z pewnym smutkiem, bo po prostu fajnie się nim jeździło. To ładny i z pozoru skromny samochód z dużym bagażnikiem i mocnym silnikiem, dający wielką radość z jazdy.