Zdun potrzebny od zaraz. Mieli zniknąć z rynku, teraz nie nadążają ze zleceniami
Jeszcze kilka lat temu wszystko wskazywało na to, że ich rzemiosło niemal zupełnie zniknie z polskiego rynku. Jednak m.in. wzrost cen za energię spowodował, że zapotrzebowanie na usługi bardzo wzrosło, a zduni, bo o nich właśnie mowa, nie narzekają już na brak zleceń. Czy zduństwo przeżywa właśnie swój renesans?
Mówiono, że to wymierający zawód. Teraz zasypywani są zleceniami
Dawid Kozar jest czwartym pokoleniem w rodzinie, które kultywuje tradycję zduństwa. Zdunami byli pradziadek, dziadek, ojciec i wujkowie. Kiedy jego rówieśnicy wybierali "nowoczesne" ścieżki kariery, on postanowił, że nauczy się fachu i będzie budował piece kaflowe, kuchnie kaflowe i kominki. Dziś 27-latek zarządza wrocławską firmą Zdunar i szkoli nowych adeptów tego rzemiosła.
- Dziadek nauczył zduństwa trzech swoich synów. Moi kuzyni nie byli zainteresowani tym rzemiosłem, ale ja już tak. Chciałem kontynuować rodzinną tradycję, a poza tym to zawód bardzo dobrze płatny.
- Zdun na etacie, a mówię o mojej firmie, może zarobić nawet 15 tys. zł, więc nie są to małe pieniądze. Ceny za usługi zduńskie w ostatnich latach poszły mocno w górę, ponieważ na rynku jest niewielu fachowców. Na ten moment w Polsce mamy ok. 200 wysoce wykwalifikowanych zdunów, posiadających dokumenty potwierdzające, że są mistrzami zduństwa lub czeladnikami - mówi w rozmowie z Interią Dawid Kozar.
Choć branża zduńska od pewnego czasu systematycznie wstaje z kolan, a obecnie ma się nawet bardzo dobrze, to jeszcze kilka lat temu wydawało się, że zawód ten niemal zupełnie zniknie z polskiego rynku, o czym przekonuje Jacek Ręka z Krakowa, zdun z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem.
- Kilka lat temu uczestniczyłem w konsultacjach społecznych w Krakowie, jako przedstawiciel Małopolskiego Cechu Zdunów i Zawodów Pokrewnych. Ludzie byli bardzo zdziwieni, że zduństwo jeszcze istnieje. W naszym społeczeństwie nadal panuje przeświadczenie, że zduństwo to branża wymierająca, bo przecież zdun kojarzy się przede wszystkim z rzemieślnikiem stawiającym zabytkowe piece kaflowe - twierdzi Jacek Ręka z krakowskiej firmy Cebud.
Piec kaflowy - opłacalna inwestycja?
Skąd w ogóle tak duże zainteresowanie w ostatnim czasie na usługi zdunów? Nasi rozmówcy wskazują przede wszystkim jeden powód - wzrost cen za energię i szukanie oszczędności przez klientów.
- Jeśli myślimy o budowie domu i decydujemy się na jego ogrzewanie piecem wykonanym przez zduna, to ten fakt powinien być brany pod uwagę już na etapie pracy architekta. Wówczas piec będzie stanowił nie tylko główny system grzewczy, ale również jego ozdobę. Nowoczesny piec zduński posiada najbardziej efektywne rozprowadzenie ciepła do wszystkich pomieszczeń, a jego obsługa jest wygodna i komfortowa. Inwestycja w dobry piec zduński zwróci się po ok. pięciu latach, gdy ogrzewanie popularnym gazem ziemnym zastąpimy ogrzewaniem drewnem.
- Dziś postęp technologiczny w branży zduńskiej pozwala na wykonanie jednego pieca, który zastąpi dawne 3 piece i ogrzeje cały dom. Dlatego zduni nie muszą już budować pieców w każdym pomieszczeniu, jak miało to miejsce jeszcze kilkadziesiąt lat temu - mówi nam zdun z Krakowa.
- Ogromne wzrosty cen energii spowodowały, że zapotrzebowanie na nasze usługi jest bardzo duże. Jeśli ktoś wziął dotację na kilkadziesiąt tysięcy złotych z programu Czyste Powietrze i posiadał w domu zapasowe źródło ciepła w postaci - nazwijmy to - rekreacyjnego kominka, w którym nie palił na co dzień, często borykał się z problemami. Przychodził do niego urzędnik z gminy i mówił - skoro przyznano dotację, to trzeba ten kominek lub piec, odłączyć od komina.
- To odłączenie skutkowało ekspresowym wzrostem kosztów. Pompa ciepła jest bardzo dobrym rozwiązaniem, gdy na zewnątrz mamy temperaturę ok. 5 st. C. Kiedy przychodzą mrozy, pompa zużywa o wiele więcej prądu, co generuje bardzo wysokie rachunki. To z kolei prowadzi do sytuacji, że coraz więcej osób decyduje się na łamanie przepisów i ponownie podłącza dodatkowe źródło ciepła, gdyż używając kominka rekreacyjnego tylko w największe mrozy, czyli jakieś 20-30 dni w roku, można obniżyć swoje rachunki o 20-30 proc. - dodaje Dawid Kozar.
O dużym zapotrzebowaniu na usługi zduńskie, świadczy również fakt, że zakłady produkujące kafle piecowe nie nadążają z produkcją komponentów. Z informacji przekazanych przez Dawida Kozara wynika, że w Polsce działa 19 zakładów zajmujących się wypalaniem kafli do pieców, z czego bardzo prężnie działa ok. 7-8, a reszta to niewielkie manufaktury.
- Na tę chwilę kaflarnie mają obłożenie od 5. do 9. miesięcy do przodu, co świadczy o ogromnej popularności pieców kaflowych. Bez wątpienia kafle do pieców stały się dobrem luksusowym, ponieważ kilka lat temu jeden kafel kosztował ok. 15 zł. Obecnie ta cena oscyluje wokół 70 zł. A wszystko przez wzrost cen energii, która jest niezbędna do wyprodukowania kafli. Ponadto podrożało samo wydobycie surowców niezbędnych do wyprodukowania kafli - zaznacza Kozar.
Rzemieślnik z Wrocławia uważa, że zduństwo podzieliło się na dwa obozy. Pierwszy z nich to zduństwo tradycyjne i polega ono na budowie pieców starą metodą przy użyciu gliny i piasku, a cały ten proces może trwać tygodniami. - Natomiast zduństwo nowoczesne to budowa pieców przy użyciu innowacyjnych technik i materiałów takich jak kleje ceramiczne, płyty izolacyjne, betony ogniotrwałe. Dzięki temu nie musimy siedzieć w domu klienta przez dwa tygodnie, ponieważ taką budowę pieca należy porównać do składania klocków - twierdzi nasz rozmówca.
Gdy pytamy Dawida Kozara, dlaczego zamiast kupić pieco-kominek w markecie, powinniśmy wybrać usługi zduńskie, mężczyzna tłumaczy, że wówczas inwestujemy w zdecydowanie lepszą efektywność ogrzewania domu.
- Mówiąc o pieco-kominku z marketu, prawdopodobnie ma pan na myśli tzw. kozę, w której można palić. My to z przekąsem nazywamy przydomową spalarnią drewna. Oczywiście taka koza daje jakieś ciepło, ale należy zwrócić uwagę na najważniejszy aspekt, mianowicie, ile drewna w skali roku musimy spalić w kozie. Gwarantuję, że tą ilością drewna, które przez rok spali pan w kozie, może pan przez trzy sezony grzać w porządnym, zduńskim pieco-kominku. Skąd taka różnica? Otóż pieco-kominki zduńskie posiadają m.in. kanały szamotowe nad paleniskiem, co przekłada się na zdecydowanie większą efektywność ogrzewania.
- Na pewno nie przekonam pana ceną, ponieważ koza w markecie kosztuje ok. 3 tys. zł, a cena bazowa za zduński pieco-kominek wynosi ok. 24 tys. zł plus obudowa. Różnica jest zatem kolosalna. Sęk w tym, że w przypadku kozy trzeba w niej palić cały czas. Jeśli zaś chodzi o piece, to jeden, 18-kilogramowy wsad drewna pozwala na ogrzewanie całego domu przez 24 godziny. Aplikując do kozy 18 kg drewna, nasz zapas skończy się po ok. czterech godzinach - zaznacza 27-letni zdun Dawid Kozar.
Potrzebne zmiany w systemie?
Zdun Jacek Ręka uważa, że rzemiosło zduńskie nie jest w naszym kraju pielęgnowane tak jak w innych krajach, przez co brakuje u nas fachowców. - W 1989 r. w Polsce niestety praktycznie zlikwidowano w szkołach naukę zawodu zduńskiego. W Austrii, w Niemczech i w całej Europie takich szkół jest dużo. Dzięki temu mają fachowców i dlatego zawód zduna jest tam zdecydowanie bardziej popularny niż u nas.
- Dziś jest on nawet jeszcze bardziej doceniany, gdyż wszyscy wiedzą, że w ramach transformacji energetycznej, gdy ogrzewanie paliwami kopalnymi się skończy, jedynym stabilnym i niezależnym źródłem indywidualnego ogrzewania domów będzie wkrótce już tylko drewno - biomasa drzewna.
Osoby zainteresowane nauką rzemiosła na własną rękę szukają szkoleń prowadzonych przez doświadczonych zdunów. Ci z kolei zwracają uwagę, że popularne ostatnimi czasy kilkudniowe kursy nie sprawią, że kandydat na zduna nagle stanie się mistrzem w swoim fachu.
- System szkolenia, jak w każdym rzemiośle jest dualny. Zatem nauka przebiega w połowie w ławce szkolnej oraz w połowie w praktycznych warunkach, czyli w przypadku zduna w miejscu, gdzie jest stawiany piec przez zduńskiego fachowca. Uczeń musi pracować z mistrzem zduńskim, żeby nauczyć się tego zawodu. Nie ma innego sposobu. Nie da się tego zrobić przez szkolenie online czy przyglądając się prezentacji wyświetlanej przez rzutnik - uważa Jacek Ręka.
Z podobnego założenia wychodzi Dawid Kozar, który jest również egzaminatorem w komisji Dolnośląskiej Izby Rzemieślniczej. - Przez kilka dni kursu kompletny amator może posiąść podstawy np. budowy kuchni kaflowej, ale zbieranie doświadczenia pod okiem mistrza zduństwa lub czeladnika powinno trwać nawet kilkanaście miesięcy.
Kozar dodaje, że zdarzają się sytuacje, gdy osoby przychodzące na egzamin na zduna, mają bardzo dużą wiedzę. Nierzadko są to mężczyźni w wieku 40-50 lat, którzy posiadają doskonałe umiejętności zduńskie, ale z jakichś powodów zwlekali z decyzją o wyrobieniu sobie dokumentów zduńskich.
Zaznacza jednak, że w Polsce nie ma jasnych zasad, które wskazywałyby, kto może uprawiać ten fach. - Nie jest to zawód regulowany, więc nie ma obowiązku posiadania uprawnień, co w pewnym sensie trochę psuje rynek, bo każdy może nazwać się zdunem. Koniec końców chodzi przecież o umiejętności i nabyte doświadczenie, bez czego nie da się dobrze wykonywać tej pracy - mówi rzemieślnik.
- Odzywa się do mnie wielu, młodych ludzi, którzy zaczynają interesować się tym rzemiosłem. Dzieje się tak dlatego, że publikuję materiały wideo w social mediach i pokazuję swoją pracę, a to trafia do odbiorców internetu. Jedni czują się wypaleni w obecnie wykonywanym zawodzie i potrzebują diametralnej zmiany, dlatego zaczynają zwracać uwagę na zduństwo.
- Druga grupa to ludzie młodzi, którzy jeszcze nie wiedzą, którą ścieżkę kariery wybrać, a zduństwo wydaje im się atrakcyjne m.in. w kontekście zarobków. Swojej szansy upatrują również w tym, że obecnie na rynku jest niewielu zdunów, co wiąże się z dużym zapotrzebowaniem na ich usługi - twierdzi Dawid Kozar.