Zmarł jeden z pięcioraczków urodzonych w Krakowie. Tak pożegnało go rodzeństwo

Sprawą pięcioraczków, urodzony w Krakowie w połowie lutego, żyła cała Polska. Najpierw radośnie przekazywano sobie wieść o tym, że na świat przyszło pięcioro małych dzieci. Trzy dni później ze smutkiem informowano o śmierci jednego z nich. Henry James Clarke zmarł trzy dni po urodzeniu. Teraz bliscy upamiętnili go w niezwykły sposób.

Jedno z pięcioraczków z Horyńca
Jedno z pięcioraczków z HoryńcaBeata Zawrzel/REPORTERReporter

12 lutego w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie na świat przyszły pięcioraczki: dwóch chłopców i trzy dziewczynki. Ponieważ ich ojciec jest Brytyjczykiem, a matka Polką, otrzymały zagraniczne imiona: Charles Patrick, Henry James, Elizabeth May, Evangeline Rose oraz Arianna Daisy. W domu, w małej miejscowości Horyniec-Zdrój na Podkarpaciu na dzieci czekała już szóstka rodzeństwa.

Rodzice: Zapamiętamy małego Henry'ego w naszych sercach

Niestety, po chwilach radości przyszły i chwile smutku. Po trzech dniach od narodzin jedno z dzieci, mały Henry James, zmarło.

"Z wielkim smutkiem przekazujemy informację, że maleńki Henry James Clarke przegrał walkę o życie. W tych trudnych chwilach prosimy o uszanowanie spokoju i prywatności Rodziców - przekazała Maria Włodkowska, rzeczniczka SU, w rozmowie z PAP.

Oświadczenie wydali również jego rodzice. Treść pisma opublikował TVN24.

"Oto my. Wciąż tu jesteśmy. Jesteśmy zdruzgotani śmiercią naszego najmłodszego syna. Henry James, mający trzy dni, zmarł 15 lutego. Stało się to nagłe i było to zbyt wiele, by mały Henry sobie poradził"- napisali rodzice.  "Żadne nasze poglądy się nie zmieniły. Po czasie smutku, pozostaniemy pozytywni. Wciąż będziemy wspierać naszych 11 dzieci i pomożemy im w zrozumieniu wiadomości o ich bracie Henrym Jamesie. Zapamiętamy małego Henry'ego w naszych sercach, szanując to, że pojawił się w naszym Świecie i dostał imię w świetle lamp. W zaledwie dwa dni stał się gwiazdą na tym Świecie".

Zobacz również:

"Nasze dzieci mówią do widzenia braciszkowi"

Po kilku tygodniach od tych wydarzeń rodzice Henry’ego zdecydowali się na niezwykłą, poetycką formę upamiętnienia synka. Na filmiku, opublikowanym na Tik Toku widzimy, jak cała rodzina wychodzi z domu ubrana na biało. Dzieci trzymają w rękach białe i niebieskie baloniki na błyszczących wstążkach. Wychodzą do ogrodu, gdzie wypuszczają baloniki do nieba. Po chwili tulą się do siebie i odpalają dymne świece, również w białych i niebieskich kolorach. "Nasze dzieci mówią do widzenia swojemu braciszkowi Henry’emu Jamesowi" - napisali rodzice pod wideo.

Pod filmem szybko pojawiły się komentarze. Pozbawione hejtu, wspierające, empatyczne.

"Wzruszający, pełen miłości gest", "piękne pożegnanie", "popłakałam się" - to tylko kilka przykładów.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas