Zsypy znikają w całej Polsce. Co na to mieszkańcy? "Są plusy i minusy"
Coraz więcej osiedli mieszkaniowych rezygnuje ze zsypów na śmieci. Rozwiązanie uznawane za praktyczne dla mieszkańców ma w istocie kilka minusów: przyciąga chmary owadów, a w lecie generuje smród. Powodem jego usunięcia są też przepisy dotyczące segregacji odpadów. Korzystający z zsypów często jednak nie zgadzają się z takimi decyzjami, uważając, że mimo wszystko mają one więcej zalet niż wad.
Kiedyś zsypy na śmieci wydawały się niezbędnym elementem każdego wieżowca mieszkalnego. Wzbudzały nawet nieraz zazdrość osób mieszkających w niskich blokach, "skazanych" na wynoszenie odpadów bardziej tradycyjnymi metodami, bez względu na piętro czy warunki pogodowe.
Dzisiaj sprawa nie jest już taka oczywista. Zarządcy budynków, administracja osiedli, ale też sami mieszkańcy decydują się na usunięcie zsypu. W niektórych wypadkach nie mają wyboru. Powody są różne. Część zsypów nie jest odpowiednio często czyszczona, przez co wydziela się z nich bardzo nieprzyjemny zapach.
Gnieżdżą się w nich owady, jak chociażby karaluchy, czekające tylko na okazję i odrobinę pożywienia, by się rozmnożyć. Lokatorzy skarżą się także na hałas generowany przez spadające z dużej wysokości śmieci oraz na zapychanie się zsypów, do których niektórzy wrzucają odpady o nieodpowiednich gabarytach.
Jednak najczęstszym powodem, na który powołują się spółdzielnie jest kwestia segregacji odpadów. Niektórzy mają bowiem problem z tym, by segregować śmieci, a do zsypów wrzucać jedynie te nadające się do kontenera z napisem "zmieszane".
Magdalena Milert: Zsypy są usuwane, bo okazało się, że nie zawsze się sprawdzają
Górę bierze wygoda i nie ma co się dziwić - łatwiej jest wrzucić plastikową butelkę do zsypu, niż ubierać się, zjeżdżać kilka pięter, często także wychodzić na zewnątrz do kontenera. Sęk w tym, że za takie praktyki grożą surowe kary w postaci podniesienia opłat za wywóz śmieci. Wtedy płaci nie ten, kto zawinił, a cała wspólnota.
Łatwiej brudne śmieci zrzucić zsypem, niż wlec się ze śmierdzącym workiem
Czasami, choć nie są to częste przypadki, zsypy zamykane są za sprawą interwencji straży pożarnej, stwierdzającej naruszenie przepisów antypożarowych lub renowacji klatek.
Potwierdza to Magdalena Milert z bloga Pieing o architekturze i gospodarce przestrzennej. - Zsypy są usuwane, bo okazało się, że nie zawsze się sprawdzają - tłumaczy. Często śmieci po prostu klinowały się, blokując cały zsyp. Czasami, gdy ktoś wyrzucił na przykład duże pudełko, zatrzymywało się ono w przewodzie pomiędzy piętrami. Można sobie wyobrazić, co się działo, gdy potem następni mieszkańcy wyrzucali odpady, w tym także te bio. Jednym problemem był nieprzyjemny zapach, drugim lęgnięcie się robaków.
Mieszkańcy o zsypach: Odkąd tu mieszkam, nie było problemu
Ci, którzy z zsypów wciąż korzystają, wydają się jednak zadowoleni. - W naszym bloku zsyp się sprawdza i zdaje się, że nikt na niego nie narzeka - mówi mieszkanka 10-piętrowego bloku w Małopolsce. - Chyba jest po prostu dobrze utrzymany i odkąd tu mieszkam, czyli od 2014, nie było żadnego problemu z robactwem.
Czasem pod koniec tygodnia zalatuje na parterze od strony drzwi do zsypu i to jest mankament. Ale jednak plusy przeważają, bo dużo łatwiej te brudne śmieci zmieszane zrzucić z 10. piętra zsypem, niż wlec się ze śmierdzącym workiem przez cały blok i osiedle. Odpady nadające się do recyklingu trzeba zwozić windą, ale to nie problem, bo nie wydzielają nieprzyjemnych zapachów.
Z drugiej strony, jak dodaje nasza rozmówczyni, nie wszyscy respektują zasady panujące na osiedlu. - Niektórzy sąsiedzi są zbyt rozleniwieni przez zsyp i wrzucają tam wszystkie śmieci, również te segregowane. Ale tak to już chyba u nas jest, że niektórym nie chce się segregować.
- Ja osobiście jestem za zsypami w blokach, choć oczywiście są plusy i minusy ich posiadania - twierdzi z kolei pani Klaudia z małego miasta w województwie podkarpackim, również mieszkająca w bloku 10-piętrowym. - Do minusów należą na pewno brzydki zapach na klatce, muchy w lecie i mały otwór do wrzucania śmieci, więc jak ktoś ma większy worek, to musi upychać. No i ta klapa jest dość ciężka, więc dzieciaki mają problem z otwarciem, nie ma też możliwości segregacji śmieci.
- Z plusów najważniejsza jest wygoda i czas. Nie trzeba udawać się na wyprawę, a wystarczy w klapkach zejść na półpiętro. Odpady nie walają się też po klatkach i nie stoją ludziom pod drzwiami. Nie ma sytuacji, kiedy jedzie się w windzie z sąsiadem, trzymającym wór ze śmierdzącymi śmieciami, nikt nie ogląda, co on tam wiezie.
Jak mówi pani Klaudia, kwestia segregacji i tak jest respektowana. Przynajmniej w niektórych przypadkach. - Pod każdym blokiem i tak rzecz jasna są kosze do segregacji i ludzie chętnie z nich korzystają - kontynuuje. - Wielu robi tak właśnie przez to, że do zsypu i tak nie zmieści się na przykład pudełko po pizzy. Trzeba je znieść na dół i faktycznie wrzucić do odpowiedniego kontenera, a nie byle gdzie.
Likwidacja zsypów w blokach - co mówi prawo?
Ważna kwestią w dyskusji na temat zsypów są przepisy. Jak podaje portal “regiodom", prawo nie nakazuje likwidacji zsypów, ale spółdzielnia lub wspólnota mogą podjąć taką decyzję. Żeby to zrobić, wystarczy odpowiednia uchwała.
Co istotne, art. 22 ust. 2 ustawy o własności lokali mówi, że w przypadku wspólnot mieszkaniowych na taki krok muszą zgodzić się wszyscy mieszkańcy. Sam zarząd nie ma mocy prawnej, by zarządzić usunięcie zsypu.
"Do podjęcia przez zarząd czynności przekraczającej zakres zwykłego zarządu potrzebna jest uchwała właścicieli lokali wyrażająca zgodę na dokonanie tej czynności oraz udzielająca zarządowi pełnomocnictwa do zawierania umów stanowiących czynności przekraczające zakres zwykłego zarządu w formie prawem przewidzianej" - czytamy w treści artykułu.
Gdy ktoś jedzie windą z cuchnącym workiem, ten smród utrzymuje się przez długi czas
Tak właśnie stało się w 16-piętrowym bloku pana Rafała z warszawskiego Mokotowa. - Decyzja nie była łatwa, bo musieliśmy zrezygnować z wygody - opowiada. - Stanęliśmy jednak przed wizją podniesienia opłat czterokrotnie, bo segregacja była po prostu niemożliwa. U nas w mieszkaniu są trzy osoby, więc miesięczny koszt utrzymania zsypu byłby zbyt wysoki. Wygrała kwestia finansowa.
- Teraz, muszę przyznać, nie jest tak źle - mówi dalej. - Altanę mamy zaraz pod klatką, wychodząc z domu bierzemy śmieci ze sobą. Jest jednak jedna sprawa, o której nie myślałem wcześniej. Oprócz tego, że nie mamy już tej możliwości wyrzucenia worka do zsypu na naszym piętrze, a mieszkamy na 12., to gdy ktoś jedzie windą z cuchnącym workiem, ten smród utrzymuje się przez długi czas. Niby tylko dyskomfort, ale za czasów zsypu nie pamiętam takich sytuacji.