Życie w Indiach nie jest proste

Indie w ostatnim czasie przeżywają trudny okres. Najpierw epidemia koronowirusa, potem fala upałów, plaga szarańczy, a ostatnio cyklon Nisarga. Hindusi muszą sobie radzić nie tylko z kaprysami natury, ale i konsekwencjami utraty pracy i środków do życia w wyniku pandemii.

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne 123RF/PICSEL

Ocaliła ojca 

Jyoti Kumari przyjechała do Gurugram  na przedmieścia Delhi, by opiekować się ojcem, który w styczniu uległ wypadkowi.

Mężczyzna pracował tu jako kierowca rykszy. Był w trakcie rekonwalescencji, kiedy 25 marca ogłoszono w Indiach zakaz wychodzenia z domu.

Córce z tatą szybko skończyły się pieniądze na jedzenie i lekarstwa. Wszystkie połączenia transportowe zostały zawieszone, więc nie mieli jak wrócić do domu.

Piętnastoletnia dziewczyna zdecydowała, że będzie wiozła ojca na rowerze.

Czasem korzystali z podwózki ciężarówką, ale łącznie pokonali 1200 kilometrów. O jej wyczynie pisały gazety i media społecznościowe na całym świecie. Jechali siedem dni. Po drodze mogli liczyć na życzliwość ludzi, którzy częstowali ich jedzeniem, choć zdarzało się, że nie mieli wystarczającej ilości żywności nawet przez dwa dni.

Ojciec jest bardzo dumny z córki, która uratowała mu życie. Mówi, że gdyby nie wyjechali z Gurugram, z pewnością umarliby tam z głodu. Federacji Kolarska w Indiach zaproponowała dzielnej nastolatce treningi sportowe.

Federacji Kolarska w Indiach zaproponowała dzielnej nastolatce treningi sportowe.

Dziewczyna odrzuciła propozycję, gdyż teraz chce skupić się na nauce, co jest dla niej sprawą priorytetową. Kiedy wrócili do rodzimej wioski, Jyoti została celebrytką. Dostała cztery nowe rowery, a przy jej domu, ze środków państwowych, budowana jest toaleta.

Dzielna dziewczynka przejechała na rowerze 1200 km
Dzielna dziewczynka przejechała na rowerze 1200 km123RF/PICSEL
W podróż ruszyła zaledwie dwie godziny po porodzie
W podróż ruszyła zaledwie dwie godziny po porodzie123RF/PICSEL

Podróż z noworodkiem  

Z powodu COVID-19 wielu Hindusów powraca z emigracji zarobkowej. Ponieważ transport publiczny praktyczny nie działa, idą pieszo całymi rodzinami. Pewna kobieta, której dane osobowe nie są znane, wracała z mężem i czwórką dzieci.

Po drodze zaskoczyły ją bóle porodowe. Urodziła córeczkę, odpoczęła tylko dwie godziny i razem z rodziną ruszyła w dalszą podróż. Po porodzie przeszła 160 kilometrów. Na punkcie kontrolnym, w ośrodku kwarantanny, zaoferowano jej pomoc medyczną.  

Życie w Indiach nie jest proste
Życie w Indiach nie jest prosteDesign Pics RMEast News

Mieszkając w herbacianej wiosce  

Greenwood Tea Estate działa od 1840 roku i jest najstarszą firmą zajmującą się produkcją herbaty w Indiach. Okoliczni mieszkańcy są całkowicie zależni od jej funkcjonowania, bo na tym terenie nie ma żadnych innych źródeł zarobkowania.

Indie mają ponad pół miliarda pracowników, z czego ponad milion zatrudniony jest w przemyśle herbacianym. Dohri Nagbanshi pracuje GTE od 1980 roku. Po raz pierwszy od powstania, firma została zamknięta na 3 tygodnie z powodu epidemii COVID-19. Pracownicy znaleźli się w tragicznej sytuacji, bo większość z nich nie ma ziemi, ani żadnych oszczędności, więc groził im głód.

Na szczęście koncern wznowił działalność, stosując się do nowych wymagań przeciwepidemicznych. Pracownicy cieszą się z powrotu do pracy, ale boją się, co będzie, kiedy zachorują lub firma ponownie przestanie działać. Kiedyś nie mieli takich obaw, ale ostatnie wydarzenia dały im dużo do myślenia.  

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas