Najtrudniej powrócić...
Kiedy się poznajemy, zaczynamy o sobie myśleć, zaczynamy wspólne życie, wtedy wierzymy, że tak już będzie zawsze.
I nie chodzi tu o rozstania w rodzaju dłuższego wyjazdu czy pobytu w innym miejscu. Mam tu na myśli sytuacje, o których zwykło się mówić jako o zerwaniu:" nie jesteśmy już ze sobą", "skończyło się", "wyprowadził się", "odeszła" czy "to już koniec naszego związku".
Piszę o tym, ponieważ coraz częściej dostaję listy z prośbą o rady, dotyczące rozstań właśnie. Opisujecie konkretne sytuacje i chcecie, bym dawała Wam jedyne słuszne wskazówki, co do dalszego życia lub postępowania w stosunku do takiego czy innego człowieka.
Nie jest to proste, ponieważ na każdą opisywaną w listach sytuację nakłada się jeszcze psychika "bohaterów dramatu", a także okoliczności dodatkowe, których przeważnie nie da się opisać. Postanowiłam jednak zasugerować Wam pewne zachowania w takich sytuacjach krytycznych, rodzące nadzieje na odwrócenie losu.
Przed każdym rozstaniem następuje zwykle ta "ostateczna" rozmowa lub wymiana zdań. Bez względu na jej przebieg - jeżeli zobaczymy chociaż cień szansy na porozumienie - starajmy się, by jednak nie była ro rozmowa ostatnia. Pozwólmy, by zadziałał czas, by opadły emocje...
Rozmawiajcie bez świadków, najlepiej w takich miejscach, gdzie nawet jakieś głośniejsze zachowania będą tylko udziałem Was dwojga. Najgorsze są rozmowy przy świadkach. Intymność to życie bez świadków, więc jeśli jest zagrożona, jeśli mamy sobie ją jakoś wyprostować, wyjaśnić, to świadkowie też są zbędni...
Pamiętajcie: najbardziej bolesne bywają sformułowania z gatunku "ostatecznych": "ty nigdy", "ty zawsze", "już nigdy się do ciebie nie odezwę", "jesteś po prostu ...". Nawet podczas tych "ostatecznych" rozmów lepiej jest rozmawiać o sytuacjach niż obrzucać się epitetami...
Spróbujmy przebaczyć. Niech to nie zabrzmi mentorsko, ale człowiek czasem naprawdę popełnia błędy. Jest to oczywiste, więc jeżeli chcemy być z tym człowiekiem, powinniśmy mu te błędy wybaczać. Tutaj zaraz pojawia się pytanie o granice przebaczenia. I odpowiedź: granice są w tym, kto przebacza... Oczywiście nawet najbardziej potrafiący przebaczać przegra w końcu z recydywą...
I jeszcze jedno. Coś, co bywa prawdopodobnie najtrudniejsze, bo wymaga głębokiego pochylenia karku: warto czasem, nawet w sytuacji, kiedy się jest stroną pokrzywdzoną, wyciągnąć rękę do partnera czy partnerki i zainicjować zgodę!
Napisałam to, co przeczytaliście przed chwilą, bo wiem, że najtrudniej jest powrócić...
Ola