Reklama

Odziane w holocaust

25 listopada z okazji Dnia bez Futra wrażliwcy wszelkich środowisk stają w obronie zwierząt. Mówią, że epoka kamienia łupanego już za nami, że nie musimy zabijać zwierząt dla futer i skór.

Palą znicze przed sklepami oferującymi wyroby futrzarskie i skórzane, maszerują po ulicach z trumienkami, przechadzają się owinięci jedynie w transparenty, rozdają ulotki. Mówią wprost, że "nosiciele" futer są odpowiedzialni za istnienie obozów koncentracyjnych dla zwierząt.

Żeby uszyć jedno futro trzeba zabić odpowiednio 11 rysi, 55 norek, 100 wiewiórek... Nie wszystkie pochodzą z "naturalnej łapanki". Wiele jest hodowanych w nieludzkich warunkach w tzw. fabrykach futer. Zwierzęta są przetrzymywane w nieludzkich warunkach. Całe życie - tylko tak długie, ile wymaga tego dorośnięcia futerka - spędzają zamknięte w miniklatkach.

Przeciw gwałceniu natury, przeciw bestialskiemu wykorzystywaniu zwierząt, występują coraz liczniej znane osoby, w Polsce tzw. Sławni Współczujący. Wśród nich można znaleźć Marcina Dańca, Kayah, Edytę Bartosiewicz i wielu innych.

Być może przed zafundowaniem lub przyjęciem luksusu w postaci futerka warto dopuścić myśl, że drugi człowiek spojrzy na nas z obrzydzeniem, bo nosimy na sobie cierpienie ofiary zwierzęcego holokaustu, jak mówią aktywiści. Może amatorki puchatych zachcianek powinny pomyśleć o alternatywnym rozwiązaniu... sztucznym futerku. Nie grożą wtedy wyrzuty sumienia z powodu śmierci stada futrzaków, a prawdopodobieństwo, że ktoś w złości spowodowanej empatią obrzuci nas farbą, jest zdecydowanie mniejsze.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy