Hejt w internecie
Nieprzychylne, ośmieszające komentarze w sieci dotykają każdego, także dzieci. Potrzebują one wtedy naszego wsparcia i pomocy.
Młodzi ludzie spędzają przed komputerem lub ze smartfonem coraz więcej czasu. Co wtedy robią? Słuchają muzyki, ściągają filmy, grają w gry, piszą blogi, zwierzają się ze swoich osiągnięć i porażek na portalach społecznościowych. Szacuje się, że 90 proc. młodych ludzi w wieku 12-17 lat ma swoje konto na jednym z takich portali. Gdy my jesteśmy spokojni, bo dzieci są w domu, we własnym pokoju, więc nic im nie grozi, one być może odpierają ataki hejterów, którzy w nienawistny, wulgarny sposób komentują ich wpisy.
Szykanowanie i obrażanie w internecie, czyli tzw. hejtowanie (od ang. hate - nienawidzić) stało się ostatnio prawdziwą plagą w środowisku dzieci i nastolatków. O ile kiedyś ataki kierowane były na ogół pod adresem osób znanych, tak teraz ich ofiarą może paść każdy. Wystarczy wejść na któryś z portali społecznościowych i serwisów dla młodzieży, by się przekonać, że dyskusje, które się tam odbywają w najmniejszym stopniu nie zasługują na tę nazwę.
To raczej swoisty ring, na którym osoby, które się znają, jak i te całkiem sobie obce, obrzucają się wzajemnie obraźliwymi komentarzami. Z badań Fundacji Dzieci Niczyje wynika, że co piąte dziecko w wieku 14-17 lat pada ofiarą cyberprzemocy. To raczej rzadkość, by rodzice od razu zorientowali się, że ma kłopoty. Łatwiej to rozpoznać u młodszych. Nastolatkowie potrafią dobrze ukrywać swoje emocje. Niedawno fala okrutnego hejtu pojawiła się pod informacją o śmierci 14-letniego Dominika. Chłopiec popełnił samobójstwo z powodu nienawistnych wpisów dotyczących jego wyglądu i stylu ubierania się - "był słaby, to nie szkoda"- pisano.
NASTOLATEK JEST HEJTOWANY
Zdaniem Małgorzaty Jankowskiej, psychologa i psychoterapeuty, młodzi ludzie zawsze jakoś sygnalizują, że w ich życiu dzieje się coś złego, rzecz w tym byśmy my, dorośli, potrafili te sygnały rozpoznać. Zwykle zaczynają się zachowywać inaczej niż normalnie, stają się smutniejsi, często się zamyślają albo przeciwnie - robią się drażliwi, łatwo wpadają w gniew, opuszczają się w nauce. Tracą apetyt lub nadmiernie się objadają. Mają kłopoty ze snem, skarżą się na bóle brzucha, głowy - mówi Małgorzata Jankowska.
- Nie można lekceważyć szczególnie wypowiedzi typu: "jestem do niczego", "świat jest okrutny", "po co się urodziłem". Najlepiej wtedy porozmawiać o dziecku np. z pedagogiem szkolnym lub z terapeutą w najbliższej poradni pedagogiczno- psychologicznej. Podpowie nam, jak nawiązać kontakt, by się dowiedzieć, co się stało. Gdy zyskamy pewność, że dziecko padło ofiarą hejtu, zwróćmy się do placówki, która profesjonalnie zajmuje się pomocą. - Można zadzwonić albo napisać maila do "telefonu zaufania dla Rodziców i Nauczycieli w sprawie bezpieczeństwa dzieci" - mówi Agnieszka Nawarenko, konsultantka Zespołu Pomocy Telefonicznej Fundacji Dzieci Niczyje.
- Podpowiadamy wtedy, jak rozmawiać z dzieckiem, jak zapewnić mu wsparcie. Rodzice mogą też się dowiedzieć np. jak zablokować nieprzychylne wpisy, jak je zgłosić do administratora strony, że warto zebrać dowody, czyli skopiować zapisy ataków na komunikatorach, portalach, czatach, zachować maile wraz z adresem nadawcy, datą i godziną wysłania. To się przyda, jeśli zdecydują się na kroki prawne. Z pomocy w fundacji mogą też skorzystać sami młodzi ludzie. Często łatwiej jest im zwierzyć się obcej osobie i anonimowo niż bliskim.
NA CO DZIEŃ NIE MA Z NIMI KŁOPOTÓW
Do fundacji dzwonią nie tylko ofiary czy świadkowie przemocy w sieci, ale też młode osoby, które same nakręciły falę hejtu. - Często okazuje się, że są to tzw. normalne dzieci, dobrzy uczniowie, na co dzień w ich zachowaniu nie ma nic szczególnego - mówi Agnieszka Nawarenko. - Na ogół powoduje nimi obawa o konsekwencje swojego zachowania, zwłaszcza, gdy sprawy zabrnęły daleko.
Gdy to się wyda, tłumaczą, że tylko żartowali albo chcieli dać koledze nauczkę, że nie sądzili, że sprawa nabierze takiego rozgłosu, że pod ich wpisami pojawią się kolejne, coraz ostrzejsze. Co wtedy robić? - Po pierwsze, zamiast karać lub "wyciągać konsekwencje", szczerze porozmawiać z dzieckiem i postarać się zrozumieć, dlaczego to robi - mówi Małgorzata Jankowska.
- Jednak pomoc specjalisty będzie konieczna. To dlatego, że hejterzy mają poważne kłopoty sami ze sobą. Są to osoby nastawione na to, by dopiec komuś tak dla draki, żeby poczuł się gorszy, słabszy, bezbronny. Zależy im na tym, by ośmieszyć, upokorzyć, wyśmiać, wywołać falę nieprzychylnych komentarzy. Obiektami ich działań są na ogół ci, którym coś się udało, mają zainteresowania, fajną pasję, piszą o swoich sukcesach, radościach. Hejterzy znają swoje "ofiary", są ich kolegami z klasy, ze szkoły, z sąsiedztwa. Ale bywa i tak, że nie mają pojęcia, kogo tak ostro atakują. - W taki sposób zachowują się dzieci, które mają problemy emocjonalne, np. czują się zaniedbywane przez rodziców, mało ważne, osamotnione, poświęca się im zbyt mało czasu. - mówi psycholog.
- Są wśród nich i takie, które doświadczają przemocy, niekoniecznie fizycznej, ale na przykład słownej - są w domu krytykowane, rodzice stale na nie krzyczą. Hejting jest wtedy takim wentylem bezpieczeństwa, sposobem zwrócenia na siebie uwagi i pokazania własnej "siły". - Nie spotkałam się z przypadkiem, by przemocy w internecie dopuszczało się dziecko, które czuje się kochane, szczęśliwe, akceptowane i bezpiecznie - dodaje Małgorzata Jankowska.
ANONIMOWY WIĘC CZUJE SIĘ SILNY
To naturalne, że młodzi ludzie sprzeczają się, kłócą, wchodzą w konflikty. Jednak w realnym życiu rzadko zdarza się, by używali tak bardzo wulgarnych, upokarzających argumentów, jak te, którymi obrzucają się w świecie wirtualnym. Sprzyja temu poczucie anonimowości i, co za tym idzie, przekonanie o bezkarności. Nie muszą patrzeć obrażanemu w oczy.
Uważają, że trudne lub nawet niemożliwe będzie odkrycie ich tożsamości, dają więc upust agresji bez żadnych hamulców. Przy obecnych możliwościach można wprawdzie ustalić gdzie i przez kogo został zamieszczony komentarz. Trzeba jednak zadać sobie sporo trudu, a czasem nawet zgłosić sprawę policji. Rzadko kto to robi. Tym bardziej, że dzieci, które padły ofiarą nienawiści nie mówią o tym dorosłym. Niestety wpisy, filmiki, zdjęcia wrzucane do sieci pozostają w niej na zawsze i w każdej chwili mogą obrócić się przeciw autorowi i stać pożywką dla hejterów. Jeden obraźliwy, nieprzychylny komentarz działa zwykle na zasadzie śnieżnej kuli - obrasta kolejnymi, coraz bardziej "wyszukanymi".
Światowe media, także polskie opisały przypadek australijskiej vlogerki Alanah Pearce, która prowadzi popularny kanał na YouTube. Pod jej materiałami pojawiało się coraz więcej obraźliwych komentarzy właśnie o seksualnym charakterze. Odkryła ona, że umieszcza je młodzież. Postanowiła poinformować o tym wszystkim rodziców młodych ludzi. Znalazła ich dzięki Facebookowi. Byli zszokowani i bardzo zawstydzeni, przepraszali i obiecywali porozmawiać ze swoimi dziećmi.
PRZYKRE KONSEKWENCJE W PRZYSZŁOŚCI
Wirtualna agresja słowna może mieć znacznie poważniejsze psychiczne konsekwencje dla osoby ośmieszanej, od tej "w realu". Co innego, gdy dziewczyna zerwie z chłopakiem, mówiąc mu, że jest do niczego, a co innego, gdy informuje w sieci, że się nie sprawdził i jest beznadziejny. Pod takim wpisem pojawiają się kolejne, że pewnie jest kiepski w łóżku i mnóstwo związanych z tematem prześmiewczych komentarzy. Dla młodego człowieka to wielki dramat, czuje się nie tylko odrzucony przez dziewczynę, ale i skompromitowany w swoim środowisku.
Hejtowanie w opinii ekspertów prawie zawsze pozostawia ślad w psychice tych, którzy się z tym stykają. Zarówno bezpośrednio, bo ich poczucie własnej wartości może być bardzo poważnie nadwerężone, jak i pośrednio - tych, którzy jedynie obserwują. Nagromadzenie negatywnych komentarzy i brak reakcji w obronie obrażanego znieczulają i zwiększają poziom akceptacji dla obraźliwych, wulgarnych treści.
Iwona Kmita