Jak zachęcić dorosłe dziecko do samodzielności
Lata płyną, dziecko zbliża się do trzydziestki i... wciąż mieszka z tobą. Jak pomóc mu stanąć w końcu na własnych nogach?
Do niedawna świat żartował z włoskich „bamboccioni”, którzy siedzą na garnuszku rodziców do czterdziestki. Dziś takich „bobasów” doczekaliśmy się w Polsce. W naszym kraju aż 43 proc. osób w wieku 25-34 lat mieszka z rodzicami. Co ciekawe, dwie trzecie to zatrudnieni na etat, a tylko 13 proc. jest bezrobotnych.
Choć główną przeszkodą w pójściu na swoje są marne zarobki, prawda jest też taka, że część młodych ludzi boi się niezależności. Albo nie czuje potrzeby, by stanąć na własnych nogach.
Jeżeli masz w domu dorosłego syna lub córkę i zastanawiasz się, jak zachęcić ich do samodzielności, podrzucimy ci kilka pomysłów. I choć pewnie nie kupisz dziecku mieszkania, możesz mu pokazać, że branie odpowiedzialności za siebie daje siłę.
Jeżeli nie chcesz dłużej rozwijać nad dzieckiem parasola ochronnego, nastaw się na trudności. Każdemu ciężko jest zrezygnować z wygody, do której przywykł. Wczoraj wieszałaś córce w szafie czyste ubrania, a dziś nagle żądasz, żeby zrobiła to sama. Któż nie zdenerwowałby się w takiej sytuacji?
Musisz uzbroić się w cierpliwość, ponieważ córka użyje różnych sposobów, byś zmieniła zdanie. Od buntu i złości po wzbudzanie współczucia („Miałam okropny dzień w biurze, jestem padnięta!”). Gdy się na to przygotujesz, jej protesty zrobią na tobie mniejsze wrażenie.
Pora zmienić reguły gry. Oczywiście, nie wyrzucisz dziecka z mieszkania, ale przestań myśleć o nim jak o bezradnym maleństwie. Od dziś traktuj go jak... lokatora.
Zawrzyjcie umowę podobną do tej, jaką zawierają dwie dorosłe osoby. Ustalcie, do jakich rachunków dziecko się dołoży. Będzie fair, jeśli odda ci 20-30 proc. pensji.
Tak samo jak każdego najemcę powinny obowiązywać go zasady: respektowanie twojej przestrzeni, prawa do odpoczynku (tak, goście muszą pożegnać się o 23.00), sprzątanie, przestrzeganie ciszy nocnej (gdy śpisz, słuchanie muzyki dozwolone jest wyłącznie w słuchawkach).
A co, gdy dziecko nie zarabia? Wtedy ma sporo wolnego czasu, więc zamiast pomagać ci finansowo, może przejąć dużą część obowiązków. Zakupy, porządki, gotowanie, opiekę nad psem.
Nawet jeśli syn nie miał dotąd pojęcia o kuchni, nie wymagasz przecież od niego wydawania pięciodaniowych obiadów. Uwierz, jest na tyle ogarnięty, by codziennie przyrządzić jakąś prostą potrawę. A praktyka czyni mistrza.
Twoim celem nie jest oczywiście zrobienie z dziecka służącego. Zależy ci głównie na tym, żeby poszło na swoje. W tym celu należy delikatnie zniechęcić go do wspólnego mieszkania. Bo jeżeli będzie mu u mamusi superwygodnie, motywacja do wyprowadzki nie pojawi się. Proponujemy, żebyś wzięła przykład z... mew, uważanych za jednych z najlepszych rodziców w świecie zwierząt.
Kiedy nadchodzi pora, by małe odfrunęły na zawsze, ich opiekunowie codziennie pomniejszają po trochu gniazdo. Dzieciom robi się coraz ciaśniej, aż dochodzą do wniosku, że najwyższa pora zbudować własne. Ty również możesz „utrudnić” życie latorośli. Koniec ze śniadaniem do łóżka, gdy wraca nad ranem z kacem.
Nie zbieraj po nim skarpetek w łazience, nie opróżniaj popielniczki. A jeśli pragnie obejrzeć mecz, nie oddawaj pilota, kiedy na innym kanale leci twój ulubiony serial. Tak, wiemy, że to niełatwe. Ale gdy dziecko odczuje dyskomfort, prędko dojrzeje do zmian.
Do korzyści z pozostawiania w rodzinnym domu dochodzą te w postaci finansowego wsparcia. Przecież nie odmówisz ukochanemu jedynakowi 30 złotych na fryzjera, ani drobnej pożyczki pod koniec miesiąca. Te kwoty mogą wydać się małe, lecz ostatecznie urastają do całkiem sporej sumki. Tylko że jakoś głupio się potem o nie upominać. Przypomnij sobie regułę z punktu numer dwa.
Czy tak samo wspierałabyś swojego lokatora, który bez przerwy ma jakieś potrzeby, lecz nie oddaje długów? Nie namawiamy cię, byś nie sięgnęła do portfela w wyjątkowej sytuacji, ale kryzysy nie zdarzają się przecież co miesiąc.
Jeżeli kłopoty finansowe dziecka wynikają z lekkomyślności i beztroski, pozwól mu ponieść ich przykre konsekwencje. Inaczej nie nauczy się oszczędzać oraz mądrze planować, a to fundament dojrzałości.
Pewnie nie zawsze podoba ci się to, co robi twoje dziecko i nie pochwalasz wszystkich jego decyzji. Skoro jednak etap wychowania dobiegł końca i wymagasz od niego dorosłego postępowania, pora przestać go krytykować. Jeżeli wytykasz mu błędy i udzielasz rad, dalej bierzesz za niego odpowiedzialność. A tym samym ograniczasz jego wolność. Wróćmy do przykładu lokatora. To nie jest twoja sprawa, czy wybiera odpowiednie towarzystwo i jak gospodaruje budżetem, prawda? Podobnie powinnaś zachować się wobec syna lub córki. Dopóki wywiązują się z waszej umowy, mają prawo dokonywać własnych wyborów. Rolą mamy jest ich wspierać i pocieszać, gdy sprawy idą źle. Ale powstrzymaj się od komentowania nowej narzeczonej. Wskazówek udzielaj tylko, kiedy o nie poproszą.
Łatwiej „wyeksmitować” z domu szczęściarzy, którzy mają pracę. Jeżeli jednak twoje dziecko wciąż jej szuka, namów je na wolontariat. Schroniska dla zwierząt, hospicja, różne fundacje przyjmują chętnych z otwartymi rękoma. Wynikną z tego liczne korzyści.
Po pierwsze, wzrosną szanse na zatrudnienie. A po drugie, gdy ktoś zajmuje się słabszymi, rozwija w sobie odpowiedzialność i samodzielność. Nabiera wiary we własne możliwości i uczy się dyscypliny.
Rodzice czasem myślą, że dziecko samo orientuje się, kiedy nadchodzi czas wyfrunięcia z gniazda. Zakładają, że jeżeli skończyło edukację, poszło do pracy, powinno dążyć do niezależności.
Czy rzeczywiście? Badania włoskich „bamboccioni” pokazały, że mężczyźni, którzy nie chcą wynieść się z domu, w ogóle nie podejrzewają, że mama ma z tym problem.
Dlatego powiedz dziecku wprost, by wzięło sprawy w swoje ręce. Nie musisz stawiać ultimatum, wystarczy wyjaśnić, że choć bardzo je kochasz, dla swojego dobra powinno zacząć żyć na własny rachunek.
M. Barcz