Maluch uczy się chodzić?
Nie możesz doczekać się, kiedy brzdąc postawi pierwszy kroczek? Choć nie należy go poganiać, warto umiejętnie wspomóc.
Rodzice najczęściej oczekują, że maluch "podepcze roczek" i zacznie chodzić tuż po swych pierwszych urodzinach. Tymczasem większość dzieci samodzielne kroczki stawia dopiero między 14. a 16. miesiącem życia. Zanim to nastąpi, maluch musi nauczyć się sprawnego przewracania z plecków na brzuch, siadania, pełzania, raczkowania (niektóre dzieci pomijają ten etap) oraz stawania. Nie musisz malca tego wszystkiego specjalnie uczyć. Najważniejsze, by miał mnóstwo swobody i okazji do ruchu, a wtedy sam zdobędzie kolejne umiejętności w swoim własnym tempie. Możesz też podsuwać dziecku różne zabawki i gadżety, które pomogą mu rozwijać się ruchowo. Jednak uważaj - niektóre z nich nie służą maluchowi. Co zatem wybrać, a czego lepiej unikać?
To gruby, kolorowy materacyk z szeleszczącymi elementami i pałąkiem, na którym wiszą lustereczka i zabawki. Gdy malec na nim leży, barwne przedmioty przyciągają jego uwagę i - co ważne - zachęcają do ruchu. Aby zaspokoić swoją ciekawość i złapać zabawkę, niemowlę wyciąga rączki. Przewraca się z pleców na brzuch, by zobaczyć, co szeleści pod jego pleckami. Próbuje unieść głowę, aby przejrzeć się w lustereczku. - Dzięki takiej gimnastyce dziecko wzmacnia mięśnie szyi, brzucha, kończyn i grzbietu. Ich sprawność jest potrzebna, by malec mógł chodzić - mówi dr Hanna Więcławek-Wassermann, ortopeda dziecięcy.
Sam w sobie nie jest zły, a w niektórych sytuacjach bywa niezastąpiony. Na przykład w pierwszych miesiącach życia przydaje się, gdy robisz coś w kuchni i chcesz mieć malca na oku. Wtedy możesz włożyć go do leżaczka, aby przyglądał się, jak gotujesz obiad. Jeśli po 30 minutach wyjmiesz stamtąd smyka i pozwolisz mu pofikać na macie lub dywanie, krzywda mu się nie stanie. Gorzej, gdy niemowlę tkwi w leżaczku przez większą część dnia. - Wtedy nie ma możliwości, by się swobodnie ruszać, czyli: ćwiczyć leżenie na brzuszku, obracanie się, unoszenie główki, pełzanie, i raczkowanie. Dlatego po 3. miesiącu warto zrezygnować z leżaczka i pozwolić dziecku bawić się np. na dywanie - wyjaśnia nasza ekspertka.
To pojazd, który zazwyczaj ma formę samochodzika lub lokomotywy. Dziecko może nim jeździć, siedząc i odpychając się nóżkami. Jeździk ma też podparcie pod plecy pomagające malcowi utrzymać równowagę. Czesto posiada przyciski wydające dźwięki. W każdej chwili maluch może z niego zejść, przykucnąć i pobawić się gadżetami. To świetny trening wspomagający rozwój ruchowy. - Jeżdżąc takim pojazdem, maluch ćwiczy grupy mięśni, które pracują podczas chodzenia - mówi ortopeda dziecięcy.
Gdy dziecko zaczyna naukę chodzenia, często obija się o meble i przewraca. Dla nas, mam, to trudny czas. Widok upadającego malca przyprawia nas o ból serca. Zdarza się więc, że fundujemy mu chodzik, by szybciej i bezpieczniej opanował sztukę chodzenia. I rzeczywiście w chodziku maluch nie zderza się ze ścianą i nie przewraca. Po prostu idzie. Jednak takie rozwiązanie sprawy nie przyspiesza nauki stawiania kroczków. - Samodzielne chodzenie wymaga silnych mięśni pleców, sprawnych bioder. Dziecko ćwiczy to, wstając, siadając, pełzając, itp. Chodzik pozbawia je takiej gimnastyki - mówi ekspertka. Przemieszczając się w nim, maluch nie martwi się też, jak zachować równowagę, by uniknąć upadku. Jest podpierany z każdej strony. Nie uczy się też oceniać odległości od przeszkody (np. ściany), bo - jeśli w nią uderzy - i tak nic mu się nie stanie.
Nieważne, czy jest gumowa, z materiału, duża czy mała. Każda świetnie zdaje egzamin, gdy malec zaczyna pełzać. Wtedy warto turlać w jego stronę piłkę. Uciekająca mu sprzed nosa kolorowa zabawka będzie zachętą, by smyk podążał za nią na czworaka. - Podczas raczkowania malec uczy się wykonywać naprzemienne ruchy (prawa ręka, lewa noga i na odwrót) i bezpiecznego upadania na ręce, by ochronić głowę przed urazem. Poza tym goniąc za piłką, która raz leci w lewo, a potem w prawo, dziecko ćwiczy orientację w przestrzeni, bardzo ważną w trakcie chodzenia - wyjaśnia Hanna Więcławek-Wassermann.
Wygląda jak tradycyjna huśtawka, ale maluch nie buja się w niej, tylko podskakuje, siedząc w krzesełku wiszącym na sprężynujących linach. Na pewno ma wtedy doskonałą zabawę i frajdę, a my czas dla siebie. Dwulatek może sobie tak skakać. Ale młodszy smyk lepiej, by tego nie robił. - Dziecko zaczyna nabywać umiejętność skakania dopiero około 2. roku życia. Proponowanie mu wcześniej takiej rozrywki nadmiernie obciąża kręgosłup i stawy biodrowe. Ponadto huśtawka-skoczek kształtuje u malucha niewłaściwy wzorzec poruszania się. Dziecko odbijając się od podłoża, źle ustawia nogi i potem może mieć problem z prawidłowym chodzeniem - ostrzega ortopeda.