Pomysłowy tatuś
Młodzi ojcowie są bardzo kreatywni. Sprawdź, co kupują, by sprawić frajdę dziecku i aktywnie spędzić z nim czas, a sobie ułatwić opiekę nad pociechą.
Kiedy w gronie zaprzyjaźnionych mam rozmawiamy o mężczyznach, zawsze dochodzimy do jednego wniosku: faceci to gadżeciarze.
Większość kobiet nie jest w stanie pojąć, dlaczego dla ich mężów tak istotne znaczenie mają dodatkowe funkcje telefonu komórkowego (z których i tak nigdy nie korzystają) albo zakup nawigacji samochodowej, bez której przez tyle lat doskonale potrafili się obejść.
Gdy w domu pojawia się maluszek, tata-gadżeciarz ma dodatkowe pole do popisu. Przecież teraz musi kupić różne rzeczy, które ułatwią rodzinie życie!
Ku zdumieniu mamy - jego pomysły często okazują się bardzo trafne.
Bo tak naprawdę supergadżetem dla taty i malca może być wszystko: począwszy od nadmuchiwanej piłki, a skończywszy na smyczy z szelkami.
Liczy się dobry pomysł!
Spytaliśmy znajomych tatusiów, jaka rzecz, zakupiona przez nich specjalnie z myślą o dziecku, najlepiej się sprawdziła. Warto skorzystać z ich podpowiedzi.
Nadmuchiwana piłka
Mam ją zawsze przy sobie. Mieści się nawet w kieszeni kurtki albo torby na laptopa. Zdarza się, że musimy z synkiem poczekać kwadrans pod przychodnią albo okazuje się, że łabędzie, które mieliśmy karmić, gdzieś odpłynęły.
Wtedy sytuację ratuje piłka. Jest tak lekka, że można nią grać nawet we wnętrzu, bo nic nie rozbije.
Tomasz, 35 lat, fotograf z Gliwic, tata 2-letniego Kuby
Maskotka z kocykiem
Kupiłem synkowi na urodziny śmiesznego misia, z którego plecków wyciąga się cienki, polarkowy kocyk. Od tej pory miś zawsze podróżuje z nami. Adaś przytula go w samochodzie albo wtedy, gdy siedzi w nosidełku.
A gdy zrobi się chłodno lub synkowi chce się spać, wyciągamy z przytulanki kocyk i mały może się w niego zawinąć.
Rafał, 31 lat, weterynarz z Warszawy, tata 1,5-rocznego Adasia
Rowerek biegowy
Myślałem, że na wycieczki z Leszkiem, choćby najkrótsze, wokół domu, będę musiał poczekać 4-5 lat. Ale na jednym ze spacerów zobaczyłem maluszka, na oko dwuletniego, na rowerku bez pedałów.
Jechał po parku, a mama biegała za nim z wywieszonym językiem. Leszek miał wtedy 17 miesięcy. Szukałem podobnego pojazdu w sklepach.
W końcu znalazłem na allegro wiele ofert tego typu rowerków, zwanych laufrad. To był strzał w dziesiątkę! Niedługo całą rodziną wybieramy się na wycieczkę rowerową po parku.
Radek, 37 lat, handlowiec z Radomia, tata 2,5-letniego Leszka
Pasek do roweru
Moja córeczka lubi jeździć na rowerku, ale niestety, jazda szybko jej się nudzi. Chodzenie z takim pojazdem w ręku jest niewygodne. Przypadkiem trafiłem w sklepie na pasek do noszenia rowerka na ramieniu.
Kosztował tylko 30 zł. Zakłada się go bardzo prosto: wystarczy zapiąć karabińczyki. Od czasu, jak go kupiłem, nie przejmuję się, kiedy Oleńka oświadcza, że już nie chce jeździć. Niosę rowerek i spacerujemy dalej.
Kamil, 33 lata, tłumacz z Wrocławia, tata 2-letniej Oli
Dmuchany basenik
Moja córeczka zaczęła podróżować, gdy skończyła trzy miesiące. Na pierwszą wyprawę kupiłem mały, nadmuchiwany basenik.
Używamy go w podróży zamiast wanienki do kąpieli, a w upalne dni Madzia chlapie się w nim na tarasie albo trawniku.
Gdy była mniejsza, służył też jako kojec: wkładałem córeczkę do suchego baseniku, przynosiłem jej zabawki, a sam mogłem spokojnie zająć się czymś innym. Wiedziałem, że Madzia jest bezpieczna i nie wyjdzie sama z "placu zabaw".
Krzysztof, 36 lat, kierowca z Rzeszowa, tata rocznej Madzi
Daszek do nosidełka
Na długie wyprawy zawsze wkładam syna w usztywniane nosidło, z którego wygodnie ogląda świat.
Synek jednak często marudził, kiedy świeciło słońce i było gorąco. Czapeczka nie załatwiała sprawy.
Kupiłem więc daszek przeciwsłoneczny do fotelika. I problemy się skończyły! Daszek nie przepuszcza promieni słonecznych, a w razie potrzeby dopina się do niego osłonę przed wiatrem i deszczem.
Grzegorz, 29 lat, informatyk z Warszawy, tata 3-letniego Maćka
Nosidło z kieszeniami
Trudno być aktywnym, mając dziecko w wózku, torbę, plecak i różne drobiazgi poupychane po kieszeniach.
Ostatnio zainwestowałem więc w specjalne nosidło z kieszeniami. Mała siedzi w nim wygodnie na moich plecach, przypięta pasami bezpieczeństwa, a pod jej pupą, z obu boków i za pleckami znajdują się obszerne schowki.
Mieszczą się tam pieluchy, picie, obiadek w słoiczku, dodatkowy sweterek Paulinki i sporo innych rzeczy. Nie muszę nosić już dodatkowych toreb.
Robert, 41 lat, sprzedawca z Góry Kalwarii, tata rocznej Paulinki
Smycz z szelkami
Mój synek miał kilka miesięcy, gdy na ulicy w Amsterdamie zobaczyłem tatę z dzieckiem na smyczy. Z początku nie rozumiałem tego pomysłu, byłem nawet zbulwersowany. Gdy mój mały zaczął chodzić, sam zacząłem szukać smyczy po sklepach.
Okazuje się, że można ją mieć już za kilkanaście złotych.
Smycze sprzedawane są w komplecie z szelkami albo małym plecaczkiem na drobiazgi.
Dzięki niej nie trzeba cały czas trzymać dziecka za rękę, biegać za nim, gdy chce coś obejrzeć, a jednocześnie ma się pewność, że malec nie wyrwie się nagle, nie pobiegnie na jezdnię, nie zgubi się nam w tłumie.
Polecam smycz na spacery z dzieckiem, które dopiero zaczyna chodzić, ale też z maluchem, który nie ma ochoty siedzieć w wózku i chce maszerować koło nas.
Przemek, 44 lata, specjalista ds. marketingu ze Szczecina, tata 1,5-rocznego Mateusza
Buciki na kółkach
Moja córeczka uwielbiała jeździć na rolkach (mimo że nie bardzo jej to wychodziło) i za nic nie chciała wychodzić bez nich na spacer.
Scenariusz zawsze był taki sam: Julka jeździła 10 minut, przewracała się, płakała i... zdejmowała rolki, które przez resztę spaceru musiałem nosić pod pachą. Myślałem, jak rozwiązać ten problem. W końcu kupiłem butorolki.
Kosztują tyle, co zwykłe buciki, są wygodne, a małym przyciskiem wysuwa się z nich niewielkie kółeczka, na których dziecku trudno się przewrócić.
Kiedy Julce jazda się znudzi, po prostu chowa kółka w podeszwy butów i dostojnie kroczy dalej pieszo. A ja nie muszę nosić za nią rolek!
Waldemar, 39 lat, pracownik banku z Gorzowa Wlkp., tata 4-letniej Julki