Trzy razy nie
Miłośnicy twardej wychowawczej ręki twierdzą, że dziecko należy trzymać krótko, najlepiej w ramach sztywnych reguł. Tymczasem jest to najlepszy sposób, aby zabić w młodych ludziach radość z odkrywania i kreatywność.
Gdy zaczniemy się nad tym zastanawiać, to szybko zauważamy, że w codziennej komunikacji z dziećmi nadużywamy słowa "nie". Nie ma tutaj znaczenia wiek dziecka, bo zmieniają się tylko sytuacje. Wydaje się, że tych zakazów stawiamy więcej im starsze jest nasze potomstwo.
Gdy dziecko jest małe najczęściej wszystkie "nie" biorą się z rodzicielskiej troski. Wiadomo, że dziecko nie powinno wkładać gwoździ do kontaktu, wrzucać suszarki do wanny, ciągnąć kota za ogon, wbiegać na ulicę czy wyrzucać rzeczy przez okno. To oczywiste zakazy, które pozwalają wytyczyć ważne granice, jednak nawet tutaj możemy popełnić błąd.
Sam zakaz, jak nie byłby ważny, musi być poparty objaśnieniem. "Nie, bo nie", to najgorsza forma komunikacji. Jeżeli zabraniamy dręczenia zwierząt powinniśmy wyjaśnić, że sprawiamy im ból, a przecież nikt nie lubi bólu. Podobnie, jak pokazujemy, że po ulicy jeżdżą samochody i lepiej pod nie nie wpadać. Ważne jest, aby za zakazem szło jego wyjaśnienie.
Są sytuacje, gdy zabraniamy czegoś dzieciom, choć tak naprawdę mogłyby to zrobić. Ponownie na drodze staje nasza nadopiekuńczość. Nie ma nic złego w tym, aby dzieci próbowały pokroić pomidora czy próbować wymienić żarówkę. Najgorszym co można zrobić, to powiedzieć "Nie rób! Zostaw, bo nie umiesz!". Pytam zatem, kiedy i jak dziecko ma się tego nauczyć, jeśli nigdy mu nie pozwalamy?
Oczywiście najważniejszy jest rozsądek i dyskretna kontrola oraz pomoc. Psychologowie udowadniają, że dzięki takiemu motywowaniu dzieci, stają się one bardziej kreatywne, śmiałe i chętne do odkrywania świata. Czasem trudno jest stłumić w sobie instynkt, ale warto. Nawet jeśli dziecko się skaleczy czy oparzy, to będą to jego własne doświadczenia. Będzie wiedziało czego nie robić w przyszłości i rozumiało ciąg przyczynowo skutkowy.
Im dziecko starsze, tym więcej w jego życiu obowiązków, a także więcej pokus. Po pierwszych tygodniach w szkole młodzi ludzie potrafią przynieść do domu naprawdę imponujący repertuar przekleństw. Możemy oczywiście stosować kary i zakazy, ale nie uchronimy w ten sposób dzieci przed poznawaniem nowych brzydkich słów. Powinniśmy raczej wyjaśnić dlaczego nie powinno się ich używać. Inna sprawa, że sami potrafimy używać ich równie często, a przykład idzie przecież z góry.
Podobnie rzecz się ma z praktycznie każdą inną sprawą. Nie zawsze uda nam się przekonać dzieci czy młodzież do naszych racji, ale jeśli będziemy konsekwentni, to znacząco zwiększamy szansę na znalezienie kompromisu. Dodatkowo pokazujemy dzieciom, że liczymy się z ich zdaniem i są dla nas ważne.
***Zobacz materiały o podobnej tematyce***