Reklama

Wyprawka dla oszczędnych

W zakupowym szale można nabyć wiele niepotrzebnych gadżetów i to w ilościach zastraszających, mimo pokaźnych kwot na metkach. Rodzice z uszczuplonymi portfelami, nauczeni doświadczeniem, sugerują ograniczenie kupowanych przedmiotów i szukanie oszczędności gdzie tylko się da.

Pieluszki - tu naprawdę możemy sporo zaoszczędzić, wymaga to jednak od nas konsekwencji i, bądź co bądź, trochę poświęcenia. Trzy lata wygodnego pieluchowania jednorazówkami, a zostało to bardzo dokładnie policzone i sprawdzone, oznacza wydatek 4,5 - 5,6 tys. zł, w zależności od modeli, jakie kupimy. Duże opakowania są bardziej ekonomiczne, ale na samym początku nie róbmy zapasów, bo może się okazać, że konkretny produkt uczula dziecko lub jest po prostu niewygodny. Gdy już znajdziemy odpowiedni rodzaj, warto poprosić bliskich, chcących podarować coś naszemu dziecku, o prezenty w postaci opakowań pieluch. W ten sposób zostaniemy zabezpieczeni nawet na kilka miesięcy (uwaga na zmieniające się rozmiary!). To wielka ulga dla portfela.

Reklama

Jeśli zaś zdecydujemy się na ekopieluchowanie, czyli wracające do łask pieluszki wielorazowe, składające się z otulacza i chłonnego wkładu, zyskamy całkiem sporo i to na kilku płaszczyznach. Po pierwsze, dzieci tak prowadzone wcześniej przechodzą trening czystości, tj. wcześniej zaczynają zgłaszać potrzeby fizjologiczne i korzystać z nocników. To żadne ekoczary -  smyki noszące wielorazówki po prostu szybciej łączą pewne fakty niż rówieśnicy niedoświadczający dyskomfortu w postaci mokrej pupy. Po drugie, sporo zostanie nam w kieszeni. Zgoda, należy doliczyć koszty prania, ale za zestaw pieluszek wielorazowych na rok zapłacimy 300-350 zł, więc pieluchując dwa lata zamkniemy się w kwocie 700 zł. Może być jeszcze taniej, jeżeli postawimy na wychowanie bezpieluchowe, w ramach idei NHN, czyli naturalnej higieny niemowląt. To rozwiązanie dla odważnych i konsekwentnych rodziców, ale większość praktykujących bardzo sobie je chwali. My namawiamy przynajmniej do zapoznania się z tą opcją i przenalizowania wszystkich za i przeciw.

Wreszcie - tony rozkładających się zużytych pieluch to poważny problem dla środowiska. Jednorazówek, jako pierwszy kraj na świecie, zakazała już Republika Vanuatu. Można się spodziewać, że kolejne państwa zdecydują się na podobne kroki. Wybierając wielorazówki myślimy nie tylko o "tu i teraz" naszych dzieci, ale też o ich przyszłości oraz o dobrostanie całej planety.

Wanienka - ten kawałek chińskiego plastiku na ogół nie kosztuje więcej niż 30 - 50 zł, ale tak czy inaczej zajmuje trochę miejsca. Zwłaszcza, jeśli w trosce o własny kręgosłup zdecydujemy się na model ze stelażem (te wersje są z reguły znacznie droższe). Kiedy jednak nie chcemy zagracać naszej niedużej łazienki, możemy nie kupować wanienki wcale. Dziecko równie dobrze wykąpiemy w wannie (uwaga, do tego potrzebne są dwie osoby dorosłe, jedna wchodzi do środka, druga  podaje malucha i po wszystkim odbiera), albo, jeszcze lepiej, pod kranem w łazienkowej umywalce. W szpitalu warto poprosić położne lub pielęgniarki o szybki instruktaż. Gorąco polecamy ten wariant, pozwala zaoszczędzić mnóstwo czasu, nieco miejsca i trochę pieniędzy. Inna opcja warta uwagi to wanienka nadmuchiwana, która sprawdzi się też w podróży.

Wózek - wózek głęboki, z gondolą, stanowi zazwyczaj największy wydatek na wyprawkowej liście. Planując ten zakup warto mieć na uwadze, że będzie w użyciu zaledwie sześć-siedem miesięcy, bo w drugim półroczu życia większość malców przesiada się już do spacerówek. Może zamiast kupować, uda się nam go pożyczyć? Pamiętajmy też, że wiele noworodków i młodszych niemowląt wózków nie lubi, ba, nie toleruje, zatem wyrażać będą swoje niezadowolenie głośnym płaczem bądź niekończącym się grymaszeniem. Znasz to? Cóż, któżby przewidział, że akurat nasze dziecko okaże się niewózkowe. W takim wypadku zdecydowanie lepszą inwestycją byłaby chusta.

Chusty tkane bądź elastyczne mogą być wykorzystywane od pierwszych dni życia malca - te pierwsze będą z nami aż do końca przygody z chustowaniem, czyli przynajmniej przez półtora roku. To naprawdę wielka oszczędność, a przy okazji możliwość budowania wyjątkowej więzi z dzieckiem (liczne badania pokazały, że maluszki noszone w chustach nie wyrastają na uczepione mamy płaczliwe marudy, a przeciwnie, taka bliskość zapewnia poczucie bezpieczeństwa i stymuluje rozwój, także samodzielności).

Jeśli jednak idea chust kompletnie do nas nie przemawia, przyjrzyjmy się wózkom 3w1, z wielofunkcyjnymi gondolkami, przystosowanymi do służenia jako foteliki samochodowe i domowe leżaczki.

Chusta - najbardziej praktyczna będzie tkana - można używać jej od początku, aż do czasu, gdy przestanie być potrzebna, bo dziecko stanie się bardziej mobilne i opanuje samodzielne przemieszczanie się. W międzyczasie będziemy uczyć się kolejnych wiązań, bo inaczej mota się noworodka, a inaczej niemowlę czy roczniaka. Jej koszt to ok. 130-150 zł. Do tego należy doliczyć 100-200 zł, które trzeba zapłacić za konsultację z certyfikowanym doradcą noszenia w chuście. Na pewno się opłaca, bo takie indywidualne szkolenie trwa ok. półtorej godziny i jest to czas dla nas. Samodzielna nauka motania, kiedy to pomagamy sobie filmikami z sieci, bywa frustrująca, bo okazuje się, że ogarnięcie kilkumetrowego pasa materiału to tylko z pozoru bułka z masłem. Profesjonalista pokaże, jak robić to poprawnie i bezpiecznie, a na zdrowiu malucha nie ma co oszczędzać. Pamiętajmy, jeśli chusta sprawdzi się w naszym przypadku, to zamiast wydawać 1500 zł na wózek z gondolą i ok. 1000 zł na przynajmniej dwie spacerówki, zapłacimy 250 - 350 zł za chustę i instruktaż. Korzyści dla mamy i dziecka są bezcenne - mama ma dwie wolne ręce, nie musi dezorganizować sobie dnia, a maluch ukojony jej bliskością nawet płakać będzie mniej.

Nosidła - ortopedzi i rehabilitanci ruchu biją na alarm, wskazując, że takie sprzęty nie nadają się dla dzieci, które jeszcze samodzielnie nie siedzą. Osesek zmuszony jest wisieć w nienaturalnym rozkroku, do czego nie jest przygotowany jego kręgosłup ani bioderka. Naszym zdaniem lepiej odpuścić sobie nosidła na rzecz chusty, choć wymaga to nauczenia się wiązań i nabrania pewnej wprawy.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wyprawka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy