Zabawkowy świat
Stoimy przed uginającą się od zabawek półką w sklepie i myślimy, że kiedyś to chyba jednak było prościej. Albo odbieramy telefony od dziadków, wujków i cioć, którzy koniecznie chcą się dowiedzieć, czym uszczęśliwić dziecko.
Problem w tym, że my zazwyczaj nie mamy pojęcia. Dziecięce pokoje toną w zabawkach nieużywanych i niepotrzebnych. Dostawanie rozsądnych prezentów jest dobre dla dorosłych, którzy przełkną gorycz wywołaną nową parą skarpetek i dalej będą cię lubić. Dzieci nie zapominają i nie darują objawów prezentowych słabości. Do tego dodajmy kwestie rachunku ekonomicznego, który mówi, że rodzicielskie pensje nie udźwigną wszystkiego i mamy gambit trudny, jak dzielenie przez nieparzyste.
Na przekór modzie?
Są mody zabawkowe i warto się z tym liczyć. Dzieci okresowo uwielbiają Pet Shopy, My Little Pony, bohaterów najświeższych filmów. I gdy dla rodziców liczy się wartość edukacyjna zabawki, bezpieczeństwo, trwałość, cena, a wreszcie ewentualny sentyment z dzieciństwa - najmłodsi chcą mieć to, co nowe i modne. Może nas to złościć, ale dziecięcy pęd na nowości oraz zapał kolekcjonerski to fakty, na których sprytnie grają producenci zabawek. Jest to dylemat do rozważenia przez każdego rodzica. Czy dać prym wartościom poznawczym, czy też ulec trendom nakazującym wszystkim dziewczynkom być absolutnie na bieżąco z losami wróżek lub prowincjonalnej, amerykańskiej piosenkarki. Można tylko dodać, że nadmierny radykalizm w tej sprawie nie przyczyni się do prawdziwego rozwoju dziecka. Obdarowane kolejną mądrą zabawką i pragnące jak nic na świecie jakiegoś kiczowatego, plastikowego przedmiotu, po prostu nie będzie bawić się tym, co dla niego przygotowaliśmy. Rzecz w tym, by maluch chciał i lubił zabawki oraz gry rozwojowe. Wtedy będzie równie mocno pragnął nowej świetnej gry planszowej, jak i kolejnego zwierzaczka z wielką głową. Ale na takie podejście pracuje się cały rok, a nawet lata, nie wystarczy chwila presji pod półką z zabawkami.
Kto wybierze zabawki?
Dla dorosłego jest to pytanie o to, kto tu rządzi. Czy naszym celem jest obdarować dziecko, czy ustalić hierarchię rodzinną? Szczególnie w Dniu Dziecka spojrzenie na możliwość wyboru własnych prezentów, jak na okazję do nauki czegoś ważnego, pomoże niejednemu rodzicowi oddać w ręce dziecka ster rządów. Maluch może się dowiedzieć, że wybiera określoną ilość zabawek, określonego typu (wyznacznikiem może być cena, choć tak naprawdę także każda inna cecha). Dowie się dzięki temu wiele o sztuce dokonywania wyborów, rezygnacji, a co więcej będzie miał przekonanie, że jest właścicielem tematu. Sam decyduje, jakie prezenty otrzyma i pozna przez to, co to konsekwencja. Rozwiniętą formą decydowania o prezentach na większe okazje jest lista marzeń. Zasada jest taka, że dziecko bądź rodzice pod jego dyktando spisują wszystkie marzenia i "chcenia". Lista jest poddawana wstępnej cenzurze przez samą pociechę, której trzeba wyjaśnić, że jeżeli poprosi o 200 różnych obiektów, to są małe szanse, że dostanie dokładnie to, czego pragnie. Po ustaleniu maksymalnej ilości wymarzonych zabawek, gier, książek, filmów - lista jest przekazywana rodzinie i znajomym, którzy są zainteresowani kupowaniem zabawek naszemu maluchowi. Zazwyczaj sposób ten działa znakomicie, ponieważ dorośli pozbawieni ciężaru decyzji, znacznie częściej wędrują do sklepu z zabawkami lub szukają ich w Internecie.
Bez dramatów, proszę
Wiemy, że polaryzowanie ról społecznych jest niewłaściwe i chłopcy powinni z równą wprawą operować karabinem, co żelazkiem. Różowy kolor na zabawkach dziewczynek utrwala stereotypy, zaś Barbie umacnia obraz kobiety jako pustego, choć luksusowego, opakowania. To prawda, ale doprowadzona do absurdu będzie - jak każda teoria - przynosić więcej szkody, niż pożytku. Już teraz w zasadzie nie ma miejsca, w którym chłopcy mogliby wyszaleć się z karabinami pod pachą, rycząc i udając oddział szturmowy. A dziewczynki muszą wystrzegać się nadmiernego zainteresowania zestawem "Mała Kuchnia", bo zostaną wysłane na reedukację. Naturalnie pomysł budowania realnej równości płci wobec zadań społecznych i zawodowych jest jak najbardziej słuszny. Tylko, że samo zakazanie broni i zachęcanie do wspólnego prasowania nie zbuduje w dzieciach prawdziwego przekonania, że to co robią kobiety jest równie dobre i wartościowe, jak dokonania mężczyzn. Chłopcy lubią cały ten wojenno-militarny sztafaż, mało ważne czy w średniowiecznym kostiumie, czy w wydaniu hi-tech. A dziewczynki lubią zabawy społeczne z udziałem postaci. I tyle. Raz na jakiś czas można pozwolić sobie na porzucenie doktryny o równouprawnieniu, pacyfizmie i neutralności światopoglądowej. Tym bardziej, że świeże badania psychologów potwierdzają trudną prawdę. Seryjni mordercy wyrastają nie z chłopców, którzy bawili się karabinami, a z niezadbanych, pozbawionych rodzicielskiej opieki maluchów. A światopogląd obejmujący role płciowe niestety w lwiej części bierzemy od naszych rodziców.
Rusz głową
Zabawki muszą być mądre, bo stymulują rozwój dziecka. Pobudzają wyobraźnię. Pozwalają odgrywać sytuacje społeczne. Uczą myślenia. Dlatego kupujemy gry, książki, klocki - by dziecko mogło realizować swój potencjał twórczy właśnie w zabawie. Można powiedzieć, że z punktu widzenia przyszłości przedszkolaka gry planszowe, książki, układanki i klocki to zabawki idealne. Jednak kilkulatek żyje bardzo mocno w teraźniejszości i zależy mu raczej na doraźnej przyjemności, nie zaś na odroczonym zysku w postaci kształtowania zdolności myślenia strategicznego. Fakt, który nam czasami umyka mówi, że dziecko istnieje w grupie społecznej, więc chce bawić się tym, co wybierają jego rówieśnicy. Jest pod presją znajomości zjawisk ze swojej przestrzeni kultury. Można to zlekceważyć, albo szukać czegoś wartościowego pośród komiksowych bohaterów, kreskówek, filmów. I tu jest miejsce dla rodzica, który poprowadzi i pomoże zrozumieć. Bo bez rodzica maluch pogubi się w świecie bez znaczeń i punktu odniesienia. A z rozsądnym dorosłym nawet z opowieści o Batmanie czy Spidermanie dowie się czegoś dla siebie i być może świadomy rodzic zdoła powstrzymać żądzę posiadania wszystkich, absolutnie wszystkich gadżetów z ulubioną postacią.
I fantazją też
Z głupimi zabawkami jest jak z nudą. Potrzebujemy ich z wielu powodów, ale musimy wiedzieć, jak sobie z nimi radzić. Rozwój pomysłowości i wyobraźni może się odbywać także w oparciu o sztampowe, seryjne zabawki. Tyle tylko, że do tych będzie potrzebny pomysłowy i chcący bawić się rodzic. Mądry wychowawca pomoże kreatywnie przekształcić elementy świata - nawet znienawidzonej i uwielbianej Barbie. Pokaże dziecku alternatywne formy wykorzystania dość oczywistych przedmiotów, wzbogaci zabawę swoją koncepcją łamiącą schemat narzucany przez zabawkę. Bo domek różowej piękności nie służy jedynie do gromadzenia ubranek, równie dobrze sprawdza się jako element miasta przyszłości czy szpital wojskowy. Nie oznacza to, że od razu ma powstać w nas zgoda na chodzenie po linii najmniejszego oporu - myślenia typu: skoro można kupować niezbyt rozwijające zabawki, to kupujmy i miejmy to z głowy. To wspólnym wysiłkiem rodzic i dziecko mogą pozyskać coś wartościowego nawet z przedmiotu "głupiego", czyli "nie posiadającego cech rozwijających użytkownika". Dziecko zostawione samo z głupią zabawką będzie jej zazwyczaj używać zgodnie z naturą obiektu. I nic wesołego, pożytecznego z tego nie wyniknie. Jeszcze prosta prawda. Najskuteczniej, najłatwiej i najtaniej rozwijają najprostsze zabawki. Kredki, papier, plastelina. To właśnie one stymulują wyobraźnię i intelekt dziecka, a o to przecież nam wszystkim chodzi. Im prostsza jest zabawka, im bardziej wielofunkcyjna lub niejednoznaczna - jak na przykład klocki - tym dłużej, skuteczniej będzie służyć. Jaka płynie konkluzja z wywodu, pokazującego przeróżne aspekty dobierania zabawek dla dzieci? Że wraz z kolorowym pudełkiem dajemy naszym dzieciom całkiem sporo z siebie. Albo zupełnie nic, jeśli nam się nie zechce.