Aneta Kręglicka: Mój przepis na młodość
Jedyna Polka, która zdobyła tytuł miss świata, mimo skończonych 50 lat wygląda jak milion dolarów. Jak ona to robi? Aneta zdradziła nam nie tylko tajemnicę swojej wiecznej młodości, ale też patent na sukces w biznesie.
Jaką kobietą jest pani w domowym zaciszu?
- W domu jestem normalną kobietą, normalną żoną i matką. Mam swoje obowiązki domowe: sprzątam, piorę, prasuję, gotuję, odrabiam z synem lekcje. Jeżdżę z rodziną na wczasy i narty. Jestem zwyczajną kobietą, która tylko od czasu do czasu pojawia się publicznie i być może dlatego ludziom wydaje się, że moje życie to pasmo sukcesów i przyjemności. Tymczasem ja wypełniam przyziemne obowiązki, które przypisane są kobiecie i matce, i wcale od nich nie uciekam.
W wieku 50 lat wygląda pani jak 30-latka. Jaka jest pani recepta na wieczną młodość?
- Zauważyłam, że dzisiaj kobiety dojrzałe w ogóle bardzo fajnie wyglądają. Obserwuję to u swoich koleżanek i znajomych. Są w podobnym wieku i wyglądają często lepiej niż kiedykolwiek, bo są świadome swojej kobiecości. Są już ukształtowane i spokojne. W moim przypadku receptą jest aktywność. Jestem osobą bardzo szybką, energiczną, całe życie intensywnie pracowałam i tak jest do dziś. To konserwuje. Do tego dochodzi aktywność sportowa. Trenuję co drugi dzień. To są zawsze dość intensywne treningi, dzięki którym utrzymuję formę. Biegam, ćwiczę na siłowni, robię ćwiczenia aerobowe, brzuszki. Dawno temu trenowałam gimnastykę artystyczną i ta potrzeba sportu wciąż we mnie jest. Ona mi pomaga, trzyma mnie w psychicznej równowadze. I wpływa na to, jak wyglądam.
Kiedy czuła się pani najpiękniejsza?
- Gdy urodziłam syna. Czułam się wtedy szczęśliwa, bo nagle odeszło napięcie zawodowe, które odczuwałam przez lata. Nagle to syn stał się najważniejszy. To był moment, kiedy poczułam się piękna nie tyle w znaczeniu powierzchowności, ile wnętrza. Spokojna, spełniona i szczęśliwa. A piękna pod względem urody nigdy się nie czułam. Nigdy nie było tak, że patrzyłam na siebie w lustrze z uwielbieniem i myślałam o tym, jaka jestem piękna. Wręcz przeciwnie. Do głowy mi to nie przyszło! (śmiech).
Ma pani opinię nieprzystępnej i zimnej.
- O to trzeba by zapytać tych, którzy tak o mnie mówią. Moi znajomi i współpracownicy wiedzą, że taka nie jestem. Choć faktycznie, w publicznych sytuacjach nie jestem wylewna. I być może przez to sprawiam wrażenie chłodnej. Ale muszę przyznać, że jest mi z tą opinią całkiem dobrze. Bo jestem taką osobą, która nie ze wszystkimi potrafi się zaprzyjaźnić. Bliskich przyjaciół mam tylko kilkoro. Relacje z nimi są dla mnie bardzo ważne i dbam o nie. To opinia tych ludzi jest dla mnie ważna. Oni mnie znają, wiedzą, jakim jestem człowiekiem. Natomiast opinia publiczna ma dla mnie mniejsze znaczenie, bo jest tworzona na podstawie wyrywkowych informacji. Ocena mediów nigdy nie jest obiektywna.
Jest pani kobietą sukcesu. Jakie cechy powinna mieć dobra bizneswoman?
- Trzeba mieć pomysł i być bardzo pracowitą. W dzisiejszych czasach to jest szczególnie ważne, bo interesów nie robi się już tak łatwo jak kiedyś i nie zarabia się już tak łatwo dużych pieniędzy. Trzeba się naprawdę mocno napracować, żeby osiągnąć te wyniki, które się osiągało kilka lat temu. W biznesie zawsze lubię być dobrze przygotowana. Podczas spotkań z klientami nigdy nie wykorzystuję swojej kobiecości. Nie podkreślam swoich atutów. Nie puszczam oczek, nie flirtuję. Mam zresztą taką naturę, że zwyczajnie nie potrafię tego robić. Do każdej sytuacji podchodzę profesjonalnie i rzeczowo. Żeby nikt mnie nie zagiął. Żebym była pewna tego, co mówię i co proponuję. Staram się być zawodowcem.
Podobno rozkręciła pani biznes, żeby pokazać, że jest nie tylko piękna, ale i mądra.
- Trochę tak było. Byłam wtedy młodą dziewczyną. Po zdobyciu korony miss świata miałam problem z tym, że patrzono na mnie tylko przez jej pryzmat. Miałam świadomość braku doświadczenia, jednak usilnie próbowałam pokazać że mam jakieś plany poza byciem miss. Oczywiście na początku moje działania były troszkę nieudolne, ale z czasem wychodziło mi coraz lepiej. Chciałam sprawdzić się zawodowo. Udowodnić, że ta historia z konkursem piękności jest tylko jakimś tam epizodem w moim życiu i że to nie będzie mnie determinowało. Od zawsze myślałam o sobie w kontekście jakiejś profesji, zawodu, w którym chciałabym się spełniać. I małymi krokami dochodziłam do pewności siebie w zawodzie. Dosyć szybko udowodniłam zresztą, że jestem osobą, która chce coś osiągnąć i wie, jak to zrobić.
Największe wyzwanie zawodowe?
- Było nim samo utrzymanie się na powierzchni. To był czas, kiedy agencje reklamowe dopiero powstawały. Boom na reklamy rozpoczął się później. Chciałam się po prostu utrzymać na rynku. Najważniejsze i najtrudniejsze było, żeby wciąż pracować, przystępować do nowych projektów, wygrywać przetargi - móc utrzymać firmę i dalej ją rozwijać. To był mój cel i wyzwanie. Iść do przodu. Moim sukcesem jest to, że jestem osobą niezależną. Zbudowałam sobie taką pozycję, że dziś projekty same do mnie przychodzą. Nie startuję już w przetargach, klienci sami się do mnie zgłaszają. Przeszłam na taki etap, w którym zajmuję się głównie konsultingiem. To dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie. Choć wciąż muszę pracować i nie odcinam kuponów, osiągnęłam spokój. Jestem spokojna o to, co się w moim życiu dzieje. A jednocześnie wciąż mam apetyt na więcej. Lubię poznawać nowe rzeczy. Lubię się uczyć, wciąż rozwijać.
Dlaczego udało się pani osiągnąć sukces?
- Bo jestem pracowita i solidna. To cechy, które zagwarantowały mi powodzenie w biznesie. Nie jestem przebojowa, nie idę po trupach do celu, nie zdobywam niczego za wszelką cenę. To nie ja. Oczywiście obieram sobie jakieś cele i do nich dążę, ale głównie dzięki pracowitości i podchodzeniu do pracy bardzo serio. Jestem zodiakalnym Baranem, dlatego bardzo nie lubię słuchać uwag, nie lubię być krytykowana. Staram się więc wszystko robić na sto procent, żeby uniknąć sytuacji, w której ktoś mi zarzuci, że coś zrobiłam źle. Całe życie pracuję. Nigdy nie pracowałam dla kogoś, zawsze byłam sama sobie szefem. Mam plany i pomysły, żeby robić rzeczy nowe.