Ania Dąbrowska: miłość zamiast samotności
Ania Dąbrowska szerszej publiczności dała się poznać w pierwszej edycji programu "Idol" - dotarła wówczas do finałowej dziesiątki. Jej pierwszym profesjonalnym doświadczeniem była współpraca z Andrzejem Smolikiem przy płycie Krzysztofa Krawczyka "Bo marzę i śnię", na której nagrała partie wokalne do ośmiu piosenek.
Wokalistka bardzo ceni sobie artystyczną niezależność, chce nagrywać kolejne płyty, jest szczęśliwie zakochana i przyjaźni się z muzykami grupy Cool Kids Of Death, o czym opowiedziała w rozmowie z Krzysztofem Czają.
Często odczuwasz samotność po zmierzchu?
Kiedyś często odczuwałam, natomiast teraz jestem szczęśliwie zakochana, więc raczej nie. Ten tytuł nie do końca odnosi się do mnie, ale raczej do innych osób, które posłużyły mi za inspirację przy pisaniu tekstów, ich samotności i przeżyć - nie tylko po zmierzchu.
Chodzi oczywiście o tytuł twojej debiutanckiej płyty, "Samotność po zmierzchu", która właśnie się ukazuje. Masz tremę?
Oczywiście, mam trochę tremy, aczkolwiek bardziej się cieszę.
Kiedy rozmawialiśmy w maju 2003 roku, powiedziałaś: "Nie oczekuję, że odniosę sukces komercyjny". Czy dziś to podtrzymujesz?
Oczywiście. W dalszym ciągu nie oczekuję sukcesu komercyjnego. Oczywiście lubię słuchać komplementów dotyczących płyty czy singla, natomiast generalnie na nic się nie nastawiam. Wolę być miło zaskoczona niż rozczarowana.
Czyli nie ma biznes planu typu: musimy sprzedać tyle i tyle egzemplarzy, żeby wyjść na swoje?
(śmiech) Może firma ma taki biznes plan, ale ja o nim nic nie wiem.
Powiedziałaś, że lubisz słuchać pochwał ze strony słuchaczy, co jest zresztą zrozumiałe. A co będzie, jeżeli publiczność przyjmie twój debiut wzruszeniem ramion?
Będę żyła i pracowała dalej. Mam w planach nagranie drugiej, trzeciej, czwartej płyty i nie poprzestanę na tej jednej tylko dlatego, że się ona nie przyjęła.