Aniołki Charliego: Niezła rozrywka

Są piękne, nie przebierają w środkach, pracują dla Charliego. Najwspanialsza tajna broń Ameryki po raz kolejny została odbezpieczona, a Natalie Cook (Cameron Diaz), Dylan Sanders (Drew Barrymore) i Alex Munday (Lucy Liu) jeszcze raz stają ramię w ramię, aby dać popis swoich umiejętności w filmie "Aniołki Charliego: Zawrotna szybkość".

fot./ Johannes Eisele
fot./ Johannes EiseleAFP

Film "Aniołki Charliego: Zawrotna szybkość" zadebiutował w polskich kinach 4 lipca 2003 roku. O pracy nad obrazem opowiadają twórcy filmu.

Kiedy w listopadzie 2000 roku na ekrany kin wchodził film "Aniołki Charliego", nikt z twórców filmu nie przewidywał, jak wielkim sukcesem miał się on wkrótce okazać...

Producent Leonard Goldberg: Nie przewidywaliśmy aż tak wielkiego sukcesu i szerokiego odbioru "Aniołków". Co prawda chcieliśmy z szacunkiem odnieść się do serialu, który dla kilku pokoleń fanów był prawdziwym hitem i przyciągnąć również tę "starszą" widownię, ale naszym zamiarem było także wprowadzenie trzech dziewczyn w nowe milenium. Poszukiwaliśmy zatem takich sposobów i środków wyrazu, jakie stanowiłyby mieszankę starych i nowych elementów. Dzięki reżyserowi McG udało nam się zainteresować filmem nie tylko nowe pokolenie wielbicieli tego rodzaju kina, ale również starszych widzów, pamiętających jeszcze serial telewizyjny.

Decyzja o podjęciu pracy nad kontynuacją przygód "Aniołków" zapadła nieformalnie wkrótce po zakończeniu realizacji pierwszej części filmu. Filarami pomysłu byli reżyser McG oraz trzy gwiazdy ekranu - Cameron Diaz, Drew Barrymore i Lucy Liu.

Drew Barrymore: Obiecaliśmy sobie, że projekt ten dojdzie do skutku pod warunkiem, że naprawdę będziemy mieli coś do powiedzenia - nie chcieliśmy się po prostu powtarzać. Powstawało zatem pytanie, w jaki sposób zrównoważyć ze sobą odpowiedzialność, którą sami na siebie nałożyliśmy, a przy tym dostarczyć widzom po raz kolejny porcję rzetelnej rozrywki. Naturalnie, wszystko zaczęło się od pomysłu na nową historię. W najnowszej części dowiadujemy się więcej na temat Aniołków, sięgamy nieco głębiej do ich przeszłości, staramy się zaostrzyć komediowy wymiar filmu, a także wzbogacić i "podkręcić" jego akcję.

Producentka Nancy Juvonen: W pierwszej części chodziło głównie o "wprowadzenie tematu", przedstawienie ogólnej koncepcji i głównych postaci filmu. Pomimo że bazowaliśmy na niezwykle popularnym serialu telewizyjnym, to jednak młodszym widzom te sztandarowe postaci po prostu nie były znane.

więcej >>

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas