Bananowi dżentelmeni: Sekrety Vox-u
Kiedy w Sopocie zaśpiewali „Bananowy song”, zdobyli tysiące kobiecych serc. Zawsze lubiliśmy oglądać ich na scenie razem. Ale drogi tych przystojniaków się rozeszły.
Najpierw błysnęli na festiwalu opolskim w 1979 r. Brawurowo wykonali piosenkę "W oczach masz nieba dwa", dostali za nią nagrodę. Śpiewali i tańczyli z dużą klasą, a wyglądali jak rasowi dżentelmeni. Zachwycili kobiety.
Sukces Vox-u nie był przypadkiem. Wokaliści szykowali się do debiutu przez dwa lata - razem z choreografem, kostiumologiem, reżyserem i lektorem języka angielskiego. A to dlatego, że zamierzali śpiewać amerykańskie kompozycje z lat trzydziestych. Ponieważ gierkowska rzeczywistość nie sprzyjała takim planom, przestawili się na rodzimy repertuar. Dzięki temu powstały przeboje: "Bananowy song", "Rycz Mała Rycz", "Szczęśliwej drogi już czas".
Dlaczego się rozpadli?
Grupę VOX założył Witold Paszt. Miał 25 lat, a za sobą sześć lat szkoły muzycznej, technikum rolnicze oraz dwa lata studiów muzycznych na lubelskim UMCS. Dołączyli do niego: Kozioł, Rynkowski i... Grzegorz Markowski, który potem śpiewał w Perfekcie. Markowski wybrał jednak solowe występy, zastąpił go więc Jerzy Słota, wówczas dyrektor domu kultury.
- Witek Paszt zajmował się aranżacjami wokalnymi, ja kompozycją - opowiadał po latach Ryszard Rynkowski. - Jurek Słota był specjalistą od ruchu scenicznego. Najbardziej oczytany - Andrzej Kozioł został ekspertem od tekstów.
Na scenie byli idealnie zgrani i wydawało się oczywiste, że tak jest i poza nią. Z początku rzeczywiście tworzyli monolit. Z czasem jednak zaczęło między nimi zgrzytać, aż w 1987 r. coś pękło. Jak wspomina Rynkowski, każdy z nich miał inną wizję grupy i żaden nie chciał odpuścić. Z kolei Paszt i Słota napomykają, że to z Rynkowskim nie dało się wytrzymać, ponieważ mu "odbiło". Z zakulisowych przecieków wynika, że dużo wtedy pił i wszystkim robił awantury. Po jednej z nich rozstali się.
Rynkowski rozpoczął karierę solową. Jego miejsce zajął Dariusz Tokarzewski, były wiolonczelista i kierownik muzyczny lubelskiego teatru. Dzisiejszy Vox nie jest tak popularny jak dawniej, ale nadal występuje, jako tercet: Paszt, Słota, Tokarzewski.
Golonka a la Vox
Czuję się człowiekiem spełnionym, pogodnym i szczęśliwym - zapewnia dzisiaj założyciel grupy, Witold Paszt. Jest dumny z osiągnięć Vox-u, lecz za swój życiowy sukces uważa... szczęśliwe małżeństwo. Mieszka w rodzinnym Zamościu, wychowali z żoną dwie córki, mają już nawet wnuki. Poza muzyką pasją pana Witolda jest gotowanie oraz piłka nożna. Twierdzi wręcz, że gdyby nie śpiewał, to zostałby... działaczem sportowym. Zawodowo zajął się biznesem, prowadzi hotel w renesansowych kamieniczkach na zamojskim rynku, przy przy ratuszu. Specjalnością jego restauracji jest... golonka a la Vox.
Jerzy Słota, kuzyn Paszta, koncertuje też indywidualnie. Komponuje muzykę na zamówienie, aranżuje piosenki. Jego 30-letni syn również występuje na estradzie, pod pseudonimem Tallib. Wydał dwie płyty i wystąpił w "Must Be The Music".
Najmniej wiadomo o Andrzeju Koziole, który sam odszedł z Vox-u w 1996 r. Od tego czasu unika mediów, sam nazywa się "estradowcem na emeryturze". Od lat pracuje jako lektor - jego głos można usłyszeć w radiu oraz w reklamach samochodów. Czytał też wiersze w audycjach literackich, nagrywał audiobooki.
Kariera Rynkowskiego
Największą gwiazdą został Ryszard Rynkowski. Los wynagrodził mu rozstanie z grupą. Artysta wyznaje, że był wtedy podłamany. Bał się przyszłości, chciał nawet występować na statkach wycieczkowych. Dopiero przyjaciele namówili go, żeby nagrał coś solo. Piosenki: "Wypijmy za błędy", "Dziewczyny lubią brąz", "Za młodzi, za starzy", "Intymnie" stały się przebojami, a nagranie "Życie to nowela" jest wizytówką serialu "Klan".
Gdy ukochana żona Hanna zmarła na raka piersi, Rynkowski został sam z nastoletnią córką. Ledwo się wtedy pozbierał, zwłaszcza że przez cały okres choroby tylko on jeden wiedział, że stan żony jest beznadziejny. Długo był potem sam - do czasu, gdy na jego drodze stanęła dużo młodsza fanka, Edyta. Pobrali się, mają 8-letniego synka Rysia, który jest wujkiem wnuków swojego taty, bo kiedy był już na świecie, córka artysty urodziła Jasia, a potem Ignasia.
Choć Rynkowski nie występuje już z kolegami z zespołu, mają ze sobą kontakt. Jednak jak wyznaje, nie wyobraża sobie, by jako 60-latek znów stanął z nimi na scenie w białym garniturze i śpiewał "Bananowy song".
Dorota Filipkowska