Cate Blanchett: Nie wpisuję swojego nazwiska w Google
Cate Blanchett na ekranie jest niczym kameleon, na czerwonym dywanie to ucieleśnienie elegancji i piękna. W czym tkwi sekret jej niebywałej pewności siebie? - Nie przywiązuję wagi do oczekiwań i osądów innych na temat tego, jak wyglądam - przyznaje.
Czerwony dywan bywa targowiskiem próżności, skąpanym w blasku fleszy. Jednak wiele gwiazd przyznaje, że to bardzo stresujący moment, w którym poddawane są one nieustającej ocenie, czasem również bezlitosnej krytyce. Aktorka Cate Blanchett zdradza, że sposobem na złagodzenie tego stresu jest psychologiczny trik, który stosuje.
- Myślę, że im bardziej czujesz się zrelaksowany, zarówno w sytuacji publicznej jak i prywatnej, tym bardziej możesz być sobą. Wejście na scenę jest bardzo stresujące. Zawsze powtarzam swoim dzieciom, że uczucie niepokoju jest bardzo zbliżone do uczucia ekscytacji, więc próbuję sobie wmawiać, że jestem podekscytowana, a nie zdenerwowana. To taka sztuczka - przyznaje w rozmowie z "Elle".
Jako osoba publiczna, aktorka mierzy się nie tylko z oceną swojego dorobku, ale również tego jak się prezentuje. Przyznaje, że najchętniej oddaje się w ręce specjalistów, którzy dbają o jej wizerunek. Podkreśla jednak, że nauczyła się dystansować do tego, co inni o niej myślą.
- Nie przywiązuję wagi do oczekiwań i osądów innych na temat tego, jak wyglądam. Może dlatego, że grałam tak wiele różnych postaci i przeszłam wiele metamorfoz, zarówno w filmie jak i w teatrze, moje postrzeganie samej siebie jest bardzo 'płynne'. Na czerwony dywan nie ubieram się po to żeby zyskać jak najwięcej lajków, nie obchodzi mnie to. Sekret polega na tym: nie wpisuj swojego nazwiska w Google i wyłącz media społecznościowe. To wyzwalające. - zapewnia.
- Co by się stało gdybyś powiedziała "tak" - Blanchett pyta w najnowszej kampanii zapachu Armani Si, którego jest ambasadorką. Sama przyznaje, że jedną z najlepszych rzeczy, którym powiedziała "tak" była rola we "Władcy Pierścieni".
- Ktoś mi kiedyś powiedział, że chyba nie chcę jechać do Nowej Zelandii i grać królowej elfów przez trzy tygodnie. Odparłam wtedy: - To Peter Jackson, żartujesz ze mnie?. Byłam bardzo zadowolona z tej decyzji - wspomina.
Zapytana o ukochane perfumy, przywołuje wspomnienie dzieciństwa i garderobę swojej mamy.
- Zakradałam się do jej szafy i myślałam wtedy: "tak pachnie kobiecość'. Moja babcia pachniała talkiem i fiołkami, mama była bardziej nowoczesna. Dorastałam w Australii, zapach oceanu, eukaliptusa i palonych krzewów przywołuje wspomnienia z dzieciństwa - przyznaje.