Czekoladę jadam rano
Tylko raz była na diecie. Swoją figurę zawdzięcza zdrowemu trybowi życia.

Bogusław Kaczmarek powrócił do Lechii






Artystka zawsze miała piękną, szczupłą sylwetkę. Nie jest ona jednak efektem jakiejś diety, a zdrowego sposobu życia. Natasza odchudzała się tylko raz w życiu, kiedy mała trzynaście lat. Trenerka gimnastyki artystycznej powiedziała jej wtedy, że jest za gruba i załamana aktorka postanowiła przejść na dietę.
Omijam fast-foody
- Po prostu nic nie jadłam. Piłam tylko wodę - opowiadała Urbańska w jednym z wywiadów. - Głupie to było okropnie, ale w tamtych czasach o zdrowym żywieniu jeszcze nikt nie słyszał. Piątego dnia nie miałam siły już wstać z łóżka.
To było jedyne podejście Nataszy do odchudzania. Teraz jej dbanie o sylwetkę polega głównie (poza intensywnym wysiłkiem fizycznym w pracy) na unikaniu niezdrowych rzeczy.
- Na szczęście omijam wszelkie fast foody - zdradza Urbańska. - Nie podjadam chipsów, paluszków, słodyczy. Jedyny grzech, do jakiego się przyznaje, to czekolada, którą je w małych ilościach i rzadko. - Nauczyłam się od mojej trenerki, żeby jadać ją wyłącznie rano - opowiada Natasza. - Żeby organizm zdążył w ciągu dnia wykorzystać te kalorie.
Wiejskie życie
Urbańskiej o wiele łatwiej jest się zdrowo odżywiać, odkąd razem z mężem - Januszem Józefowiczem i córeczką zamieszkała z dala od Warszawy, w domu na wsi, w Jajkowicach. Hodują kury, gęsi, kaczki i kozy. Natasza przyznaje, że tam żyje wolniej i spokojniej. Kiedyś często chodziła do restauracji. Teraz woli wracać do domu głodna, żeby zjeść coś zdrowego. Np. jajecznicę z jaj od własnych kur.
Pytana o sekret swojego świetnego wyglądu Natasza odpowiada, że to właśnie mieszkanie poza miastem tak jej służy.
- Przekonałam się już, że to, co jemy i jak żyjemy, ma wpływ na nasz wygląd i zdrowie - mówi.
Przebywanie blisko natury zmieniło jej nastawienie do wielu codziennych spraw. - Przestałam kupować produkty niewiadomego pochodzenia i jeść obiad w pośpiechu - opowiada.
- Nawet kiedy jesteśmy w teatrze, siadamy z Januszem, rozmawiamy, jemy w spokoju, a dopiero potem wracamy do pracy. Poza tym w swoim wiejskim domu ma warunki na wspaniały relaks.
- Kąpiel w stawie, w zimny wieczór wizyta w ruskiej bani, którą wybudowaliśmy obok domu. To lepsze niż pobyt w SPA - opowiada Natasza.
Śródytuły pochodzą od redakcji INTERIA.PL.