Ja jestem tym złym!
Ma bardzo dużo cierpliwości do dzieci. jednak to on, a nie jego żona Katarzyna Figura, jest w ich domu tym złym policjantem.
PANI: W jakim języku porozumiewa się Pan z dziećmi, a w jakim żona?
Kai Schoenhals: Ja tylko po angielsku, Kasia, babcia i niania po polsku. Zależy nam na tym, by nasze córki mówiły językami obojga rodziców.
Gdzie najchętniej spędzacie razem wakacje?
Lubimy jeździć po świecie. Koko miała dopiero 21 miesięcy, a była już w 21 krajach. Jechaliśmy z nią kiedyś do Chorwacji samochodem i świetnie to znosiła. Tak samo jak podróż samolotem na Bali. Nie odwiedzamy ciągle tego samego miejsca. Tylko w Polsce jeździmy najchętniej na Mazury. Teraz do Giżycka, gdzie otworzyliśmy z Borysem Szycem nową restaurację KomPassPort. Nasze córki chodzą do tego samego przedszkola, a teraz będą miały gdzie się spotykać też podczas wakacji. Zamierzamy żeglować, pływać. Kaszmir i Koko podoba się każde miejsce, gdzie jest woda.
Różnica wieku między dziewczynkami to dwa lata. Trudno zajmować się dziećmi, które przychodziły na świat w takim odstępie czasu.
Nie wiem, jak Kasia to zrobiła, że dała sobie radę. Sypiała po cztery godziny, a potem szła do pracy. Dziś cieszy nas to, że między córkami jest mała różnica wieku. Są sobie bliskie, nawet łóżka chcą mieć złączone.
Kiedy Pan poczuł, że jest gotowy zostać tatą?
Zawsze chciałem mieć dzieci. Jesteśmy z Kasią razem od lutego 1998 roku. Po półtora roku wzięliśmy ślub. Powiedziałem wtedy żonie, że będziemy mieć dzieci, ale jeszcze nie w tym momencie. Ona musiała ustabilizować karierę, znaleźć swoje miejsce w teatrze, filmie, telewizji, ja chciałem rozkręcić restaurację i przeżyć coś, co jest niemożliwe, kiedy pojawiają się dzieci. Pracowaliśmy nad tym ciężko, ale udało się, więc w sylwestra 2001 roku oznajmiłem, że już czas...
Jak Pan zareagował, kiedy usłyszał: "Kochanie, będziemy mieli dziecko"?
Było to w dość dziwnym momencie.
Kasia pracowała na planie "Zemsty" Andrzeja Wajdy, a ja prowadziłem ostre negocjacje w sprawie restauracji. I nagle przychodzi SMS od żony: "Jestem w ciąży". Poczułem ogromne wzruszenie, przeprosiłem więc i wyszedłem, żeby opanować emocje. Nie mogłem do Kasi zadzwonić, bo wiedziałem, że ona stoi przed kamerą. Tak to jest w XXI wieku...
Przez ostatnie miesiące przed narodzinami Koko żona była w Stanach.
Tworzyłem wtedy restaurację w Warszawie. Mogłem spędzać z Kasią tylko tydzień w miesiącu w Stanach. Dojechali tam do niej mama i tata oraz syn Aleksander. Wpadłem do nich tylko raz, a potem dopiero dwa tygodnie przed rozwiązaniem.
I pewnego dnia żona mówi: "Kochanie, zaczęło się". Wpadł Pan w panikę?
Nie. Torby były spakowane, wszystko zaplanowane. Zrobiłem wtedy Kasi zdjęcie na tle wschodzącego słońca. Promienie tak padły na jej brzuch, że było widać dziecko! Zdenerwowałem się tylko, gdy podczas porodu okazało się, że pępowina owinęła się noworodkowi wokół szyi. Koko nie oddychała przez kilka minut. Dostała 4 punkty na 10. Kasia była zmęczona, a jednak czuła, że coś jest nie tak. Ja miałem w głowie tylko: "Co się stanie, jak wrócimy do domu sami?". Wszystko dobrze się skończyło. Dziś Koko ma 5 lat i rozwija się wspaniale.
Narodziny Kaszmir poszły lepiej?
Druga córka przychodziła na świat w Warszawie. Sprawy ułożyły się tak, że nie mogliśmy polecieć do Stanów. W klinice mieliśmy świetną opiekę. Pępowina znowu owinęła się wokół szyi dziecka, ale obyło się bez problemów.
Czy pomagał Pan opiekować się dziećmi?
Zmieniałem pieluchy, kąpałem je. Nie boję się małych dzieci. Kasia karmiła Koko piersią przez ponad rok. Dwa miesiące po porodzie wróciła na plan filmu "Żurek" Ryszarda Brylskiego, a potem "Ubu Król" Piotra Szulkina. Mleko mi dowożono, a ja karmiłem niemowlaka z butelki.
Córki różnią się między sobą?
Obie są sprawne i silne. Koko lubi się przytulać, ciągnie ją do ludzi, daje się przekonać, gdy w pierwszym odruchu powie "nie". Kaszmir to indywidualistka. Jak powie "nie", to nic jej nie przekona.
Jest Pan dobrym ojcem?
Tak, bo mam dużo cierpliwości. Kiedy córki marudzą nad śniadaniem, czekam, aż skończą. Poświęcam im tylko, ze względu na swoją pracę, za mało czasu. Wczoraj byłem zajęty do drugiej w nocy, Kasia miała zajęcia od szóstej rano. Musimy więc się dzielić obowiązkami.
Kto w waszej rodzinie jest dla dzieci dobrym, a kto złym policjantem?
Ja jestem tym złym! Kasia tak kocha córki, że jej serce mięknie. Mama szybciej pozwoli zjeść drugiego cukierka niż tata.
Córki Pana zmieniły?
Bardzo. Kiedyś dużo balowałem. Dziś wolę posiedzieć z dziećmi w domu. Nie tracę czasu na bankiety, przyjęcia. Nie chcę "robić za małpę". Dzieci są cudem.
Czy rzuciłby Pan wszystko, gdyby usłyszał: "Tato, tęsknimy za tobą, wracaj"?
Nie mam co do tego wątpliwości. Bywało, że umówiłem się na dziewiętnastą, a któraś z córek powiedziała nagle: "Ale przeczytaj mi bajkę". Przesuwałem spotkanie. Normalne.
Rozmawiał Maciej Gajewski