Jadwiga i Dariusz Basińscy: Wymodlone małżeństwo
Bawią publiczność do łez podczas występów swojego kabaretu Mumio. Wzruszają, gdy z wiarą opowiadają, jak Bóg działa w ich życiu i małżeństwie.
- Bywa, że się kłócimy (śmiech). Gdyby nie Pan Bóg, Kościół, wiara, pewnie już dawno byśmy się rozlecieli - mówią Jadwiga i Dariusz Basińscy.
Małżeństwem są od 18 lat, doczekali się czwórki pociech: Rocha (16), Magdy (13), Basi (10) i Benka (6). Choć dziś na pierwszym miejscu stawiają Boga, to przyznają, że nie zawsze tak było. Oboje długo błądzili, zanim odnaleźli swoją drogę do Stwórcy.
Dariusz w młodości uczestniczył w lekcjach religii, przystąpił do sakramentu bierzmowania, ale potem z wiarą było mu nie po drodze. - Na początku lat dziewięćdziesiątych zacząłem się buntować i przestałem chodzić do kościoła - opowiadał. Wrócił na jego łono dzięki przyjaciołom. Do niczego go nie namawiali, lecz każdego dnia dawali świadectwo swoją życiową postawą.
Poznali go też ze wspaniałym księdzem, z którym prowadził długie rozmowy, zanim zdecydował się przystąpić do sakramentu pojednania. Kiedy klękał przed konfesjonałem, był pełen obaw. Z drżącym sercem wyznawał grzechy.
- Pamiętam jedną z pierwszych spowiedzi krótko po moim powrocie do Kościoła - wspominał potem Dariusz Basiński. To, co usłyszał od kapłana, zaskoczyło go: "Śmiej się z siebie, zobacz swoją biedę, nieporadność. Takim kocha Cię Bóg. Dziwisz się, że grzeszysz, a powinno być odwrotnie. Powinieneś dziwić się, że nie grzeszysz. Bo tylko Jego mocą możesz nie upadać" - powiedział mu wtedy duchowny.
Dariusz przyznaje, że wcześniej zupełnie inaczej spostrzegał Stwórcę. Od dzieciństwa miał wpajane, że "Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze". Takie przekonania spowodowały, że bał się Pana. Słowa spowiednika dodały mu otuchy i uspokoiły.
Z kolei jego żona Jadwiga nigdy nie zwątpiła, ale w pewnym momencie straciła żarliwość i cały entuzjazm. - Stawałam się coraz bardziej letnia. Nie byłam ani zimna, ani gorąca. Po prostu w pewnym momencie było mi wszystko jedno - wyznała po latach szczerze.
Para poznała się przed laty w katowickim Teatrze GuGalander. Gdyby nie Jacek Borusiński, z którym potem stworzyli Mumio, nie byliby razem. Jadwiga miała 21 lat i przyszła na casting. To Darek decydował, kogo przyjąć do zespołu. Wcale mu się nie spodobała. Innego zdania był zachwycony dziewczyną Borusiński. Przekonał kolegę, żeby dać jej szansę. - Jadzia często mi to wypomina - mówi ze śmiechem Darek.
Kto pierwszy się z kim zakochał?
Dziś już nie pamiętają, komu najpierw szybciej zabiło serce. - Żona twierdzi, że to ja się w niej pierwszy zakochałem, ja myślę, że było odwrotnie - przekonuje Dariusz. Choć w jednym z wywiadów Jadwiga wyznała, że męża sobie wymodliła, to prawdą jest, że początkowo broniła się przed tym uczuciem.
- Myślałam, że skoro razem pracujemy, a "nie wyjdzie nam", to rozpadnie się zespół. Szybko okazało się jednak, że są zgranym duetem nie tylko na scenie, ale i w życiu. Zdecydowali się na ślub. Wkrótce na świecie pojawiły się dzieci. Basińscy zaczęli odnosić spektakularne sukcesy na polu zawodowym.
Polacy pokochali ich kabaret Mumio. Dostawali wiele nagród, nie mogli też narzekać na zarobki. Mimo to, coraz częściej czuli, że ich życiu brakuje głębi. Przełomem okazał się wakacyjny wyjazd. Namówił ich na niego Darek Malejonek, znany z Maleo Reggae Rockers. Dzięki niemu trafili do neokatechumenatu, z którym są związani do dziś.
- Byliśmy wyjałowieni, gdy nie mieliśmy wspólnoty, kiedy chodziliśmy tylko w niedzielę do kościoła i wiedzieliśmy, że to nie przekłada się na nasze życie - mówią.
Oboje zaczęli żarliwie się modlić, a tego, jak należy rozmawiać z Bogiem, uczyli się od dzieci. - Są szczere. Myślę, że tak powinno porozumiewać się ze Stwórcą: "Boże daj, bo tego potrzebuję". A nie kręcić: "Boże, widzisz, że inni mają ciężką sytuację, ale gdybyś mógł mi pomóc..." - opowiadała Jadwiga. Basińscy przekonują, że Stwórca nigdy nie pozostaje obojętny na wołanie wiernych.
Bóg wysłuchuje naszych próśb
- Już kilka razy przytrafił mi się cud - wyznała Jadwiga. Artystka cierpiała na wrzody jelit, ale choroba z dnia na dzień ustąpiła. - Poszłam się dokładnie przebadać i lekarz powiedział, że wyglądam tak, jakbym nigdy ich nie miała - wspomina. Ale to nie jedyna sytuacja, kiedy Bóg szybko zainterweniował.
Jadwiga, zrozpaczona alkoholizmem bliskiej osoby z rodziny, prosiła: "Boże, rób coś, ratuj!". Na cud nie trzeba było długo czekać: - Ten ktoś przestał pić. Natychmiast. Następnego dnia - mówi.
Basińscy przeżyli też traumatyczną sytuację, gdy ciężko zachorowała ich córeczka. Dziewczynka przyszła na świat dwa dni po śmierci Jana Pawła II. Wkrótce potem zaniemogła. - Miałam pewność, że cały świat modli się za papieża i jednocześnie za naszą Magdę. Od tego momentu Jan Paweł II stał mi się jeszcze bliższy - wyznaje Jadwiga.
Basińscy swoim świadectwem chętnie się dzielą - biorą udział w katechezach, rekolekcjach. Uważają to za obowiązek. - Gdy zaczynasz zauważać, że Bóg ratuje ci życie i przychodzi w chwilach twych największych słabości, nie możesz o tym nie mówić - podsumowuje Dariusz.
Kinga Frelichowska