Jestem dziewczyną, ewenementem i wyjątkiem
Powinniśmy równać do tych, którzy są przed nami, a nie za nami - mówi Natalia Kowalska, kobieta, która postanowiła złamać stereotyp "baby za kółkiem". Startami w Formule 2 udowadnia, że wyścigi samochodowe nie są już tylko męskim sportem. Nie boi się szybkiej jazdy i wypadków na torze. Jej głównym celem i marzeniem jest Formuła 1.
Natalia Kowalska: - Po pierwsze to inna seria wyścigowa. Formuła 1 jest królową sportów motorowych. Technologie i inne aspekty są na najwyższym poziomie. Z takich rzeczy bardziej organizacyjnych: cechą F1 jest różnorodność teamów i marek, wszyscy zajmują się rozwojem własnego bolidu. U nas jest to monomarka, czyli kierowcy jeżdżą na bolidach wyprodukowanych przez Williamsa, team Formuły 1 i na silnikach Audi.
- Na pewno technologia odgrywa mniejszą rolę w Formule 2, bo wszyscy teoretycznie powinniśmy dysponować tym samym. Natomiast kolejna różnica to moc silnika. W Formule 2 wynosi prawie 500 koni mechanicznych. W F1 jest to już ponad 700, co automatycznie wpływa na okrążenie, które jest trochę lepsze, szybsze.
- Są dwa starty w czasie weekendu, natomiast Formuła 1 ma jeden, tylko że ich Grand Prix trwa półtorej godziny. Natomiast u nas jeden wyścig F1 jest tak jakby podzielony na dwie 45-minutowe części. My jeździmy tylko w Europie(w tym roku odbył się jeszcze wyścig na torze w Maroko), a Formuła 1 jeździ po całym świecie.
Jeśli chodzi o szybkość to jest podobnie?
- U nas prędkość wynosi do 300 km/h, natomiast w Formule 1 to jest ponad 300 km/h. Jeśli chodzi o odczucie, to nie ma różnicy. Obojętnie - czy się jeździ 200, 300 czy 350 - jest ono podobne.
Nie odczuwasz strachu przed szybką i niebezpieczną jazdą bolidem. To czego się boisz?
- To prawda. W tych czasach przywiązanie do bezpieczeństwa na torze jest ogromne. Ciężko o poważne wypadki. Odpukać. Prawda jest taka, że przewracając się na ulicy może nam się coś poważniejszego stać. Nigdy nie traktowałam wyścigów jako sportu ekstremalnego. Jest on mniej "kontuzjogenny", niż chociażby piłka nożna czy tenis. Czuję się bezpiecznie na torze. Czego się boję poza wyścigami? Mam lęk wysokości, ale nie paraliżujący, potrafię sobie wytłumaczyć, że nic się nie dzieje.
Jak traktują cię inni kierowcy, mężczyźni w Formule 2?
- Chyba normalnie. Każdy zdaje sobie sprawę, że jestem dziewczyną, a w tym sporcie ewenementem i wyjątkiem. Nie wydaje mi się, żeby traktowali mnie jakoś dziwnie i inaczej. Ulgowo tym bardziej. Co najwyżej w drugą stronę, szczególnie na torze. Jak wiadomo panowie nie lubią przegrywać z dziewczynami tym bardziej w sporcie, który uważają za swój.
- Jestem przyzwyczajona do tego, że jestem jedyną kobietą w stawce, bo tak naprawdę jeżdżę od czwartego roku życia. Nie widzę w tym nic dziwnego. Może też dlatego, że zaczęłam jeździć dzięki mojej siostrze. Z niej brałam przykład. Nigdy nie zwracałam uwagi na to, że była sama wśród chłopaków.
- W tym sporcie? Na pewno to, że tak dużo zależy od szczęścia i umiejętności pozyskania sponsorów. Jest to sport jak każdy inny, bez jakiegokolwiek budżetu bardzo ciężko jest się przebić.
- W tenisie i każdej innej dyscyplinie jest tak samo. Natomiast my czasami znajdujemy się w sytuacji, gdy nie można jechać na trening, bo nie ma potrzebnego budżetu. Zasadniczo nie dostaniemy się nigdzie nie mając pieniędzy, ale jeżeli mamy pieniądze, a nie mamy talentu, to też się nigdzie nie dostaniemy. To działa w dwie strony, ale najpierw te pieniądze trzeba mieć. Niestety. To jest to, co mi najbardziej przeszkadza.
Ty długo szukałaś sponsora, przez ponad rok...
- Przez półtora roku nie jeździłam w ogóle, nie trenowałam, nie testowałam. Także z tego powodu myślę, że jestem jednym z ewenementów w wyścigach. Byłam w stanie wrócić po tak długiej przerwie, nie straciłam kontaktów ze stawką. Jak wiadomo, moim sponsorem jest Cyfra +. Nasze rozmowy trwały jakiś czas. Myślę, że nie mogę tutaj mówić, jak nam się to udało. Dobrze jest mieć media za sobą, tym bardziej jeśli jest to mój własny sponsor. To tylko dobrze rokuje na przyszłość.
Przed startem potrzebujesz ciszy, powtarzasz w myślach okrążenia na torze. Jak spędzasz czas po wyścigu?
- Po wyścigu nie mam go za dużo. W sezonie do Polski przyjeżdżam na kilka dni pomiędzy startami. Kiedy jeszcze chodziłam do liceum, poświęcałam ten czas na odrabianie zaległości w szkole, ćwiczenia na siłowni i znowu wyścigi. Teraz mam czas na relaks i odpoczynek przed kolejnym weekendem startowym, spotkania ze znajomymi, czasami wyjście do kina. Całe moje życie kręci się jednak wokół wyścigów.
W Polsce, właściwie oprócz Roberta Kubicy, nie pisze się o innych świetnych kierowcach. Ile razy zwątpiłaś w to, że osiągniesz wyznaczony cel? Bierzesz pod uwagę to, że nie dostaniesz się do Formuły 1? Co wtedy?
- Formuła 2 to najwyższa i najszybsza seria, w której jeździłam do tej pory. Bolid w F2 jest szybki, ma dużo mocy, odpowiada mojemu stylowi jazdy. Myślę, że dokonaliśmy dobrego wyboru. Moim celem, jak większości kierowców wyścigowych, jest Formuła 1. Do tego staramy się dążyć. Oczywiście, że jest taka możliwość, że się do F1 nie dostaniemy. Jednak moim głównym postanowieniem jest wyżyć ze sportu, sprawić, żeby wyścigi były moją pracą. Jeżeli nie uda mi się dostać do Formuły 1 to postaram się znaleźć, może brzydko powiem, pracę w jakieś innej serii wcale nie mniej prestiżowej, np. w Stanach. Nie tylko Formuła 1 jest na świecie, z czego - jak widzę - nie wszyscy zdają sobie sprawę. Na razie jednak skupiamy się na tym, dopiero potem będziemy się zastanawiać nad innymi rozwiązaniami.
W mediach zazwyczaj mówi się o Robercie Kubicy i Formule 1. Rozumiem, że jest ci trudno się przebić na tej płaszczyźnie.
- Myślę, że o tyle łatwiej, że jestem kobietą. To ewenement. Mimo wszystko jestem po Robercie Kubicy kierowcą najwyższej serii wyścigowej - Formuły 2. Właściwie nigdy nie zabiegałam o popularność czy bycie w mediach. Natomiast jest jedna sprawa, z której sobie zdaję sprawę - jeżeli chce się pozyskać sponsorów, to w tych mediach trzeba być, trzeba być rozpoznawalnym. Pod względem marketingowym bycie kobietą jest zaletą.
Twoim celem jest Formuła 1. Z którym kierowcą, w jakim zespole chciałabyś jeździć?
- Celem każdego kierowcy jest trafić do najszybszego teamu, jaki jest w danym momencie. Kiedyś tym niekwestionowanym liderem było Ferrari. Każdy kierowca chciał tam jeździć razem z Schumacherem. Teraz najszybszy jest Red Bull. Nie wiem z kim chciałabym jeździć w zespole. Na pewno z doświadczonym kierowcą, od którego mogłabym się dużo nauczyć.
Twój ulubiony kierowca to...
- Innemu kierowcy ciężko jest mówić o ulubionym kierowcy. Jest kilku zawodników Formuły 1 z którymi ja osobiście rywalizowałam, więc nie mogę powiedzieć, że to są moi ulubieni kierowcy. Miejmy nadzieję, że z większością będę rywalizowała w przyszłości w F1.
- Jeśli chodzi o osoby, które podziwiam, to na pewno z przeszłości Ayrton Senna. Także Robert Kubica jest przykładem dla kierowców z Polski, że można się wybić, że z takiego małego kraju może wyjść taki "duży" kierowca, mam na myśli oczywiście umiejętności i talent.
Jakie cechy, według ciebie, musi posiadać kobieta, która startuje w tzw. "męskich" sportach?
- Ciężko jest mi odpowiedzieć na takie pytanie. Tak naprawdę ja od 4. roku życia byłam przygotowywana do bycia kierowcą wyścigowym, a nie do bycia kobietą w sportach motorowych. Jeśli chodzi o sam warsztat, to się niczym nie różni od tego, co musi umieć mężczyzna czy standardowy kierowca startujący w wyścigach. Ciężko jest wymienić jakiekolwiek cechy, które miałyby odróżnić płci w tym sporcie.
- Pierwsza myśl to, że dziewczyna fizycznie nie jest w stanie podołać. My nie podnosimy ciężarów, nie jesteśmy kulturystkami. Oczywiście trzeba mieć siłę, dużą wydolność, być wytrenowanym. Ja od małego dużo czasu spędzam trenując, przygotowując się fizycznie do wyścigów. Nigdy nie mogłam narzekać na formę. Na kartingach byłam jednym z lepiej fizycznie przygotowanych zawodników, mimo że jeździłam tylko z samymi mężczyznami.
Jak przygotowujesz się do wyścigów?
- Moje przygotowanie fizyczne to codziennie siłownia, bieganie, treningi obwodowe i wydolnościowe. Kierowca nie może mieć dużych mięśni, natomiast musi być silny, mieć dużą wydolność. To jest trening na małych ciężarach z wieloma powtórzeniami, bieganie, treningi. Moim przygotowaniem psychicznym jest głównie analiza, przegląd materiałów, telemetrii, nauka torów. Liczy się przede wszystkim nastawienie bojowo- rozsądne.
Planujesz wakacje?
- Mój urlop wygląda tak, że w poniedziałek lecę do Portugalii i jestem tam cały tydzień. Następnie wyjazd do Anglii, potem jestem w Polsce przez 7 dni. Znowu na wyścig do Czech i mam nadzieję, że uda mi się pojechać do Koszalina do domu, bo w tym roku byłam tam pięć dni.
- Jeśli chodzi o okres zimowy to jest on okresem intensywnego przygotowania fizycznego do kolejnego sezonu, także czasem testów i treningów. Na to też oczywiście potrzeba budżetu. Jest też taki plan, żeby testować w Formule 2 i innych seriach wyścigowych, może jeszcze wyższych. Miejmy nadzieję, że będzie dobrze.
Kiedyś przestaniesz startować w wyścigach samochodowych. Co będziesz wtedy robić? Jak wyobrażasz sobie siebie i swoje życie za 10 - 20 lat?
- Aż tak daleko nie wybiegam. Moje cele są dosyć krótkofalowe. Jak wiadomo, głównym jest dostać się do Formuły 1 i - powiedzmy sobie szczerze - nie mam na to 20 lat. Obecnie studiuję zarządzanie po angielsku na Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, w jakimś celu to robię. Jednak zawsze chciałabym być związana z motosportem.
Jakim samochodem jeździsz prywatnie? Dostałaś już jakieś mandaty za przekroczenie szybkości?
- Zasadniczo nie dostaję mandatów, mimo że sporo jeżdżę. Natomiast jeśli chodzi o samochód to jest on szybki, wyścigowy, ale nie jeżdżę nim szybko. Obiecuję i przyrzekam (śmiech). Staram się nie szaleć. Zdaję sobie sprawę z tego, że ulica to nie tor. Jeśli kierowcy chcą się wyszaleć, to najlepiej jeździć na zamkniętym placu, bo na ulicy to szkoda zdrowia.
Co myślisz o stereotypie "baby za kółkiem"?
- Uważam, że są zarówno źle jeżdżące kobiety, jak i źle jeżdżący mężczyźni. Są też dobrze jeżdżące kobiety i dobrze jeżdżący mężczyźni. Poznałam mężczyzn, którzy jeżdżą tak, że szkoda gadać...
Jaka jest Natalia Kowalska w życiu prywatnym?
- Ostatnio podczas wywiadu pani dziennikarka powiedziała, że jestem strasznie stanowcza. Myślę, że jest to jedna z cech, którą się wynosi z wyścigów. Trzeba szybko reagować i podejmować decyzje, które wpływają na mnie i na cały mój team, bo jest to sport zespołowy. Wydaje mi się, że jestem realistką, nie marzycielką. Dlaczego? Bardziej ze względu na brak czasu. O to jaka jestem, najlepiej byłoby zapytać moich znajomych. Mam grupę zaufanych przyjaciół, wśród nich nie jestem kierowcą wyścigowym, ale sobą. Jestem osobą energetyczną , która dużo się śmieje. Czasami jednak trzeba znaleźć czas na spokojne przemyślenia.
Rozmawiając z tobą, można odnieść wrażenie, że wierzysz w siebie i wiesz czego chcesz.
- Ogólnie wiara w siebie i wyznaczanie sobie celów jest ważną rzeczą dla każdego i tak powinno być. Dlaczego zadowalać się jakimiś małymi rzeczami, jeżeli możemy przez całe życie iść do przodu, stawać się lepszymi? Powinniśmy równać do tych, którzy są przed nami, a nie za nami. Dlaczego mam się w szkole zadowalać średnią 4,0 jeśli najwyższą jest 5,0? Ktoś tę średnią ma, więc jest to wykonalne. Trzeba próbować iść dalej i tę średnią uzyskać. To jest oczywiście tylko przykład. Jedna z ważniejszych rzeczy to wyraźnie wyznaczona drogę, oczywiście nie po trupach.
Pewność siebie pomaga...
- Dokładnie. Trzeba być pokornym, ale znać swoją wartość, wiedzieć na co nas stać. Konstruktywną krytykę powinniśmy przyjmować z pokorą, a różnymi niewybrednymi komentarzami nie warto się przejmować i załamywać. Na pewno wokół nas będą osoby, które nie będą nam życzyły najlepiej.
Czyli do działania bardziej motywuje cię krytyka?
- Jestem osobą, która stara się przyjmować krytykę. Zawsze próbuję się poprawić, albo chociaż przeanalizować daną sytuację. Natomiast krytyka a'la fora internetowe jakoś na mnie specjalnie nie działa, staram się nie przejmować.
Twoje motto życiowe to...
- Nie ma godziwego życia bez ryzyka, powiedział Pascal. Zasadniczo nie mam jakiegoś przewodniego motta, dla mnie jest ważne, żeby wyznaczyć sobie cel i do niego realistycznie dążyć. Taka jest moja myśl przewodnia.
Kto jest twoim autorytetem?
- Na pewno moi rodzice są dla mnie przykładem na to, jak się powinno żyć. Oni mnie wszystkiego nauczyli od samego początku. Myślę, że są autorytetem, jeśli chodzi o typowo życiowe rzeczy i wyścigowe. Oboje rodzice wspierali mnie tak samo, bali się o mnie. Na pewno mama to bardziej pokazywała. Tata był związany z treningami, był moim mechanikiem, trenerem. Był bezpośrednio ze mną, natomiast mama była tym duchem, który zawsze wspierał. Na pewno moja siostra. To ona i tato nauczyli mnie całego warsztatu wyścigowego. Rodzina jest najważniejszą częścią mojego życia, to jej wszystko zawdzięczam. Jeśli chodzi o kierowcę to na pewno Senna. Było kilka osób, które miały wpływ na to jaka jestem.
Jaki powinien być twój wymarzony mężczyzna? Musi być kierowcą?
- Jak dla mnie, nawet może nie być związany z wyścigami. Ciężko mi mówić o takich rzeczach szczerze mówiąc. Jako, że jestem dosyć wysoką osobą, on też powinien być wysoki. Z charakteru nie powinien być osobą zamkniętą w sobie. Na pewno miły, sympatyczny z poczuciem humoru, z którym można porozmawiać na wiele tematów. Wiem, że jakiś czas temu pojawił się artykuł z dziwnym tematem "Chłopaka nie mam i mieć nie będę" czy coś podobnego. To dziwnie zabrzmiało. Nie jestem żadną feministką. Po prostu nie mam czasu, żeby się angażować. Nie chcę skrzywdzić siebie i tej drugiej osoby, bo np. przez dwa miesiące jestem w domu 10 dni. Poza tym ciężko byłoby utrzymać taki związek. Mam bardzo dużo przyjaciół i znajomych, na razie mi to wystarcza.
Największe marzenie niezwiązane ze sportem?
- Moje życie i prywatne, i zawodowe obraca się wokół wyścigów, one są moim priorytetem. Nie mam marzeń nie związanych ze sportem. Głównym celem i założeniem jest Formuła 1.
Zauważasz oznaki popularności?
- Moim celem nie jest bycie rozpoznawalną. Są osoby, które do mnie podchodzą, chcą porozmawiać, pogratulują. Oczywiście jestem zawsze otwarta na takie rzeczy, to jest bardzo miłe. Zdecydowanie ja nie gryzę... (śmiech). Jeśli ktoś by mnie rozpoznał i chciał do mnie podejść, to ja zapraszam serdecznie. Zawsze jestem chętna porozmawiać.
Co zrobisz, jeśli zadzwonią do ciebie z propozycją udziału w "Tańcu z gwiazdami"?
- Ciężko mi powiedzieć. W sezonie to raczej niemożliwe, bo nie ma mnie wtedy średnio co trzeci dzień. Chyba jeszcze za wcześnie, by mówić o takich rzeczach. Na pewno miło by było dostać taką propozycję. Według mnie jest to wyróżnienie dla wszystkich.