Joanna Brodzik: Nie muszę się malować i dobrze mi z tym!
W jedną z bohaterek nowego serialu "Nie rób scen" wciela się Joanna Brodzik. Gra kobietę po trzydziestce, która idzie przez życie z uśmiechem, mimo że jest nieperfekcyjna. Na planie Brodzik nie musi się ani specjalnie malować ani stroić. Bardzo sobie to chwali.
Andrzej Grabarczuk: Co skłoniło panią do przyjęcia roli Anki w serialu "Nie rób scen"?
Joanna Brodzik: - Postać Anki pojawiła się w odpowiednim momencie mojego życia. Kiedy mam trochę mniej obowiązków związanych z macierzyństwem. Kiedy jestem w takim stanie duchowym i fizycznym, że mogę pozwolić sobie na to, żeby grać komedię. Bo to łatwe nie jest. Potrzeba kondycji. Ucieszyło mnie również to, że Anka wyraźnie różni się od bohaterek, jakie grałam dotychczas.
- Podobało mi się, że jest niedoskonała, że metrykalnie jest ode mnie młodsza. Ma temperament. Bardzo ją polubiłam. Chciałabym poznać kogoś takiego jak ona w prawdziwym życiu. Ale w tym serialu najbardziej chyba uwiodło mnie to, że w tak inteligentny, błyskotliwy sposób opowiada o codziennych problemach, łamie wiele tematów tabu. Mam nadzieję, że pomoże Polakom w radzeniu sobie z pewnymi trudnymi sytuacjami.'
Czy w związku z tym, że serial jest komediowy, atmosfera na planie była wesoła?
- Mówi się, że gdy na planie jest zbyt wesoło, sam film czy serial już tak śmieszny nie jest. Jakby nie było, u nas naprawdę momentami było bardzo wesoło. Dzisiaj miałam szczęście obserwować pierwszych widzów, którzy oglądali razem z nami odcinek serialu, czyli was dziennikarzy. Z ogromną ulgą stwierdzam, że reakcje były pozytywne. Więc jednak dobra atmosfera przekłada się jakoś na energię serialu. Twórcy serialu postawili na właściwych ludzi. Między nami, aktorami szybko pojawiło wzajemne zrozumienie, darzymy się serdecznością. Praca nad tym serialem sprawia nam ogromną przyjemność.
Przy kręceniu której sceny śmialiście się najgłośniej?
- Ekipa miała duży ubaw, kiedy zobaczyła mnie w stroju frywolnej pokojówki. Mi nie było tak do śmiechu, ale cóż. Podczas kręcenia tej sceny na planie było jakby więcej ludzi. Pojawili się np. wszyscy kierowcy, którzy zwykle są na zewnątrz (śmiech).
Podobno pani stanowisko w charakteryzatorni było bardzo skromne...
- Jako Anka właściwie gram bez makijażu. Jedyne co robię, to tylko uzupełniam ilość piegów. Ma to swoje plusy, bo przychodzę do pracy i nie muszę się malować, ani szczególnie ubierać. Gram przecież kobietę nieperfekcyjną. Nie można wyobrazić sobie bardziej komfortowej sytuacji.
Ważnym egzaminem urodowo-modowym dla każdej kobiety jest studniówka. Jak sobie pani z nim poradziła?
- Nakręciłam sobie wtedy włosy na piwo. To, co stało się z moją głową po rozkręceniu papilotów, było katastrofą. Przelewanie wrzątkiem nie bardzo pomagało. W końcu ze względu na stan włosów zdecydowałam się na kok. Gdy chodzi o kreację, sama sobie ją uszyłam. Tutaj nie było komplikacji.
Bohaterki serialu często spotykają się na swojej ulubionej ławeczce na placu zabaw i rozprawiają o życiu. A pani gdzie najchętniej plotkuje z koleżankami?
- Sceneria nie ma większego znaczenia. Najważniejsze, żeby nasz klub księżniczek - grupa moich przyjaciółek, zebrał się w jednym miejscu. Czy to będzie kuchnia w domu, restauracja czy ławeczka - to nie ma znaczenia. Znaczenie ma to, żebyśmy wszystkie naraz mogły powiedzieć, co nam leży na sercach. Żeby można było poczuć tę ulgę, którą czuje się tylko wtedy, kiedy można się przejrzeć w oczach swojej przyjaciółki.