Joanna Kulig: Opatrzność czuwa nade mną

Nie wyobraża sobie życia bez Kościoła i jest wdzięczna Bogu za to, że na jej drodze postawił męża. Swoje wiejskie pochodzenie uważa za wielki potencjał. – Opieram się na wartościach chrześcijańskich – podkreśla Joanna Kulig.

Joanna Kulig i jej maż, Maciej Bochniak
Joanna Kulig i jej maż, Maciej BochniakArtur Zawadzki/REPORTEREast News

W dzieciństwie co niedziela musiała zdążyć na mszę świętą na 10 rano. Bo w maleńkiej Muszynce koło Krynicy Zdrój, rodzinnej wiosce aktorki, niedzielna eucharystia odbywała się tylko raz. A Joanna śpiewała psalmy.

W kościelnych ławkach zasiadała cała rodzina: mama, tata, dwie młodsze siostry  oraz dwóch starszych braci. Nie sądzili, że kiedyś Joanna, która chętnie występowała  na lokalnych festynach, dożynkach, apelach, będzie znaną na świecie aktorką. Rodzice wychowywali ją  w wierze.

- Gdy byłam dzieckiem, kościół stanowił dla mnie centrum wszechświata: życie kręciło się wokół parafii. Należałam do Dziewczęcej Służby Maryjnej. Zbierałyśmy datki na misje i ubrania dla ubogich. Czytałyśmy prasę katolicką, na mszę przygotowywałyśmy śpiewy, w Boże Ciało szłyśmy w procesji. Dlatego bardzo dobrze wspominam swoją parafię. Myślę, że to dzięki temu potrafiłam w dorosłym życiu oprzeć się na wartościach chrześcijańskich i przejść dojrzałą transformację wiary - opowiadała w jednym z wywiadów.

Byłam pewna od początku

Joannie, która jako szesnastolatka wygrała "Szansę na sukces" w odcinku poświęconym Grzegorzowi Turnauowi, a w wielkim finale zajęła trzecie miejsce, przysłowiowa woda sodowa nie uderzyła do głowy. Nie zmieniły jej także kolejne, coraz bardziej imponujące osiągnięcia filmowe, łącznie z Europejską Nagrodą Filmową, którą otrzymała w zeszłym roku za rolę w "Zimnej wojnie".

- Zawsze będę zwyczajną Aśką z Muszynki. Korzenie to mój wielki potencjał - podkreśla aktorka. Bardzo często odwiedza rodzinne strony. - Taka jest, jaka była. Nic się nie zmieniła. Ona jest bardzo sympatyczną osobą - podkreślają mieszkańcy wioski. Szczególnie dumni są Kuligowie.

Aktorka bliskich zawsze stawiała na pierwszym miejscu. Kiedy jej brat Piotr poważnie zachorował i zapadł w śpiączkę, Asia szukała dla niego najlepszych specjalistów i pomagała finansowo. Nie miała też nigdy wątpliwości, że chce założyć własną rodzinę. Swojego męża, Macieja Bochniaka, scenarzystę, reżysera i fotografa poznała 13 lat temu na planie filmu "Środa, czwartek rano". Dla Joanny to była pierwsza główna rola. Maciej zatrudniony był jako mikrofoniarz. Od razu zwrócili na siebie uwagę.

Joanna Kulig
Joanna KuligJacek Dominski/REPORTEREast News

- Jestem osobą wierzącą, dlatego myślę, że Opatrzność nad nami czuwała, że się odnaleźliśmy, że trwamy przy sobie - mówiła. W grudniu 2009 roku powiedzieli sobie: "Tak". - Wszyscy się dziwili, że tak wcześnie się pobraliśmy. Ale ja byłam pewna od początku. Zdecydowaliśmy się na ślub, bo dla nas to ważny rytuał  - podkreślała. W ich małżeństwie nie ma cichych dni. Oboje mają podobne charaktery i wolą dążyć do zgody niż do konfliktów. - Jesteśmy z Maćkiem bardzo szczęśliwi.

Naturalnie chciałabym jak najwięcej grać, śpiewać, spełniać się zawodowo. Ale jeżeli nie będzie kolejnych propozycji, raczej się nie załamię. Kino to nie wszystko - zapewniała zaraz po ślubie. Już na początku małżeństwa była gotowa na dziecko. Jednak na to, by zostać mamą, musiała czekać długie dziewięć lat. Niekiedy przychodziły chwile załamania i zwątpienia. Czas płynął nieubłaganie, a maleństwo się nie pojawiało. Właśnie wtedy wiara pomagała jej przetrwać najboleśniejsze momenty.

Spełniło się największe marzenie

Kiedy w minionym roku okazało się, że zostanie matką, radość Joanny nie miała granic. - Dziecko to jedno z moich największych pragnień - podkreślała. Aktorka w ostatnich miesiącach ciąży wyjechała do Ameryki. "Zimna wojna" nominowana była do Oscara, a Asia wymieniana jako potencjalna kandydatka do tej nagrody za główną rolę kobiecą. Statuetki nie zdobyła, ale to nie miało dla niej większego znaczenia. W lutym w Los Angeles na świat przyszedł synek aktorki, Jaś. Rodzice spędzili z nim w Hollywood pierwszy miesiąc jego życia, a potem wrócili do Polski.

Joanna nie do końca dobrze czuła się za oceanem. Bardzo brakowało jej bliskich, przede wszystkim mamy i sióstr, języka ojczystego oraz kościoła. Źle wspominała zwłaszcza pierwszego listopada, który spędziła w minionym roku w USA. - Było mi smutno, bo nie mogłam iść na groby. Pomyślałam, że poproszę koleżankę, żeby mi przywiozła znicze. Tutejsze Halloween to coś innego - wyznała.

Synek przewartościował życie małżonków. Joanna jednak nie mogła całkowicie poświęcić się maleństwu. Niedawno z Francji przyszła propozycja zagrania w serialu. Aktorka zabrała Jasia ze sobą i pojechała nad Sekwanę. - Bycie mamą i praca na planie to prawdziwe wyzwanie. Ale daję radę - podkreśla. Serial jest przewidziany na osiem odcinków, więc dni zdjęciowych nie będzie dużo.

Asia tęskni za mężem i nie może doczekać się powrotu do Polski. - Maciek jest doskonałym organizatorem. Mam poczucie, że to on opiekuje się naszym domem. Jestem bardzo wdzięczna Bogu, za to, że on stanął na mojej drodze  - mówi.

Ludzie i wiara
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas