Kasia Wilk: Robię swoje najlepiej jak umiem

Kasia Wilk powraca w wielkim stylu. Wokalistka ostatnio zachwyciła swoich fanów porcją nowej muzyki, która niesie za sobą ważne przesłania. To między innymi właśnie o nich mówi w naszym wywiadzie. - Cudze opinie odbijają się ode mnie. Kiedyś bardzo chciałam spełniać oczekiwania innych. Wychodziłam na scenę i zastanawiałam się, czy zadowalam wszystkich i czy podoba się mój wygląd, mój śpiew i zachowanie. Gdy spotykałam się z niemrawą publicznością, byłam prawie pewna, że nie bawiła się dobrze z mojego powodu, że byłam niewystarczająca - przyznaje Kasia Wilk.

Na muzyczny powrót Kasi Wilk fani czekali od lat
Na muzyczny powrót Kasi Wilk fani czekali od latmateriały prasowe

Katarzyna Drelich, INTERIA.PL: - Leopold Tyrmand napisał, że "Wraca się wyłącznie do tych, których się kocha. Albo nie wraca się nigdzie i do nikogo". Co jest w twoim muzycznym powrocie tym, co kochasz najbardziej?

Kasia Wilk: - Długo starałam się zrozumieć, co to jest, aż powoli zaczęłam otwierać na to oczy. Choć nie uważam, żebym porzuciła scenę muzyczną, bo praktycznie cały czas czynnie koncertuje i działam, to wielu uważa, że moje nowe single "Chowam się" oraz "Ciągle mnie masz" to swoisty wielki powrót. Fakt minęło kilka lat od ostatniej publikacji i wiąże się to z takim samym uczuciem podniecenia jak lata temu.

W odpowiedzi na twoje pytanie - zrozumiałam, że kocham uczucie latania, które daje mi wyjście na scenę. Nie ma w moim życiu innej sfery która uskrzydlałaby mnie bardziej na ten moment. Tworzenie utworu od podstaw do momentu wykonywania go przed publicznością jest emocjonujące na każdym etapie, ale organiczne spotkanie z człowiekiem, do którego mogę wysłać emocjonalną bombę wibracyjną i dać ujście swoim uczuciom jest darem, z którego chcę świadomie i bez przeszkód korzystać, unosząc się przy okazji.

Nie każdy, kto ma talent, ma możliwość, by go wykorzystać. 

- I nie ma nic złego w tym, jeśli ludzie tego nie robią. Niektórzy mają talent do malowania, a wolą parzyć kawę i to też jest w porządku. Wykorzystywanie talentów powinno  działać w zgodzie z samym sobą. Gdy wzięłam się za projektowanie, wiele razy słyszałam: "Dziewczyno, ty masz taki talent wokalny, skończ z tymi strojami!". Nie rozumiem tego typu uwag i nie toleruję podważania moich wyborów. Czuję, że szufladkowanie to nadal etykieta naszego społeczeństwa. Nie widzę przeszkód, żeby robić i jedno i drugie. Jeśli i jedno i drugie sprawie tyle samo satysfakcji.

Mam jakiś plan na życie i chce spokojnie go wdrażać, bo co jeśli z różnych przyczyn ze śpiewania pozostało mi ledwie kilka lat? Kto poza samą sobą zapewni mi bezpieczeństwo?  Podejmowanie ryzyka uczy i pcha ku jakiejś drodze, a zbieranie doświadczeń i samorozwój  tworzy wypadkową tego, kim w rezultacie jesteśmy. Była pandemia, gdy zaczęłam rozwijać swoją "drugą gałąź", nie potrafiłam siedzieć na miejscu bez pracy, dziś po dwóch latach działania zwracam się się ku planowi A, którym jest muzyka, z największym szacunkiem. Nie dlatego, że plan B się nie powodzi, lecz dlatego, że mogę całkowicie docenić plan A za to, że mnie przytulił i pozwolił tak długo trwać.

Miałaś kiedykolwiek poczucie presji w związku ze swoim talentem?

- Czułam ogromną presję. Ludzie mówili, że jestem utalentowana, padały rzecz jasna miłe słowa, które doceniam. Ale one stworzyły w mojej głowie ogromny ciężar oczekiwań wobec siebie. Zaczęłam do tego z wysokiego C ze znakomitymi piosenkami, które gniotły każdy mój kolejny pomysł. Chciałam za wszelką cenę im dorównać i tworzyć zawsze same przeboje, co oczywiście jest niemożliwe. Z perspektywy czasu wiem, że to nie wyścig i że każdy mój sukces czy porażka miały swój właściwy moment i były przez życie napisane właśnie takie, jakie miały być i dotknęły mnie we właściwym czasie. Dziś wyrażam wewnętrzną gotowość na sukcesy kolejnych piosenek, ale nie prężę się i nie spinam. Moje dwa plany na życie powodują większą swobodę w muzyce i większy luz na to, co się z nią dalej stanie. Idę dalej bez ulegania i presji i nie żyję przeszłością. Robię swoje najlepiej jak umiem.

I nie odbijasz się od cudzych opinii.

- Cudze opinie odbijają się ode mnie. Kiedyś bardzo chciałam spełniać oczekiwania innych. Wychodziłam na scenę i zastanawiałam się, czy zadowalam wszystkich i czy podoba się mój wygląd, mój śpiew i zachowanie. Gdy spotykałam się z niemrawą publicznością, byłam prawie pewna, że nie bawiła się dobrze z mojego powodu, że byłam niewystarczająca.

W jednym z wywiadów wspomniałaś nawet, że każde pierwsze pięć piosenek na koncercie to była gonitwa myśli: "Czy wszystkim się podoba?". Co sprawiło, że odeszłaś od myślenia o zadowalaniu innych?

-  Zaczęłam pracę nad sobą, poczuciem własnej wartości i nad samoakceptacją. Przytuliłam się w końcu i przestałam sobie dowalać. Skończyłam z krytycznym myśleniem o sobie i zaczęłam słuchać  wewnętrznego głosu, który próbował się przebić i mówił mi, co jest dobre. Dzięki niemu wzmacniam asertywność i staję się mocniejsza. Okazuje sobie więcej szacunku. Zrozumiałam, że nie jestem w stanie zadowolić wszystkich, choćbym stawała przed nimi na głowie. Zrozumiałam, że nie ma sensu stawać w wyścigu po coś tak niemożliwego i że mojej wartości nie określają inni ludzie. Oczywiście wspaniale, gdy doceniają piosenkę, bo czymże jest artysta bez publiczności? Natomiast skoro już jestem na scenie, to nie mogę robić "fikołków" w celu zdobycia uwagi, wystarczy wystąpić możliwie najlepiej i być w tym wszystkim autentycznym.

"Pamiętam, jak pod jednym występem, pomimo stu miłych komentarzy, jeden negatywny potrafił mnie dobić na kilka dni"
"Pamiętam, jak pod jednym występem, pomimo stu miłych komentarzy, jeden negatywny potrafił mnie dobić na kilka dni"materiały prasowe

Zwłaszcza, jeśli występujesz przed ogromną publicznością. Dodatkowo, w internecie jest grono anonimowych obserwatorów, którzy stale komentują każdy ruch, jeśli jesteś znana. Mówiłaś, że choć z wyboru unikałaś show-biznesu, to i tak w pewnym momencie przytłoczyły cię komentarze internautów. Jak przez to przechodziłaś?

- Przepłaciłam to ogromnym stresem i utratą zdrowia. Już teraz wiem, jak bardzo to było szkodliwe dla mnie i jak bardzo szkodliwe jest teraz dla młodych, chłonnych i niepewnych siebie ludzi. Niby wszyscy wiedzą, czym jest hejt, że wiąże się to z ich frustracją i kompleksami, bo normalny człowiek nie ma naturalnej potrzeby obrażać w sieci, ale i tak nadal potrafi pustoszyć pewność siebie i poczucie własnej wartości i ciężko mieć go "gdzieś". Hejt dorasta od momentu pojawienia się szeroko rozumianego internetu na świecie. Moje pierwsze wystąpienia na scenie nie były aż tak komentowane w sieci. Po zaledwie kilku latach można było już komentować wszystko, zawsze, wszędzie i językiem mistrzów. Jedna wpadka może położyć karierę budowaną latami. To poczucie mocno usztywnia.

Pamiętam, jak pod jednym występem pomimo stu miłych komentarzy jeden negatywny potrafił mnie dobić na kilka dni. Do tego stopnia, że odczuwałam fizyczny ból i niemoc wstania z łóżka. Staram się słuchać swojego ciała, wiem, jakie jest mądre i jak mocno przetwarza bodźce z zewnątrz. Wiem już, co jest nie moje, a o co szczególnie zadbać, żebym czuła się dobrze w świecie, w którym żyję. Ten muzyczny "powrót" jest podszyty spokojem i dystansem i nowe piosenki są tego efektem.

Twój nowy singiel "Ciągle mnie masz" opowiada m.in. o bezrefleksyjnym zrywaniu znajomości. Media społecznościowe bombardują nas przekazami, że jeśli ktoś wydaje się być toksyczną osobą, to powinniśmy od niej uciekać. To może być ciężkie, jeśli w grę wchodzi empatia i wrażliwość na drugiego człowieka. Jak ważne jest dla ciebie, aby twój głos przebił się przez przekaz o odcinaniu ludzi?

- Nie ma nic złego w odcinaniu się od osób toksycznych i niebezpiecznych i wiem, co to znaczy. Czasem musimy zadbać tylko o siebie, ale warto zaznaczyć, że odrzucanie drugiego człowieka przychodzi nam z coraz większą bezrefleksyjną łatwością. Pewnie, że nie muszę komuś pomagać, jeśli nie chce. Nie muszę odbierać telefonu, jeśli nie chcę, nie muszę odwiedzać, interesować się, jeśli nie chcę. Jasne, ważne jest, by myśleć o sobie, ale nie można myśleć tylko o sobie. Żebyśmy się dobrze zrozumiały. Moja piosenka "ciągle mnie masz" jest sprzeciwem wobec bezrefleksyjnego odwracania się. Wiem, że ludzie dookoła nas z pozoru uśmiechnięci mają swój krzyż na barkach i nie mają siły go dźwigać. "Cięgle mnie masz" jest o podtrzymaniu tego ciężaru. Mimo iż na nas spada jego część i dodatkowo niesiemy swój. Wola walki i empatia ma tutaj kluczowe znaczenie.

Nie bez powodu mówi się, że najbardziej rozwijamy się w relacjach.

- One są moim zdaniem najważniejsze w życiu. Rozwijają i dają poczucie bezpieczeństwa, relacje utrzymują młodość i lotność umysłu. To w oczach drugiego człowieka możemy zobaczyć, kim naprawdę jesteśmy. Jestem introwertyczną osobą stadną, która dała ludziom mnóstwo szans, ale też sama otrzymała ich bardzo wiele, bo popełniam błędy jak każdy. Przywiązuję się do ludzi i walczę o nich. Ale też nie zabiegam o kontakt, jeśli to nie działa w dwie strony. Jestem długodystansowcem i nie oceniam wyborów. Wiem, że kij ma dwa końce, a medal dwie strony.

Wracając do tematu świadomości własnego ciała, chciałabym zapytać cię o wątek projektowania kostiumów kąpielowych i twojej marki IceWolf. Jak ważny w tych działaniach jest ruch bodypositivity i czym on dla ciebie jest?

- Warto we wstępie zaznaczyć, że ruch bodypositivity to nie jest promowanie otyłości i nie jest tylko o wadze. Ten ruch dotyczy wszystkiego co normalne i dotyczy 95% ciał na świecie, które mogą mieć inny kształt, kolor i fakturę od tego promowanego w mass mediach. Zaledwie 5 procent kobiet na świecie wygląda tak, jak modelki na plakatach. A co z resztą? Reszta goni ten kanon.

Od lat wpaja się nam, że określony wygląd zewnętrzny jest synonimem atrakcyjności, zdrowia i musi być dla kobiet i mężczyzn czymś najważniejszym i pożądanym. A najważniejszy jest balans miedzy ciałem, duszą i umysłem. Dbanie o ciało powinno być rozpatrywane w kontekście zdrowia a nie wyglądu. Dlatego moje projektowanie kostiumów kąpielowych stało się synonimem walki o normalizowanie normalności i o zdrowie psychiczne kobiet a także mężczyzn, bo temat zaczyna dotykać również mężczyzn. Staram się nagłaśniać problemy związane z zaburzeniami odżywiania, które dotyczą znacznej części społeczeństwa i uświadamiać, że w wyniku zaburzeń zakrzywiamy rzeczywistość związaną z postrzeganiem własnego ciała, po czym sprzedajemy błędne myślenie o ciele swoim dzieciom.

A dlaczego stroje? Bo się znam na kroju. Całe życie coś w swoim ciele maskowałam, wydłużałam i stosowałam techniki, które odejmą mi kilogramy. A obecnie nie znam kobiety, która nie czułaby wewnętrznego sprawdzianu akceptacji swojego ciała, występując publicznie w stroju. Weszłam w niszę, która wychodzi na przeciw każdym kształtom i projektuję tak, by wesprzeć każdą sylwetkę. Te stroje to tylko synonim mojej misji, która występuje pod szyldem #zlasylwetkanieistnieje. Staram się wykorzystywać swoje możliwości pokazywania się w mediach do zwrócenia uwagi na ten obecnie już niebezpieczny dla młodych ludzi problem dotyczący gloryfikacji określonej sylwetki, fitfobii i pogoni za konkretnym standardem piękna. Zachęcam do korzystania z pomocy psychodietetyków i mam nadzieje, że świadomość społeczna w temacie podejścia do swojego ciała wzrośnie. A każda kobieta w rozmiarze "niestandardowym" będzie czuć się akceptowana, rozumiana i warta swojej ceny.

Mówisz o tym, jak ważny dla ciebie jest przekaz dotyczący życia w zgodzie ze swoim ciałem. Usłyszymy to również w twoich piosenkach?

- Tak. Mam kilka tytułów które nawiązują do bycia wystarczającym "Dość Dobry" do bycia silnym " Słaba". Nie da wydłubać z moich tekstów mnie. Kobiety, która od pandemii przeszła metamorfozę życia i zaczęła otwierać szerzej oczy, stała się przedsiębiorczynią i aktywistką, a to wszystko za sprawą własnych bolesnych odkryć, które obraca w konstruktywne działanie.

Atrakcje na Majorce. Czy warto udać się do delfinarium?INTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas