Kiedy gram, nie ma przypadków

Krystyna Janda to niewątpliwie jedna z najsłynniejszych polskich aktorek. Jej role w filmach Andrzeja Wajdy "Człowiek z marmuru" i "Człowiek z żelaza", uczyniły z niej symbol polskiego kina. Od lat nieprzerwanie występuje w teatrze, poza pracą jej pasją jest fotografia.

fot./ Marek Ulatowski
fot./ Marek UlatowskiMWMedia

W Gdyni jury pod przewodnictwem Andrzeja Wajdy przyznało Krystynie Jandzie nagrodę za najlepszą pierwszoplanową rolę kobiecą w filmie "Parę osób, mały czas". Obraz otrzymał również nagrodę dziennikarzy akredytowanych przy festiwalu.

Podczas festiwalu opowieściom Krystyny Jandy o pracy nad tymi dwoma tak odmiennymi projektami przysłuchiwała się Anna Kempys.

INTERIA.PL: Jak zaczęła się pani przygoda z "Wróżbami kumaka"?

Krystyna Janda: Z "Wróżbami kumaka" byłam związana od początku. Już trzy lata temu pisałam listy intencyjne do Niemców, współproducentów filmu, którzy prosili mnie wówczas o swego rodzaju gwarancje. Pisałam, że bardzo chciałabym zagrać tę rolę i gwarantuję, że jeżeli realizacja filmu dojdzie do skutku, to ja w każdej chwili będę gotowa grać.

Scenariusz filmu powstał na podstawie głośnej powieści Güntera Grassa, opowiadającej o miłości Polki i Niemca, w ogóle o stosunkach polsko-niemieckich. Co panią zainteresowało w tym tekście?

Jestem przede wszystkim wielbicielką książki i sposobu opowiadania, jaki został w niej użyty. Opowieść o związku Polki i Niemca jest opowieścią z drugiej ręki. To wygląda tak, że ktoś coś zapisał, po czym autor ze słyszenia i z czytania dziennika dopowiada w wyobraźni jak to było. Zostawia to bardzo duży margines dla czytelnika na własną interpretację. To wyjątkowo udało się w tej książce.

Kim jest pani bohaterka?

To Polka, z zawodu konserwator dzieł sztuki, która wraz z Niemcem zakłada w Gdańsku Polsko-Niemieckie Towarzystwo Cmentarne. Przy okazji pomiędzy tymi dojrzałymi ludźmi zawiązuje się uczucie. Moja rola ma rodowód komunistyczny. Gram kobietę, która była członkiem partii, ta charakterystyka w tym filmie jest dość wyraźna. Na planie było zabawnie - z jednej strony scenarzyści traktowali mnie jak cytat z filmów Andrzeja Wajdy, a z drugiej - była to kobieta, która miała zupełnie inny rodowód.

więcej >>

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas