Kimberley Walsh chce sfilmować swój poród

Najwyraźniej ciężarna Kimberley Walsh chce pójść w ślady Kendry Wilkinson. Podobnie jak modelka, Walsh zdecydowała się na stworzenie filmowej relacji ze swojego porodu.

Kimberley Walsh
Kimberley WalshGetty Images

Po szaleństwie selfie wśród celebrytów zapanowała nowa moda. Tym razem zarezerwowana tylko dla ciężarnych. Gwiazdy spodziewające się dziecka, decydują się na zarejestrowanie porodu, a czasem, również na jego upublicznienie. Chęć posiadania takiej "pamiątki" wyraziła ostatnio Kimberley Walsh.

Za stworzenie filmu odpowiedzialny ma być chłopak piosenkarki. "Jestem podekscytowana faktem, że wkrótce zobaczę moje dziecko" - mówi Walsh w rozmowie z dziennikarzami OK! Magazine. "Poprosiłam Justina, żeby sfilmował poród. Powiedział mi, że nie może się już doczekać, kiedy wróci do domu ze mną i dzieckiem" - opowiada gwiazda.

Wygląda na to, że Walsh chce zachować nagranie w domowym archiwum i traktować je jako pamiątkę, w przeciwieństwie do innych celebrytek, które z narodzin dziecka urządziły prawdziwy spektakl. Kendra Wilkinson, która niedawno po raz drugi została mamą, deklarowała, że chciałaby pokazać swój poród w... reality show.

"Chcę pokazać swój poród w telewizji, bo od dziesięciu lat w niej występuję i dzielę się z ludźmi swoją codziennością" - mówiła w rozmowie z dziennikarzami portalu Celebuzz. "Nie wiem, co w tym złego. Ludzie zobaczą tylko krew i łożysko" - tłumaczyła.

Brytyjska celebrytka, Josie Cunningham, posunęła się o krok dalej i niedawno rozpoczęła sprzedaż biletów na własny poród. W rozmowie z dziennikarzami nie kryje, że kieruje nią głównie chęć zysku. W porównaniu z Wilkinson i Cunningham, Walsh naprawdę trudno uznać za skandalistkę.


INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas