Kristen Stewart nienawidzi bycia sławną
26-letnia piękność, która zyskała największą popularność w 2008 roku, gdy wcieliła się w postać Isabelli "Belli" Swan w filmie "Zmierzch", bardzo chciałaby zostać reżyserem, ale wyznała, że nadal kocha aktorstwo. Mimo to nie lubi rzeczy, które wiążą się z byciem aktorką.
Powiedziała:
- Gdy pracuję na planie filmu, to zapominam, że jestem znana i o tym, że muszę wchodzić w interakcje z ludźmi na bardzo osobistym poziomie. Jednak dla nich nie jest to nic osobistego. Nie jest to zrównoważona relacja.
Piękna aktorka nie lubi tego, co pociąga za sobą jej zawód, ale przyznała, że praca wielokrotnie ją ocaliła.
Wyznała:
- Gdy pracuję, to mam silne poczucie tożsamości. Gdy mam zły dzień z powodów egzystencjalnych lub hormonalnych, gdy coś mnie dołuje, to cieszę się, że muszę wtedy iść do pracy. Czasami wszystko jest w stanie popsuć mi humor.
Mimo iż Kristen chciałaby chociaż jednego dnia nie być rozpoznawaną, to przyznała, że gdyby nie była sławna, to pewnie bardzo chciałaby znaleźć się w świetle reflektorów.
W rozmowie z magazynem "ELLE" wyznała:
- Może byłabym bardziej pewna siebie? Może miałabym publiczne konto na Instagramie i miałabym obsesję na punkcie liczby osób obserwujących mój profil, ponieważ pragnęłabym uwagi?
- Byłabym jedną z tych osób, które głośno rozmawiają w restauracji. Musiałabym zwracać uwagę innych. Aktorzy lubią, gdy inni na nich patrzą. Gdy jestem w miejscu publicznym, to jestem zaprzeczeniem tej tezy. Wtedy myślę sobie: Proszę, zostawcie mnie w spokoju. Ale jednocześnie pragnę zwracać na siebie uwagę. To takie dziwne.