Kronika zapowiedzianej śmierci

Ta śmierć nie była zaskoczeniem. Nawet dla jej rodziców. Najbardziej utalentowana piosenkarka naszych czasów, Amy Winehouse, umierała na oczach świata. Nikt nie potrafił jej pomóc.

Ta śmierć nie była zaskoczeniem
Ta śmierć nie była zaskoczeniemGetty Images/Flash Press Media

Uzależniona od narkotyków, nikotyny, alkoholu, cierpiąca na bulimię i anoreksję, chorobę afektywną dwubiegunową, nieprzeciętnie uzdolniona kompozytorka i piosenkarka udawała, że ma kontrolę nad swoim losem. Pije i bierze narkotyki, bo tak wybrała. Bo to jej "przyjaciele", dostępni zawsze i wszędzie. Bo nie chce iść na odwyk. Bo cierpi, nie mogąc znaleźć ukojenia w miłości. Bo nie znalazł się nikt, kto by miał na nią jakikolwiek wpływ... Choć mogła, nie użalała się nad sobą w wywiadach.

Jej dzieciństwo nie było przecież usłane różami. Ukochany ojciec Mitch miał drugą rodzinę, matkę Amy zdradzał przez osiem lat, zanim ostatecznie wyprowadził się do kochanki. W szkole Amy też nie miała lekko. Głównie dlatego, że już jako mała dziewczynka dokładnie wiedziała, czego chce i czego nie chce. Chciała śpiewać i tworzyć. Nie chciała się dostosować.

"Gdy weszła na przesłuchanie, od razu wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z geniuszem. Amy przypominała mi Judy Garland. Roztaczała wokół siebie wyjątkową aurę" - mówi nauczycielka Winehouse z prestiżowej Sylvia Young Theatre - szkoły dla artystycznie uzdolnionych dzieci. Amy jej nie skończyła. Nawet geniusz nie mógł się przecież wciąż spóźniać na lekcje i wagarować...

23 lipca ochroniarz znalazł artystkę martwą w jej londyńskim domu. Leżała w łóżku. Sama.

Joanna Łazarz

Nowy większy SHOW - elegancki magazyn o gwiazdach! Jeszcze więcej stron, więcej gwiazd i tematów! Więcej przeczytasz w najnowszym wydaniu magazynu, w sprzedaży od 1sierpnia!

Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas