Lepiej być nie może

Jak miłość potrafi odmienić mężczyznę! Lada dzień przyjdzie na świat jego czwarte dziecko. Zawodowo też super: poprowadzi nowe show, wrócił do aktorstwa. Kiedyś dziennikarze się go bali. A teraz? Można się zakochać...

Dla Urbańskiego nie ma większego szczęścia niż ojcostwo / fot. Paweł Wrzecion
Dla Urbańskiego nie ma większego szczęścia niż ojcostwo / fot. Paweł WrzecionMWMedia

Pan ten program poprowadzi. Ale podobno wziął też pan udział w internetowym castingu...
- Zrobiłem sobie próbę na stronie internetowej voice.tvp.pl. Wykonałem miks, który zwykle śpiewam dziecku na dobranoc. Wiązanka kolęd zmieszana z przedwojennymi piosenkami i repertuarem Starszych Panów.

Ile punktów pan dostał w skali od 1 do 10?
- Czy musimy o tym mówić?

Musimy. Proszę się przyznać.
- No dobrze, dostałem trzy z małym haczykiem. Nie wracajmy do tego tematu (śmiech).

A żona próbowała swoich sił?
- Muszę ją namówić. Jest przecież z wykształcenia dyrygentem i świetnie śpiewa.

Wszystko już gotowe na przyjęcie nowego członka rodziny?
- Jasne. Chociaż mamy teraz zdecydowanie mniejsze "spięcie techniczne" niż przy narodzinach pierwszej córeczki Stefanii. Ale ekscytacja jest taka sama jak dwa lata temu.

Będzie chłopiec czy dziewczynka?
- Oboje z żoną od samego początku chcieliśmy mieć niespodziankę. Poznamy płeć, gdy dziecko się urodzi. Im dalej w las, tym mocniej się tego trzymamy. Poród już lada dzień. Niedługo wszystko będzie jasne.

Wakacje były czy dopiero będą?
- Teraz mam gorący czas w pracy - "The Voice" ruszył pełną parą. Mam nadzieję, że w sierpniu uda nam się całą rodziną spędzić choć tydzień w domku na wsi.

Jest pan w połowie Bułgarem. Proszę rozstrzygnąć dylemat, który kurort lepszy: Słoneczny Brzeg czy Złote Piaski?
- Ja wolę omijać zatłoczone kurorty. Przede wszystkim radzę jechać tam po sezonie, na przykład we wrześniu. Murowana pogoda, doskonała plaża i ciepłe morze.

Dokąd ucieka pan przed ludźmi?
- Omijam miasta, które na siłę próbują udowodnić, że należą do Unii Europejskiej. Wolę małe miejscowości, najlepiej nie opisane w przewodnikach. Tam najłatwiej spotkać sympatycznych ludzi, którzy wieczorami, kiedy upał zelżeje, odpoczywają sobie w domowym ogródku. Ktoś przyjdzie pogadać, dostanie kieliszeczek rakii, zakąsi sałatką. To jest mój świat, ja to bardzo lubię. Ale nie chcę tu nikogo pouczać, jak spędzać urlop, jestem daleki od tego. Mój ojciec na przykład nie lubi podróżować bez celu, nazwijmy to, praktycznego. Jakby go ktoś zamknął w hotelu "all inclusive", to poczułby się uwięziony. Ale codziennie coś zwiedzać to też nie dla niego.

Jak to jest być ojcem trzech córek?
- Fantastycznie! Kocham je i czuję się kochany. Nie ma większego szczęścia. Najstarsza Marianna ma 22 lata, Krystyna 16, a Stefania dwa.

Kiedy dzieci idą już w świat, przychodzi moment podsumowania, co się zrobiło źle, a co dobrze.
- A co to? Jest jakaś punktacja za wychowanie!? Według mnie, tego nigdy nie można ocenić jednoznacznie i ostatecznie. Ja na przykład kiedyś miałem wiele żalu do swoich rodziców. A teraz jak już swoje przeżyłem, to jestem pewien, że mam najlepszych rodziców na świecie. Układy między najbliższymi są przecież bardzo dynamiczne, zmieniają się. To, co jednego roku będzie dobre dla moich córek, kolejnego może okazać się nieprzydatne. One się zmieniają, ale ja też się zmieniam. Są lata, że potrafię być lepszym dla nich ojcem, a są takie, że pewnie trochę gorszym.

Pan bardzo się zmienił. Kiedyś pan nie rozmawiał z dziennikarzami wcale. Od dwóch lat...
- ...tak, odpuściłem.

Dlaczego?
- Nie potrafię precyzyjnie wytłumaczyć. Stało się.

Ja mam na ten temat teorię. Wydaje mi się, że to zasługa pana żony.
- Tak. Zanim poznałem Julię, byłem dużo bardziej bojowo nastawiony do świata. Teraz złagodniałem.

Miłość i związek zmieniają człowieka.

Jak jesteśmy szczęśliwi, to automatycznie mamy więcej luzu?
- Przestałem traktować wywiady z dziennikarzami śmiertelnie poważnie.

Nie wierzy pan, że jako gwiazda telewizji można być dla kogoś inspiracją?
- Absolutnie w to nie wierzę! Dlatego nie lubię wywiadów z pytaniami typu: "Czy mężczyzna powinien pozwolić kobiecie płacić za siebie w restauracji?". Albo: "Czy wzrost kursu franka szwajcarskiego zmieni upodobania kulinarne Polaków?". Ja się na tych tematach nie znam. Nie umiem nikomu radzić, jak ma żyć!

Niedawno słyszałam, że jako prowadzący "The Voice" zamierza pan pajacować. Podobno będą ubrania z ćwiekami, a może nawet irokez?
- Nie jestem manekinem do przebierania.

Mam taki charakter, że cenię sobie stabilizację - mówi Urbański / fot. A. Szilagyi
MWMedia

Kiedy pan rapował podczas "Bitwy na głosy", podobało się jej?
- Tak, podobało się. Sam napisałem tekścik do "Wyginam śmiało ciało" i chciałem spróbować czegoś nowego.

Podobno grał pan kiedyś na gitarze?
- Dwadzieścia pięć lat temu, i to nawet z nut (śmiech). Chciałbym teraz do tego wrócić. Ale rzeczy jest coraz więcej, a czasu tyle samo.

Pana mama nie pracowała zawodowo, żona wychowuje dzieci. Urbański jest z tych mężczyzn, którzy wolą, gdy kobieta w domu siedzi?
- Nie! Dlaczego? Moja żona po pierwszym urlopie macierzyńskim wróciła do pracy. Teraz pewnie też tak będzie. Kiedy podejmuje nowe wyzwania, wspieram ją, bo widzę, że to ją uszczęśliwia. Ona komponuje, uczy dzieci śpiewu, czasem dyryguje.

Więc lubi pan kobiety ambitne?
- Właśnie za tę cechę między innymi kocham żonę. Ale znam też osoby, kobiety i mężczyzn, które są chorobliwie ambitne i przez to nieznośne.

Z wykształcenia jest pan aktorem. Teraz zagrał pan w "Czasie honoru". Powrót do zawodu po latach był stresujący?
- Przed kamerą filmową nie stałem od lat. Ale większy stres był, kiedy zastanawiałem się przed zdjęciami, jak sobie z tym poradzę. "Czas honoru" to w końcu świetny serial o utrwalonej renomie. Ale gdy przyjechałem już na plan, wszystko potoczyło się naturalnie. Trema odeszła.

Warto było zmieniać "barwy klubowe" TVN na TVP? Milionerzy musieli pana potwornie nudzić.
- Nudzić?! Nigdy w życiu! Mam taki charakter, że cenię sobie stabilizację. W TVN spędziłem prawie dwanaście lat. I bardzo dużo zawdzięczam tej stacji. Ale rok temu poczułem, że chcę coś zmienić i cieszę się dziś z tej decyzji. Choć nie było to dla mnie wcale proste.

Słyszałam, że jest pan uzależniony od kupowania samochodów.
- Chyba gaśnie mi ta pasja. Ostatnio spojrzałem na komputer pokładowy mojego samochodu. Od jednego do drugiego tankowania wskazał średnią prędkość przejazdu 22 km na godzinę. Żenada! Ale tak jest, gdy się mieszka i jeździ w Warszawie. W garażu stoją też dwa motory. Na jednym z nich przejechałem parę kilometrów chyba... dwa miesiące temu. A kupowanie supersamochodów, żeby parkować nimi pod knajpą i imponować kolegom, już mnie nie bawi. Poza tym posiadanie szybkiego samochodu ma dzisiaj coraz mniej sensu. Bo gdzie dzisiaj używać tej mocy?! Jest coraz mniej miejsc, w których można szybko jeździć. Szczerze mówiąc, coraz częściej jeżdżę metrem.

Proszę się przyznać, jaki najdziwniejszy gadżet posiada pan w swojej kolekcji?
- Mam nakręcarkę do zegarków. Czasem patrzę na tę maszynę - a jest to rodzaj pudełka z obrotowymi bębenkami, na których umocowane są zegarki - i myślę: czy mi to potrzebne do szczęścia? Ile bym nie miał tych zegarków, na ręku noszę tylko jeden. Kupujemy na potęgę, a potem może z dziesięć procent nam się w ogóle do czegoś przydaje. Czuję, że słowa "kupować" jest stanowczo za dużo w moim życiu. Na szczęście gdy wyjeżdżam na wakacje na wieś, to okazuje się, że potrzeby maleją. Wtedy odpoczywam.

- Wie pani, gdzie ostatnio byłem na najlepszym piciu wódki? Właśnie u mnie na wsi. Odwiedziłem sąsiada. On rozłożył stolik turystyczny na trawce, rozpalił grill. Żona przyniosła kiełbasę. Wyprowadzili samochód z garażu i zapuścili muzykę z radia w tym samochodzie. Dwa kieliszki ciepłej wódki i... byłem szczęśliwy.

Nasz czas się kończy, a my jeszcze nie zamówiliśmy nic do jedzenia.
- Jadę zaraz na obiad do domu. Moja żona gotuje lepiej niż w większości restauracji.

Iwona Zgliczyńska

Nowy większy SHOW - elegancki magazyn o gwiazdach! Jeszcze więcej stron, więcej gwiazd i tematów! Więcej przeczytasz w najnowszym wydaniu magazynu, w sprzedaży od 1sierpnia!

Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas