Komu nie opłaca się odkładanie decyzji o przejściu na emeryturę?
Zakład Ubezpieczeń Społecznych regularnie przekonuje, że odłożenie decyzji o przejściu na emeryturę i kontynuowanie aktywności zawodowej, mogą skutecznie wpłynąć na wysokość świadczenia. Jednak dla niektórych osób, i tak oznacza to wyłącznie jedną perspektywę - minimalną emeryturę.

Jak odłożenie decyzji o przejściu na emeryturę przełoży się na wysokość świadczenia?
ZUS przypomina, że wysokość emerytury zależy od sumy składek opłaconych w trakcie całej aktywności zawodowej. Urzędnicy tłumaczą, że wyliczenie świadczenia emerytalnego sprowadza się do prostego dzielenia.
Licznik to kwota zwaloryzowanych składek na ubezpieczenie emerytalne, które są zapisane na koncie ubezpieczonego i subkoncie, oraz zwaloryzowanego kapitału początkowego, czyli odtworzonej kwoty składek na ubezpieczenie emerytalne sprzed 1 stycznia 1999 r. Natomiast mianownik to wyrażone w miesiącach średnie dalsze trwanie życia.
"Aby otrzymać emeryturę na poziomie minimalnej (1878,91 zł), 60-latek musi zgromadzić nieco ponad 500 tys. zł, natomiast 65-latek osiągnie ten sam poziom świadczenia przy kapitale mniejszym o ok. 80 tys. zł" - czytamy na stronie ZUS-u.
Zakład Ubezpieczeń Społecznych wskazuje, że wydłużenie aktywności zawodowej wpływa na zwiększenie emerytury dzięki trzem czynnikom:
- dodatkowe składki z pracy powiększają sumę zgromadzonych środków,
- kolejne waloryzacje składek pomnażają kapitał emerytalny (działa też siła procenta składanego),
- prognozowany czas wypłaty emerytury jest krótszy, co podnosi wysokość miesięcznego świadczenia.
Na końcowym etapie kariery zawodowej to nie składki, ale waloryzacja ma największy wpływ na wysokość przyszłej emerytury.
"Opóźnienie przejścia na emeryturę przekłada się na realny wzrost świadczenia - nawet bez dodatkowych składek czy waloryzacji. Wynika to z krótszego prognozowanego okresu wypłaty emerytury. Dla 60-latka każdy rok zwłoki oznacza wzrost emerytury o 3,7 proc., a po 5 latach - ponad 1/5. W przypadku 65-latka to odpowiednio 4,1 proc. za rok i aż 23,4 proc. po 5 latach" - informuje ZUS.
Zobacz również: Wypłata emerytury raz na kwartał? Politycy chcą zmiany
Przeciętny wiek przechodzenia na emeryturę wyniósł w 2024 r. 62,7 lat - 60,6 dla kobiet i 65,1 dla mężczyzn. Wiek ten w przypadku kobiet utrzymuje się na podobnym poziomie, a w przypadku mężczyzn systematycznie rośnie. Na emeryturę od razu po osiągnięciu wieku emerytalnego przeszło 67,6 proc. uprawnionych - częściej mężczyźni (73,8 proc.) niż kobiety (62,1 proc.). W ciągu roku decyzję podjęło kolejne 22,5 proc. osób, a niemal co dziesiąta zdecydowała się na dłuższe odroczenie świadczenia - wynika z danych ZUS.

Komu nie opłaca się zwlekać z decyzją o przejściu na emeryturę?
Choć ZUS przekonuje, że kontynuowanie pracy zawodowej po osiągnięciu wymaganego wieku emerytalnego i tym samym odłożenie w czasie decyzji o pobieraniu świadczenia, może skutecznie podnieść jego wysokość, to jednak niektórzy specjaliści z zakresu ubezpieczeń społecznych wskazują na pewne pułapki.
Tomasz Lasocki, doktor nauk prawnych, specjalista ds. ubezpieczeń społecznych z Politechniki Warszawskiej w ubiegłorocznej rozmowie z Interią powiedział, że system emerytalny w Polsce, przynajmniej w teorii, jest skonstruowany w ten sposób, by odłożenie decyzji o przejściu na emeryturę przekładało się na jej wysokość, zaznaczając przy tym, że należy zwrócić uwagę na "dwa, wielkie ale".
- Po pierwsze - perspektywa, że dostanę minimalne świadczenie. Będę dłużej pracował, innymi słowy później zgłoszę się po emeryturę, więcej razy przemnożę licznik ułamka emerytalnego i w mianowniku będę miał statystycznie mniej do przeżycia, więc kiedyś tam przebiję tę granicę minimalnej emerytury.
Jednak dla wielu osób, zwłaszcza dla kobiet, pracowanie 2, 3, 4, czasami nawet 5 lat dłużej, w nowym systemie, bez kapitału początkowego, i tak da minimalną emeryturę. Więc po co taka osoba ma zwlekać z decyzją przejścia na emeryturę - twierdzi Tomasz Lasocki.
Ekspert dodaje, że w teorii ZUS ma rację, przewidując podwojenie emerytury, jeśli o 7 lat wstrzymamy się z taką decyzją. - Niemniej jest w systemie tak wiele dziwnych rozwiązań, że zamiast zachęcać ludzi do dalszej pracy, nasz system demotywuje, ponieważ wskazuje, że i tak dostaniemy to samo, bo będziemy się obijać o minimalną emeryturę.
- Mamy w systemie jeszcze taki mechanizm, który się nawet filozofom nie śnił. Jeżeli kobieta przechodzi na emeryturę w wieku 60 lat i miała subkonto, na którym obliczono jej przejściową emeryturę, to osiągając 65 lat, będzie miała obliczaną na nowo emeryturę. I teraz ciekawostka - kiedy obliczamy tę emeryturę na nowo, to nie pomniejszamy stanu konta o to, co już pobrała przez te 5 lat - tłumaczy.
- Czyli żadnej kobiecie nie opłaca się zwlekać ani jednego dnia z przejściem na emeryturę, bo w wieku 65 lat przeliczą jej tę emeryturę tak, jak gdyby dopiero zgłosiła się z wnioskiem. W największym skrócie - pozwalamy ludziom przechodzić dwa razy na emeryturę. Tego nie ma nigdzie na świecie! Zepsuliśmy system, który w teorii był kompletnie nie do zepsucia - powiedział Tomasz Lasocki w rozmowie z Interią.
Warto wiedzieć: Nawet 2 tys. zł emerytury bez jednego dnia pracy? Wystarczy, że spełnisz jeden warunek