Mama chroniła przed głupotami
Dziś kontrowersyjna młoda aktorka, która nie bała się rozebrać dla „Playboya”. A kiedyś? „Ekstremalnie grzeczna, ale bardzo szczęśliwa”. Od gimnazjum wierna jednemu chłopakowi!
"Miałam szczęśliwe dzieciństwo", mówi Marta Wierzbicka. To w ogromnej mierze zasługa taty Jacka, który dbał o to, żeby w domu były atrakcje. Na co dzień był zapracowany, ale kiedy rodzina wyjeżdżała na wakacje nad polskie morze, angażował się w stu procentach.
"Zabierał nas z siostrą Kasią skoro świt na długie wyprawy, podczas których podglądaliśmy zwierzęta przy paśnikach. Snuł wtedy opowieści, o tym, że gdy był mały, to znalazł kawkę, zabrał ją do domu i ptak zamieszkał w zegarze na ścianie.
To rozbudzało naszą wyobraźnię", mówi aktorka. Ojciec wymyślał różne nietuzinkowe zabawy - np. budowanie z drewienek tuneli dla chomików i myszoskoczków. Bo w domu Wierzbickich zawsze było dużo zwierząt. Rodzina hodowała króliki, psy, koty, a nawet szczury.
Marta wiele zawdzięcza też mamie Marzenie. "Ona zawsze była w domu i wiedziała, co dzieje się u mnie i u siostry, znała nasze wszystkie koleżanki. Tym samym chyba ochroniła nas przed różnymi głupotami", mówi.
Aktorka wspomina, że mama przyjeżdżała po nią do przedszkola na rowerze. Dziewczynka wracała do domu na bagażniku. W kuchni czekało już na nią ciasto na kopytka - uwielbiała je kroić. "Słodkie wspomnienia", mówi.
Twierdzi, że była nudnym dzieckiem, bo nie upijała się, nie uciekała z domu i nie przeżywała burzliwie okresu dojrzewania. Od trzeciej klasy gimnazjum spotyka się z Maciejem, którego poznała w szkole.
"Zawsze byłam trochę zbyt poważna, może dlatego, że dużo przebywałam na planie z dorosłymi", mówi. I może dlatego dziś młoda aktorka czasem pozwala sobie na małe szaleństwa...