Miała 80 lat i wciąż trenowała. Helena Rakoczy serce oddała gimnastyce

Była jedną z najwybitniejszych polskich sportsmenek, wielokrotną medalistką olimpijską, ulubienicą kibiców. Mierzyła wysoko i do końca walczyła o najwyższe laury, nawet wtedy, gdy jej wiek przypominał o zbliżającej się sportowej emeryturze. Jak nikt inny motywowała do aktywności zabiegane kobiety, seniorów i najmłodszych, w których widziała przyszłość gimnastyki. Trenowała aż do śmierci, wciąż przekonując, że "sport to zdrowie, młodość i radość życia".

Gimnastyczka Helena Rakoczy, lata 60.
Gimnastyczka Helena Rakoczy, lata 60.Eugeniusz Warminski/East NewsEast News

Helena Rakoczy, z domu Krzynówek, urodziła się 23 grudnia 1921 roku w Krakowie. Jej rodzicami byli Wincenty Krzynówek i Anna Bieniek. Miała dwoje rodzeństwa - siostrę Marię i brata Stefana. Ojciec Heleny był mechanikiem tramwajowym, a matka zajmowała się domem. Mała Helena już w pierwszych latach życia wykazywała uzdolnienia w zakresie ruchu i muzyki, a sport sprawiał jej ogromną radość.

"Po latach przyznała, że w pewnych okresach gimnastyka przesłaniała jej cały świat i żyła tylko dla niej. Już będąc małą dziewczynką, marzyła o tym, aby zostać baletnicą, jednak koszt zajęć w szkole baletowej przekraczał możliwości finansowe niezamożnej rodziny" - pisze Krzysztof Szujecki w książce "Sportsmenki".

Helena zaczęła więc uczęszczać na zajęcia gimnastyczne do krakowskiego klubu "Sokół", z którym związana była aż do wybuchu II wojny światowej. Krakowski ośrodek był wtedy zdecydowanie najlepiej i najsprawniej działającą tego typu jednostką w kraju, choć treningi odbywały się w bardzo surowych warunkach, a przyrządy gimnastyczne ustawiane były zazwyczaj na gołej podłodze.

W 1937 roku Helena Rakoczy pojechała do Lwowa na Ogólnopolski Zlot Sokołów i przywiozła nagrodę za trzecie miejsce w dziesięcioboju, składającym się z konkurencji gimnastycznych oraz lekkoatletycznych. Dwa lata później wybuchła wojna i dobrze zapowiadająca się kariera sportsmenki uległa zawieszeniu. Rakoczy przyznała kiedyś, że trenowała wprawdzie od czasu do czasu "pod chmurką", ale w 1945 roku zaczynała niemalże od nowa. W czasie okupacji, w 1942 roku, wyszła za mąż, urodziła córkę i starała się skupić na życiu prywatnym, ale po latach przyznała, że bardzo brakowało jej sportu. W 1945 roku wznowiła więc treningi w reaktywowanym Sokole.

"Helenie szło zaskakująco dobrze. Procentowało oparcie treningu na solidnie wypracowanych przebiegach gimnastycznych sprzed wojny i długo nie trzeba było czekać na jej pierwsze sukcesy sportowe" - pisze Szujecki.

Rakoczy wygrała wewnętrzne zawody zrzeszenia oraz mistrzostwa Polski. Jak się miało okazać, był to zaledwie początek imponującej kariery.

Helena Rakoczy: Narodziny mistrzyni

W 1950 roku odbyły się mistrzostwa świata w Bazylei. W kraju nie spodziewano się spektakularnych sukcesów, ale liczono, że Helenie uda się wywalczyć jakikolwiek medal. 29-letnia gimnastyczka z Krakowa przywiozła ich aż pięć - cztery złote i jeden brązowy. Rakoczy zwyciężyła w wieloboju, ćwiczeniach wolnych, na równoważni oraz skoku przez konia.

"Jechałam do Szwajcarii z cichym i utajonym marzeniem, aby zająć pierwsze miejsce choćby w jednym przyrządzie. Sytuacja była niezwykle trudna, bowiem byłyśmy jedynymi zawodniczkami z krajów demokracji ludowej. Zaraz pierwsze ćwiczenia poszły mi bardzo dobrze. Uwierzyłam w swoje siły. I ta wiara pomogła. Zdobyłam mistrzostwo świata! Była to radość nieopisana, bo nie tylko radość dla siebie, ale i dla całego polskiego sportu - cytuje Szujecki wywiad, który sportsmenka udzieliła "Przekrojowi".

Świat oszalał na punkcie sportsmenki z Polski, a Szwajcarzy zaproponowali nawet Helenie pozostanie w ich kraju. Ona jednak wróciła do Polski, gdzie czekały już na nią tłumy rozemocjonowanych kibiców, rozłożony na peronie krakowskiego Dworca Głównego czerwony dywan, limuzyna i jej córka Ewa, recytująca wiersz. Prezydent Bierut odznaczył mistrzynię orderem Sztandaru Pracy III klasy i przyznał nagrodę finansową w wysokości 200 tysięcy zł. W tym samym roku Rakoczy zwyciężyła w plebiscycie czytelników "Przeglądu Sportowego" na najlepszego polskiego sportowca i ugruntowała swoją pozycję ulubienicy władzy. Wpływ na to miało głównie jej robotnicze pochodzenie i zaangażowanie w sprawy polityczne.

"Do społeczeństwa miał trafiać jasny przekaz: gwiazdy sportu są wdzięczne władzy ludowej, która korzystając z przykładów radzieckich, stwarza im świetne warunki. A sukcesy odnoszone w międzynarodowej rywalizacji sportowej nad "zgniłym", jak chętnie w tamtym okresie pisano, Zachodem, miały stanowić najlepszą rekomendację jedynie słusznego kierunku nowego ustroju" - pisze Szujecki w "Sportsmenkach".

Trening gimnastyczek w Centralnym Ośrodku Przygotowań Olimpijskich pod kierunkiem Heleny Rakoczy, marzec 1972
Trening gimnastyczek w Centralnym Ośrodku Przygotowań Olimpijskich pod kierunkiem Heleny Rakoczy, marzec 1972Tomasz Prażmowski Agencja FORUM

W 1952 roku odbyły się igrzyska olimpijskie w Helsinkach. Cała Polska liczyła na dobry występ Rakoczy, ona również zachwycała pewnością siebie i zapewniała, że jest w doskonałej formie. Niestety, chwilę przed startem sportsmenka doznała kontuzji ścięgien i pęknięcia kości. Jak przyznała w jednym z wywiadów, taka kontuzja dla normalnego człowieka nie byłaby groźna, ale dla gimnastyka "równała się tragedii".

Pomimo przeciwności Rakoczy wystartowała w igrzyskach, ale zajęła dopiero siódme miejsce w wieloboju indywidualnie i ósme miejsce drużynowo. Występ okupiła ogromnym rozczarowaniem i stratą kilku kilogramów. Na mistrzostwach świata w Rzymie, w 1954 roku, poszło jej już jednak dużo lepiej - zdobyła brązowe medale w wieloboju i ćwiczeniach na poręczach, więc pełna nadziei rozpoczęła przygotowania do igrzysk olimpijskich w Melbourne. Helena Rakoczy pragnęła zrekompensować sobie i kibicom niepowodzenie z Helsinek i, mimo zaawansowanego jak na tę dyscyplinę sportu wieku (35 lat), liczyła na złoto. Ostatecznie zdobyła brązowy medal.

"Gdyby wszystkie kobiety się gimnastykowały, byłyby zawsze zgrabne i młode"

Helena zakończyła karierę sportową, ale nie umiała pożegnać się z gimnastyką. Po tylu latach była już ona dla niej nie tylko pracą, zawodem, obowiązkiem, ale największą miłością i stylem życia. Sportsmenka przekonywała, że nic tak nie wpływa na zdrowie i sprawność jak regularna aktywność fizyczna. Świadczyła zresztą o tym jej imponująca forma.

"Jak powiedział któryś z mędrców: nie dlatego przestajemy się gimnastykować, że się starzejemy, lecz dlatego się starzejemy, że przestajemy się gimnastykować. Gdyby wszystkie kobiety znały i stosowały w swoim życiu to powiedzenie, byłyby zawsze zgrabne, młode i pełne radości życia" - mówiła.

Ona sama pozostawała zresztą wierna tej maksymie i gimnastykowała się niemal do śmierci. 

Po zakończeniu kariery sportowej Helena Rakoczy rozpoczęła pracę na stanowisku trenera klubowego oraz kadry narodowej. Była międzynarodowym trenerem pierwszej klasy oraz sędzią międzynarodowym. Trzykrotnie przygotowywała kadrę polskich gimnastyczek do igrzysk olimpijskich - w Rzymie, Tokio i Monachium. Propagowała również gimnastykę w ośrodkach polonijnych w Stanach Zjednoczonych.

Po upadku komunizmu reaktywowano działalność klubu Sokół, a Rakoczy prowadziła przez wiele lat zajęcia w jego krakowskim oddziale. W wieku 80 lat pracowała jako trenerka seniorów, wciąż przekonując, że trzeba dbać o regularną aktywność fizyczną bez względu na wiek. 

W 1999 roku Helena Rakoczy została wdową. Odeszła w 2004 roku, pięć lat po ukochanym mężu i spoczywa na cmentarzu Rakowickim w Krakowie (kwatera XIB, rząd 16, miejsce 11). W tym samym roku została wpisana do Międzynarodowej Galerii Sław.

"Odeszła z naszego grona wybitna osobowość w dziejach polskiego ruchu olimpijskiego. Symbol złotej ery gimnastyki sportowej i synonim pierwszych powojennych sukcesów sportowych w naszej ojczyźnie - mówił podczas pogrzebu prezes PKOI Andrzej Kraśnicki.

"Demakijaż Hollywood": Yola Czaderska-Hayek wspomina, jak poznała męża. Historia jak... z filmuPolsat Cafe
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas