Morgan Freeman żałuje, że nie może czasem po prostu zniknąć
Hollywoodzki aktor w czerwcu skończy 80 lat. Mimo iż może pozwolić sobie na to, żeby przejść na emeryturę, to nie chce rezygnować z aktorstwa.
Mimo iż aktor znany z filmu "Skazani na Shawshank" przyzwyczaił się do życia w blasku fleszy, to przyznał, że zastanawiał się czy warto wejść w ten biznes, ponieważ był świadomy tego, że straci swoją anonimowość.
W rozmowie z "The i Paper" powiedział: - Bycie aktorem wiąże się z dużym ryzykiem. Nie wiem dlaczego ludzie się na to decydują. To jak rzucenie się w przepaść z klifu. Wyczucie czasu jest bardzo ważne - gdzie jesteś i kiedy. Czasem bałem się tego, że zestarzeję się bez szansy zrobienia czegoś, co chciałbym zrobić. Jednak okazało się, że miałem bardzo dużo pracy, gdy byłem młodszy, a teraz, gdy mógłbym już przejść na emeryturę, wszystko wskazuje na to, że Hollywood znów nie chce mi dać odpocząć.
- Oczywiście mogę sobie pozwolić na to, aby pójść teraz na emeryturę, ale pracuję, ponieważ to lubię. Gdy rozpoczynałem karierę aktorską, to był taki moment, że zdałem sobie sprawę z tego, iż popełniłem błąd, ponieważ nie mogę tak po prostu zniknąć.
W swoim rodzinnym mieście Charleston w Missisipi Freeman nie jest często proszony o zrobienie sobie z nim selfie, ale w innych miejscach ludzie cały czas go o to proszą. Aktor odmawia, chyba że prosi go o to "bardzo ładna kobieta".
Powiedział: - Każdy chce, żebyś przerwał to, co w danej chwili robisz, i zrobił sobie z nim zdjęcie. Proszą o to w windzie: - O, cześć, mogę zdjęcie? Nie, nie możesz.
Aktor bardzo nie lubi, gdy ludzie proszą go o zdjęcie w hotelowych siłowniach.
Powiedział: - Nie mogę nawet skorzystać z hotelowej siłowni, ponieważ wszyscy zaczynają krzyczeć: 'O mój Boże!' i wyciągają telefony. Teraz wszyscy mają telefony nawet bezdomni.
Aktor dodał, że godzi się na selfie wtedy, gdy prosi go o to "bardzo, bardzo ładna kobieta."