Nie mam problemów z kobietami
Tomasz Karolak ma dość utożsamiania go z postaciami, które zagrał. Teraz wcielił się w brzydala, zakochanego w pięknej kobiecie. Ale pamiętajmy - to tylko rola! W życiu jest inaczej... Jak?
Reżyser filmu Krzysztof Lang, który powierzył Tomaszowi Karolakowi rolę zakochanego kucharza, przyznaje w rozmowie z SHOW: "Choć nie ma urody amanta, obsadziłem go w komedii romantycznej, bo pod fasadą zwalistej powierzchowności kryje się ciepły, dowcipny facet, za którym szaleją kobiety. Ma w sobie to coś. Jest jak magnes. Wchodzi i od razu wszyscy na niego patrzą". Rzeczywiście, gdy aktor staje w drzwiach restauracji, w której umówiliśmy się na wywiad, oczy wszystkich kierują się w jego stronę. Szybkim krokiem podchodzi do stolika, z góry przepraszając, że ma niewiele czasu. Dzień ma zaplanowany co do minuty, ale na jego twarzy nie widać cienia zmęczenia.
Mimo pory obiadowej, zamawia tylko colę. Chętnie opowiada o "Śniadaniu do łóżka" i pracy z Małgorzatą Sochą, grającą ponętną, łamiącą męskie serca stylistkę. Bohater Tomasza przeżywa wiele zabawnych i skomplikowanych perypetii, by zdobyć serce pięknej Marty. Sam aktor podkreśla, że chciałby, by widzowie przestali utożsamiać go z postaciami, które gra.
Co pana przekonało do tego, by zagrać w kolejnej komedii romantycznej?
Tomasz Karolak: - Kiedy przeczytałem scenariusz "Śniadania do łóżka" i dowiedziałem się, że reżyserem filmu będzie Krzysztof Lang, miałem gwarancję dobrej jakości. Spodobało mi się też to, że w scenariuszu wszystko jest postawione na ostrzu noża, szczególnie uczucia.
Jakie uczucia?
- Gdy rozpada się jeden związek i tworzy drugi, to zawsze są skrajne emocje.
Pan ma problemy z kobietami?
- Nie mam. A dlaczego pani tak sądzi?
Badam tylko, dlaczego przyprawiono panu "gębę" wiecznego singla i Piotrusia Pana?
- Bo takie role gram, więc tak jestem postrzegany. Chciałbym, żeby widzowie przestali mnie kojarzyć z granymi postaciami.
Teraz pan zagrał amanta?
- Nic podobnego, zagrałem człowieka brzydkiego, który zakochał się w pięknej kobiecie. Ale w trakcie zdjęć przestałem mieć kompleks swojego brzucha, a Małgosia Socha jakby trochę przestała być uwięziona w tej swojej urodzie.
Jak wam się razem pracowało?
- Ona miała ze mną naprawdę ciężko. Trzeba powiedzieć szczerze, że minęło trochę czasu, zanim wypracowaliśmy wspólny front. Ja uważam, że rola nie powinna powstawać w domu przed lustrem, ale w kontakcie z drugim aktorem. Uważam też, że aby związek dwojga kochanków wyglądał na ekranie prawdopodobnie, aktorzy muszą najpierw ze sobą pogadać, wyczuć się jako ludzie i sprawdzić, czy mogą się polubić.
- Film wymaga od aktora, by się trochę otworzył. Bo w pewnym momencie naprawdę musisz się popłakać, tak jak to robisz z miłości. I musisz naprawdę pocałować, tak jak całujesz ukochaną osobę. Koniec dyskusji.
Będzie pan płakał w "Śniadaniu..."?
- Nieeee, ale będę w depresyjnym stanie. Na pewno jest depresja i na pewno jest całowanie.
O czym z Małgosią rozmawialiście, przygotowując się do roli?
- Przynajmniej na początku wydawało mi się, że mówimy kompletnie innymi językami. Ale jak już zaiskrzyło, to tematy były różne: czy jesteśmy szczęśliwi w swoich związkach i co jest ważniejsze: praca czy miłość.
I co jest ważniejsze?
- Każdy decyduje o tym we własnym zakresie.
Podał pan kiedyś komuś śniadanie do łóżka?
- To jest tylko metafora, ogólnie jakaś dziwnie niepraktyczna sytuacja. Ja kocham na przykład kawę, więc jakbym ją pił w pościeli, to od razu bym porozlewał. Nieee! Nigdy nikomu nie podałem śniadania do łóżka. Ale też nigdy mi się nie zdarzyło takiego śniadania od kogoś dostać.
Nawet w dzieciństwie?
- Mój ojciec kultywował w soboty pewien rytuał: wstawał wcześnie rano i robił pyszne śniadanie dla całej rodziny. Potem budził wszystkich i to było fajne. Ojciec właściwie robi to do dziś w "sytuacji świątecznej".
Wkrótce będzie miała miejsce premiera teledysku Andrzeja Piasecznego z pana udziałem. Jak wam się razem pracowało?
- To mój drugi teledysk i bardzo się cieszę, że wziąłem udział w jego nagraniu. Praca z Andrzejem to czysta przyjemność.
Przepraszam, ale nie pamiętam pierwszego teledysku z pana udziałem.
- To był wideoklip Edyty Bartosiewicz "Tatuaż". Zagrałem w nim w 1993 roku. To był w ogóle mój pierwszy występ przed kamerą.
Po tym filmie będzie pan świetnym kucharzem. Słyszałam, że odbywał pan praktyki w naprawdę zacnych miejscach.
- Krzysiek Lang powiedział mi, żebym poszedł do restauracji "U kucharzy" i zobaczył, jak to jest. Pokroiłem chyba ze czterdzieści kilogramów cebuli. I teraz już wiem, jak kuchnia wygląda od kuchni.
Lubi pan sushi?
- Uwielbiam, jem je naprawdę tonami.
Gdzie można zobaczyć, jak Tomasz Karolak zajada tony sushi?
- Codziennie jestem w kultowej restauracji na Moliera. Nauczyłem się nawet sam robić sushi. A właściwie kucharze, zmęczeni moją ciągłą obecnością, przekonali mnie, żebym się nauczył! (śmiech)
Wierzy pan, że ludzie się zmieniają?
- Oczywiście, życie człowieka zmienia. Dobrze, muszę już biec. Koniec rozmowy...
Iwona Zgliczyńska
Nowy większy SHOW - elegancki magazyn o gwiazdach! Jeszcze więcej stron, więcej gwiazd i tematów! Cały wywiad z Tomaszem Karolakiem przeczytasz w najnowszym wydaniu magazynu, w sprzedaży od 4 listopada.