Pierwsza hipiska w Krakowie
Dzieciństwo miała smutne, młodość kolorową. Spędziła pięć lat w domu dziecka, potem jeździła po Polsce i mieszkała "na chatach". Zawsze lubiła iść pod prąd i za głosem serca.
Gdy mama Emilia zachorowała na gruźlicę, Korę z siostrą Anią, starszą o 11 lat, umieszczono w domu dziecka w podkrakowskim Jordanowie. Zakonnice prowadzące ośrodek rozdzieliły siostry. "W domu dziecka byłam bardzo samotna i nieszczęśliwa. Ale były także momenty, kiedy czułam się dobrze. Pewnego razu zachorowałam, zostałam umieszczona w izolatce i zakonnica przyniosła mi książki, żebym oglądała obrazki. Ale, nie wiadomo skąd, ja umiałam już czytać. To mnie uratowało od kompletnego załamania. Moja pierwsza książka to »O krasnoludkach i sierotce Marysi«" - wspomina artystka.
W domu dziecka u zakonnic panował wojskowy dryl. Do dziewczynki nikt nie mówił "Oleńko" ani "Gwiazdeczko", jak nazywała ją mama. "Byłam numerem osiem" - wspomina artystka. Do domu Olga wróciła po pięciu latach. Miała wtedy dziewięć lat. Ojciec już nie żył. Mama już zawsze była chorowita i słaba. Ale starała się zajmować córkami na tyle, na ile mogła. "Bardzo dużo czytała. Zabierała mnie do teatru, do operetki, opery. Chodziłam z nią na "Podwieczorki przy mikrofonie". Na to wszystko pożyczała pieniądze od sąsiadki, która była praczką. I wszystkie komentowały: »To jest ta, która nie ma pieniędzy, a dla Olusi pożyczy, żeby miała na kino!«" - czytamy w książce "Kora, Kora. A planety szaleją" autorstwa Kamila Sipowicza.
Wraz z nauką w krakowskim liceum zaczęły się dla Kory kolorowe, hipisowskie czasy. "W dziesiątej i jedenastej klasie dużo jeździłam po Polsce. Zatrzymywałam się u koleżanek. To wtedy, właśnie w Krakowie, powstawał ruch hipisowski. Byłam jedną z pierwszych hipisek. I zachłysnęłam się muzyka rockową!" - wspomina artystka. Długie sukienki, kwiaty we włosach, pierwsze doświadczenia psychodeliczne. W taki właśnie sposób żyli hipisi w latach 70. "W zasadzie nie wracałam do domu. Mieszkałam »na chatach« (czyli u znajomych, przyp. red.). Dużo podróżowałam. Jeździłam na zloty: nad morze, do Poznania, Wrocławia, Warszawy. Aż pewnego dnia się zakochałam" - mówi piosenkarka.
Pierwsza miłość to było prawdziwe szaleństwo, które rozkwitło w gorącej atmosferze hipisowskiego lata. Właśnie wtedy, pod wpływem swojego chłopaka, przestała być Olgą. To był zwrot, który zaważył na jej dalszym życiu. "Zostałam Korą. Nie pamiętam, kto to wymyślił. On nadał sobie imię Pies. Chyba od Hip-Pies?" - wspomina wokalistka. Pierwsza miłość była intensywna, ale krótkotrwała. Rozstali się tak samo nagle, jak się zakochali. "Pies", czyli Ryszard Terlecki, jest dziś osobą publiczną, politykiem związanym z prawicą. Kora spotkała go niedawno. Zmienił się nie do poznania...
Krakowscy hipisi spotykali się w kultowym klubie Krzysztofory oraz w Piwnicy pod Baranami. Właśnie tam, podczas koncertu, Kora zobaczyła Marka Jackowskiego. Grał na gitarze w zespole Vox Gentis. To spotkanie było dla niej jak grom z jasnego nieba... "Rozmawialiśmy. Ale potem każde z nas poszło w swoją stronę. On szukał mnie po całej Polsce, w Łodzi, w innych miastach. Aż w końcu zaprosił mnie do siebie do domu. »Czego ode mnie chcesz?«, spytałam. »Kocham cię«, odpowiedział", opowiada wokalistka. Ślub Kory i Marka odbył się w Urzędzie Stanu Cywilnego przy placu Dominikańskim w Krakowie. Był rok 1971, Kora spodziewała się pierwszego dziecka. W uroczystości uczestniczyła cała cyganeria Krakowa: Piotr Skrzynecki, Ewa Demarczyk, Jerzy Bereś...
"W 1972 roku urodził się Mateusz. Moja mama już wtedy nie żyła, nie miała szansy być babcią. Mieszkaliśmy w jednym pokoiku, naprzeciwko teatru Bagatela. Niespodziewanie okazało się, że mając małe dziecko, w całym Krakowie nie możemy znaleźć mieszkania..." - wspomina artystka. Po trzech latach przeprowadzek Kora, Marek i Mateusz wyjechali do Warszawy. W 1976 roku Kora dołączyła do zespołu Marka i Milo Kurtisa (potem zastąpił go John Porter). I tak powstał Maanam. Wtedy znowu się zakochała - w obecnym partnerze, Kamilu Sipowiczu. "Był naszym sąsiadem i kiedyś po prostu mi się przyśnił" - mówi. W tym samym roku urodził się ich syn Szymon.
Cztery lata później Maanam podbił Opole - ostrzyżona na zapałkę Kora wykonała "Boskie Buenos" i stała się idolką młodych buntowniczek. Zaczęła także z powodzeniem koncertować poza granicami kraju. Dla milionów ludzi Kora do dziś jest niekwestionowaną gwiazdą polskiego rocka.
Oskar Maya