Piotr Głowacki zdradził, jak wyglądają imprezy disco-polo
Popularny aktor był w środę gościem Rafała Zawieruchy w jego instagramowym programie „Zawierucha filmowa”. Opowiadał m.in. o tym, jak wyglądały jego przygotowania do roli „Rudego” w filmie Macieja Bochniaka „Disco polo”.
Chcąc lepiej wcielić się w tę postać, Głowacki chodził na koncerty gwiazd disco polo i na imprezy organizowane przez ludzi z tej branży. Do dziś dobrze je wspomina.
Głowacki nie ukrywał, że zanim dostał propozycję zagrania w filmie Macieja Bochniaka, niewiele wiedział o środowisku muzyków i fanów disco polo. Kiedy zdecydował się przyjąć rolę "Rudego", uznał, że musi poznać tę branżę od środka.
Dlatego, jak zdradził, zaczął bywać na imprezach, podczas których mógł podglądać świat muzyki disco polo. Jedną z nich dobrze pamięta do dziś.
- Ta impreza otworzyła mi głowę. To były drugie urodziny programu "Disco Polo Life". Kilkugodzinne show, podczas którego wystąpiły największe gwiazdy stacji, na końcu Zenek - wyjaśnił Piotr Głowacki.
Dodał też, że najbardziej go zaskoczył rozmach tej imprezy.
- Bawiliśmy się przednio, zaproszono nas do strefy VIP, był to pierwszy i jedyny bankiet show-biznesowy, na którym wszystkiego było w opór - stwierdził aktor.
Głowacki wytłumaczył, że na bankietach po premierach filmów, jedzenie i alkohol kończą się zwykle bardzo szybko, bo jest ich mało.
Głowacki zdradził też, że bardzo podobała mu się gościnność muzyków oraz ich żywiołowość. Dużym przeżyciem był dla niego wyjazd na jeden z koncertów zespołu "Weekend".
- To była mała miejscowość pod Bydgoszczą, nad jeziorem, plenerowy występ, Radek dawał z siebie wszystko, więc i ja, i publiczność bardzo na tym skorzystaliśmy - powiedział Głowacki. Aktora zaskoczyło jednak to, co zobaczył za sceną.
- Za drzwiami, gdzie powinno być zaplecze i garderoba, była tylko drabina. A na dole stał samochód z którego muzycy wcześniej wysiadali. To było niesamowite, że opowiadamy o rzeczywistości, która jest atrapą - podsumował Piotr Głowacki.