"PitBull"
"PitBull" to polski film policyjno-sensacyjny. Głównymi bohaterami są oficerowie z warszawskiego wydziału zabójstw. Akcja rozpoczyna się w momencie, kiedy policjanci nawiązują kontakt z Worwzakonnikiem, który w świecie przestępców pełni rolę "sędziego".
U boku znakomitych polskich aktorów: Janusza Gajosa, Andrzeja Grabowskiego, Danuty Stenki, Małgorzaty Foremniak i Krzysztofa Stroińskiego, w "PitBullu" występują młode talenty: Weronika Rosati, Marcin Dorociński i Rafał Mohr.
Na ekranach polskich kin "Pitbull" zadebiutował 9 kwietnia 2005 roku. Z tej okazji o pracy nad filmem opowiadają: 28-letni reżyser i autor scenariusza Patryk Vega oraz odtwórcy głównych ról: Andrzej Grabowski, Janusz Gajos, Andrzej Stroiński, Marcin Dorociński i Rafał Mohr.
Skąd u pana zainteresowanie tematyką policyjną?
Patryk Vega: Kiedy w 1999 roku po raz pierwszy przekroczyłem mury Pałacu Mostowskich, nie miałem najmniejszego zamiaru robić filmu o policji. Udałem się do komendy, żeby zdokumentować szczegół do innego scenariusza. W pałacu powitała mnie falująca klepka i odrapane meble, pamiętające czasy poprzedniego ustroju. W Wydziale ds. zabójstw zobaczyłem płaczących policjantów, którzy właśnie przesłuchiwali dzieciobójczynię.
Później dowiedziałem się, że byli to zaprawieni w bojach ludzie, którzy osiągali 90% wykrywalności sprawców morderstw. Wystarczyła mi godzina rozmowy, żeby zrezygnować z pisania tamtego scenariusza i postanowić zrobić o nich film.
Zrealizował pan wcześniej kilka serii dokumentalnych, opowiadających o pracy policji: "Aniołki", "Prawdziwe psy", "Taśmy grozy". Dlaczego postanowił pan zająć się fabułą?
Patryk Vega: Przez blisko 4 lata dokumentowałem pracę i życie policjantów. W charakterze "osoby przybranej" brałem udział w akcjach policyjnych, zatrzymaniach morderców, przesłuchaniach, ale co najważniejsze, mogłem z bliska zobaczyć, jak wygląda prywatne życie oficera z wydziału ds. zabójstw. W efekcie powstały dwa seriale dokumentalne dla TVP1 - "Prawdziwe psy" i "Taśmy grozy" - których byłem pomysłodawcą i realizatorem. Niestety, dokument nie przekazał całego nagromadzenia emocji i przemiany bohaterów, jakiej byłem świadkiem.
Gdybym chciał oddać prawdę o tych ludziach, musiałbym stworzyć coś w rodzaju reality show, pokazującego ich życie 24 godziny na dobę. Tyle, że wówczas nie uzyskałbym zgody na pokazanie większości materiałów.