Przyjaciółka na medal!
Przyjaźń nie upoważnia nikogo do oceniania i mówienia komuś, jak ma żyć. Nikt nie ma patentu na nieomylność - mówi aktorka Magdalena Stużyńska.
Magdalena Stużyńska: Myślałam, marzyłam. Przez kilka lat uczyłam się śpiewu operowego u wybitnej, nieżyjącej już śpiewaczki - Bogny Sokorskiej. Zaliczyłam nawet rok szkoły muzycznej. Ale nie mniej silnie marzyłam o aktorstwie. Po I roku szkoły muzycznej musiałam dokonać wyboru. Dostałam ciekawe propozycje teatralne i rolę w serialu. Wiedziałam, że nie da się tego pogodzić - teatr i śpiew to bardzo wymagające i zaborcze dziedziny.
Kiedy zatem utwierdziłaś się w przekonaniu, że chcesz zostać aktorką?
Nie pamiętam, żebym miała kiedykolwiek jakieś wątpliwości. Pierwszy raz stanęłam na profesjonalnej scenie w wieku 15 lat, przed kamerą rok później. Byłam przekonana, że to moje przeznaczenie.
Pamiętasz swój debiut na scenie?
To była sztuka A. Maleszki pt. "Eksperyment Magdalena", w reż. p. Haliny Machulskiej. Główna rola, wielkie przeżycie...
Zżerała cię trema?
Trema? Owszem, ale bardziej euforia. Z każdym kolejnym rokiem, z każdą kolejną premierą mam coraz większą tremę. Teraz w dniu premiery umieram ze strachu.
Szerszej publiczności znana jesteś z roli Marcysi w serialu "Złotopolscy". W czym jesteś podobna do swojej bohaterki?
Mam nadzieję, że w niczym.
W niczym?
Właściwie wszystko nas różni, począwszy od pochodzenia, poprzez gust, upodobania, relacje z ludźmi, po dążenia i cele.
Rok temu Andrzej Nejman opuścił serial, bo nie chciał być kojarzony jedynie z Waldkiem. Ostatnio pojawiły się informacje, że ty także nie zdecydowałaś się na przedłużenie kontraktu z producentami serialu i już w przyszłym roku możesz nie pojawić się na planie filmowym. To prawda?
Tak. Zamierzam rozpocząć nowy etap w moim życiu zawodowym.
O jakiej roli marzysz?
Fascynującej!
Jaka jesteś prywatnie, poza sceną, planem filmowym?
Fantastyczna! A mówiąc poważnie - zapytaj o to moich przyjaciół! (śmiech)
No właśnie. Ostatnio w jednym z wywiadów przeczytałam, że "jesteś przyjaciółką na medal". Co to znaczy? Czym dla ciebie jest szczera, prawdziwa przyjaźń?
Bliskością, zaangażowaniem, obecnością, odrzuceniem powierzchowności, prawdą.
Masz cztery ukochane przyjaciółki. Nigdy nie było między wami zazdrości, rywalizacji? Sukces i sława często przewracają ludziom w głowach, a popularności i pieniądze niszczą najtrwalsze przyjaźnie...
Widocznie nie, skoro nazywam je dalej przyjaciółkami...
Jesteście szczere do bólu? Co robisz, kiedy np. widzisz, że jedna z twoich przyjaciółek zaczyna spotykać się z nieodpowiednim mężczyzną? Mówisz jej o tym, czy raczej pozwalasz aż przyjaciółka sama się o tym przekona?
Zdecydowanie wolę opowiadać się za prawdą, więc zawsze mówię to, co myślę i czuję. Jestem także zdania, że przyjaźń nie upoważnia nikogo do oceniania i mówienia komuś, jak ma żyć. Nikt nie ma patentu na nieomylność.
Uważasz, że można skłamać w imię przyjaźni? Wiesz, czasami prawda boli. Po co kogoś ranić...?!
Nie lubię uogólnień. Jak już wcześniej wspomniałam - wybieram prawdę. W momencie, gdy prawda może zadziałać destrukcyjnie, pewnie lepiej zachować ją dla siebie. Ważna jest czystość intencji - działanie dla dobra bliskiej osoby.
Jaki styl preferujesz, jeżeli chodzi o modę?
Klasyczny, ponadczasowy - rzeczy proste, poza modą, ale szlachetne, dobre tkaniny, wysmakowane dodatki.
Oszczędność czy rozrzutność?
Zdecydowanie wolę oszczędność w dodatkach. Jeśli już, to w dobrym gatunku - ładne okulary, dobry zegarek, buty, torebka.
A co z biżuterią? Lubisz nosić coś wymyślnego, okazałego, rzucającego się w oczy?
Jeśli chodzi o biżuterię nie lubię przesady. Wyrosłam z wielkich "wymyślonych" pierścionków. Nigdy też nie lubiłam na sobie złota, choć znam kobiety, które w złotej biżuterii wyglądają pięknie.
Za czym zatem szalejesz?
Przyznaję, że ostatnio uległam modzie na kryształki Swarovskiego. Lubię głównie mieniące się bransoletki.
Rozmawiała: Ilona Adamska