Na polską wieś spadł deszcz dolarów. Pochodziły od biednej staruszki
Milion dolarów przewoziła między bankami w Kaliszu w tytce, bo tak potocznie w jej regionie mówiono na reklamówkę. Gdy po śmierci Marianny na jej wieś spadł deszcz zielonych banknotów, mieszkańcy byli przekonani, że to pomyłka. - Przecież ona żyła w nędzy - szeptano w Kraszewicach. Skromna staruszka, nazywana "Amerykanką", zostawiła gminie fortunę większą, niż jej roczny budżet.

Tekst jest częścią cyklu Polska na własne oczy - wakacyjnej akcji Interii, w ramach której w każdym tygodniu wakacji zabieramy Was do innego województwa. Odkrywamy to, co mniej nieznane, przywołujemy zapomniane historie, opisujemy ludzi i miejsca, dzięki którym dany region jest wyjątkowy. Teraz jesteśmy w województwie wielkopolskim.
Ruszaj z nami w drogę!
Spis treści:
Marianna wyrusza w świat
Gdy pod koniec lat 90. do Kraszewic zaczęli zjeżdżać dziennikarze z całego świata, mieszkańcy z zaciekawieniem przyglądali się ich cyfrowym kamerom. Próbowali zrozumieć, jak to możliwe, że obraz jest zapisywany na niewielkiej karcie, a nie na kasecie z taśmą.
Chwilę wcześniej zachodzili w głowę, dlaczego Marianna przez lata kupowała w miejscowym GS-ie najtańszą pasztetową, zamiast szynki, skoro spała na dolarach. - Zawsze była trochę dziwna. Bo jak można mieć taką fortunę, a od ludzi cukier pożyczać - słyszymy od sąsiadów Marianny Miletich - dobrodziejki z Ameryki.
Marianna Miletich, z domu Pisula, tak naprawdę na imię miała Marcjanna, co wynika z jej aktu chrztu. Urodziła się 6 grudnia 1915 r. w wielodzietnej rodzinie we wsi Jajaki, w gminie Kraszewice. Marianna miała cztery siostry oraz jednego brata, od najmłodszych lat pomagała rodzicom przy prowadzeniu niewielkiego gospodarstwa.
Po skończeniu 16 lat zdecydowała się wyrwać z bardzo biednego domu i wyjechała do Francji. Ponad pół wieku później pod dom Marianny w Kraszewicach zjadą się telewizje z całego świata, a mieszkańcy malutkiej wsi w Wielkopolsce przeżyją szok.
We Francji nastoletnia Marianna zarobkowała głównie przy dojeniu krów. Poznała Polaka spod Częstochowy, z którym wzięła ślub i w wieku 20 lat urodziła córkę Reginę. Rok później z północy Francji przeniosła się do Paryża, by następnie zamieszkać w jednej ze wsi pod stolicą Francji.
Pierwsze małżeństwo Marianny nie było udane. Mąż miał się znęcać na nią i jej chorą córką, dlatego po wojnie kobieta zdecydowała się na rozwód. Niektóre źródła wskazują, że z Francji Marianna wyemigrowała do Australii. Zbyt surowy klimat i różnice kulturowe miały sprawić, że zaledwie po sześciu miesiącach wróciła na Stary Kontynent do Francji. Drugi raz wyszła za mąż, tym razem za krawca z Jugosławii o nazwisku Miletich, który nauczył ją szyć.
Czytaj także: Karkonoski Park Narodowy, jakiego nie znasz - z czego słynie i dlaczego warto go odwiedzić
Droga do miliona
Wraz z nową rodziną Marianna postanawia poszukać szczęścia za oceanem i przenosi się do Kanady. Pracuje w fabryce porcelany, wieczorami dorabia jako krawcowa. Następnie cała trójka wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych - najpierw do Nowego Jorku, potem do Chicago. Marianna, zarabia na życie, szyjąc ubrania i sprzątając domy. Za pożyczone pieniądze kupuje pierwszy, zrujnowany dom. Sama go odnawia i sprzedaje z zyskiem. W nieruchomościach upatruje szansy na spore pieniądze, dlatego poświęca się temu bez reszty. Za dobrze płatny fach płaci wysoką cenę - własnym zdrowiem. Konieczne jest nawet wszczepienie bajpasów.
W wypadku samochodowym w Stanach Zjednoczonych ginie mąż Marianny, a ona coraz częściej myśli o powrocie do Polski, do czego namawia ją również rodzina mieszkająca w wielopolskiej wsi Kraszewice.

"Biedna Amerykanka" wraca do domu
W 1986 r. Marianna Miletich wprowadza się do czteropokojowego mieszkania w bloku na ulicy Polnej w Kaliszu. Stąd ma zaledwie 30 kilometrów do rodzinnych Kraszewic. Żaden z sąsiadów Marianny nie ma pojęcia, że kobieta dysponuje ogromnym majątkiem. - Zwykła, skromna starsza pani. Niczym szczególnym się nie wyróżniała - wspominają sąsiedzi.
Marianna nie była rozmowna, nie szukała towarzystwa, ale potrafiła pukać do drzwi sąsiadów, gdy np. nie miała czym posłodzić herbaty.
- Jak teraz sobie pomyślę, to jednak ona zawsze była trochę dziwna. Bo jak można mieć taką fortunę, a od ludzi cukier pożyczać - mówi nam jedna z osób mieszkająca w bloku na ulicy Polnej w Kaliszu.
Marianna po siedmiu latach sprzedaje swoje mieszkanie i w styczniu 1993 r. z córką przenosi się do wsi Jajaki, graniczącej z Kraszewicami. Kobiety wprowadzają się do syna swojej siostrzenicy. W tym czasie córka Regina mocno podupada na zdrowiu i przestaje chodzić. Umiera w 1994 r. w wieku 59 lat.
Marianna, chowając jedyną córkę, płaci również za swoją kwaterę. Chce spocząć obok Reginy. W jej relacje z najbliższymi wkrada się coraz więcej nerwowości, dlatego Marianna prosi Urząd Gminy w Kraszewicach o przydzielenie jej lokalu mieszkalnego. W zamian za zapewnienie czterech kątów w agronomówce kobieta zobowiązuje się do pokrycia kosztów remontu. Budynek stojący na krańcu wsi i znajdujące się w nim parterowe mieszkanie, nie spełniają oczekiwań kobiety.
- Irytowało ją, że mieszka na uboczu. Co sobotę młodzież wracała z dyskoteki i waliła w jej okna i drzwi. W końcu miała tego dość - tłumaczy nam jeden ze starszych mieszkańców Kraszewic, pamiętający Mariannę Miletich.
Marianna ponownie odwiedza urzędników i składa kolejną propozycję - wy dacie mi mieszkanie w budynku, w którym mieści się opieka społeczna i policja, ja wyłożę pieniądze na remont - przekonuje. Stawia przy tym warunek - lokal nie może mieścić się na parterze. Ta "zachcianka" wynika prawdopodobnie z jej przyzwyczajeń ze Stanów Zjednoczonych, kiedy to Marianna zamieszkiwała na piętrze swojego dużego domu. W 1996 r. Miletich wprowadza się do trzypokojowego mieszkania. Wreszcie czuje się zaopiekowana. Piętro niżej stacjonuje policja, którą podobno nazywała "komando", za ścianą Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej.
- Często powtarzała, że policja w Kraszewicach powinna jeździć większymi samochodami. Była zauroczona amerykańskimi krążownikami szos i szeryfami, dlatego nie mogła zrozumieć, dlaczego nasze "komando" dysponuje nieatrakcyjnymi samochodami - mówi nam mieszkaniec Kraszewic.
Mająca wówczas 81 lat Marianna zapewnia ówczesnego wójta, że po śmierci cały jej majątek trafi do gminy. W czerwcu 1996 r. kobieta wraz z wójtem i przewodniczącym Rady Gminy podpisuje u notariusza w Ostrzeszowie niezbędne dokumenty dotyczące przekazania spadku po jej śmierci. Nikt jeszcze nie wie, jak duża będzie to fortuna. Prawdopodobnie nikt nawet nie pomyślał, że na konto gminy trafi więcej niż kilka tysięcy złotych, bowiem Marianna żyła bardzo skromnie. Po latach niektórzy wspominają, że wręcz ocierała się o ubóstwo. Jak się później okaże - w testamencie Miletich znajdzie się również zastrzeżenie - "zakazuję wstępu do swojego mieszkania komukolwiek z rodziny".
O Mariannę pytamy starszą kobietę spotkaną na kraszewickim cmentarzu. Z naszych rozmów z mieszkańcami wsi, którzy ją znali, wynika jedno - specyficzna, raczej skryta. - Znałyśmy się z widzenia, ale ona nigdy nie wdawała się w dyskusje. Biednie żyła. Nikt nie wiedział, że jest milionerką. Może nawet ona sama nie miała świadomości, ile w Polsce warte były te dolary. Jak wyszło na jaw, ile miała pieniędzy, to wycinałam z gazet każdy artykuł. Później spaliłam w piecu, bo na co mi to trzymać. Wierzyć się nie chce, jaka to bogaczka była, a najtańsze jedzenie kupowała - czasami gorsze niż dla psa - mówi nam kobieta.
Faktycznie, skrajna oszczędność Marianny wryła się w pamięć mieszkańców wsi. Kiedy już pozwalała sobie na luksusy, najczęściej sięgała po banany i coca-colę. Gdy coś ją denerwowało, bluźniła, przeplatając słowa po angielsku i francusku. Podobno zimą nie ogrzewała mieszkania w obawie przed wysokimi rachunkami, z zasilania odłączała wszystkie urządzenia. Gdy wybierała się do "rządu", jak miała nazywać Urząd Gminy w Kraszewicach, wkładała elegancką sukienkę, buty na wysokim obcasie, na twarz nakładała wyraźny makijaż, a włosy zakrywała jej peruka, do których miała mieć dużą słabość. Tym samym na krótką chwilę, z biednej i dziwnej staruszki zmieniała się w "Amerykankę", jak nazywano w Kraszewicach Mariannę Miletich.
- Po denominacji złotego w Polsce, ona nie mogła pojąć, jaką wartość mają pieniądze. To była prosta kobieta. Nieufna, ale energiczna. Nikt nie wiedział, że ma tyle kasy, tym bardziej że w latach 90. w Polsce była przecież bieda. A o naszej wsi to już lepiej nie wspominać, bo była najbiedniejsza w całym województwie. Gdyby wtedy powiedziała wójtowi, ile zapisze gminie w testamencie, ten pewnie spadłby z krzesła. To był roczny budżet całej gminy - wspomina w rozmowie z Interią mieszkaniec Kraszewic.
Warto wiedzieć: Rezerwat Przyrody Las Warmiński - dzika perełka Warmii

Dolarowy zawrót głowy
Marianna Miletich zmarła 10 stycznia 1997 r. w swoim mieszkaniu w Kraszewicach, mając 82 lata. Została pochowana trzy dni później na kraszewickim cmentarzu na koszt gminy. Półtora roku po śmierci Miletich Sąd Rejonowy w Ostrzeszowie zapoznał się z testamentem kobiety i orzekł, że jej spadek w całości przechodzi na gminę. Kilka tygodni później jeden z banków w Kaliszu informuje urzędników o majątku Marianny Miletich, który przechodzi na rzecz Gminy Kraszewice - milion dolarów.
Do Kraszewic zjeżdżają się reporterzy z Polski i zagranicy. Mieszkańcy wsi nie mogą uwierzyć, że "biedna Amerykanka" okazała się milionerką. Pojawiają się pierwsze propozycje rozdysponowania majątku. Pada pomysł, by pieniądze podzielić po równo na wszystkich mieszkańców wsi. Urzędnicy decydują się jednak na inny wariant.
Powstaje Stowarzyszenie Rozwoju Wsi Kraszewice im. Marianny Miletich, które przejmuje od gminy spadek i przekazuje gminie dotacje celem zrealizowania istotnych inwestycji. Tłumaczono wówczas, że gdyby majątek po Miletich był w posiadaniu gminy, mogłoby to skutecznie utrudniać pozyskiwanie funduszy samorządowych z budżetu państwa.
W 1998 r. za 270 tys. zł z pieniędzy pozostawionych przez Mariannę Miletich gmina kupuje autobus, którym wożone są dzieci do szkoły. Ponad 1,5 mln zł przeznaczono na budowę gimnazjum w Kraszewicach, a za 1 mln 200 tys. zł wybudowano halę sportową przy gimnazjum. W 2001 r. w Hanowerze kupiono wóz strażacki. Resztę pieniędzy po spadku Miletich wydano na m.in. budowę oczyszczalni ścieków, hydrofonię, pokrycie dachu w miejscowym kościele, renowację organów kościelnych, traktorek do koszenia trawy na stadionie, budowę oraz przebudowę dróg i chodników w Kraszewicach. Ok. 200 tys. zł z majątku Miletich zarezerwowano na utrzymanie i pielęgnację jej grobu.

W sierpniu 2022 r. Stowarzyszenie Rozwoju Wsi Kraszewice im. Marianny Miletich zostało wykreślone z rejestru przedsiębiorców i rejestru stowarzyszeń. Obecnie grobem Marianny Miletich opiekuje się dyrekcja i uczniowie szkoły podstawowej w Kraszewicach.
***
Wakacje, znowu są wakacje! Polacy tłumnie ruszają na długo wyczekiwany odpoczynek, a my chcemy im w tym towarzyszyć, służyć dobrą radą, co można zobaczyć w naszym pięknym kraju. Może wspaniałe atrakcje czekają dosłownie tuż za rogiem? Cudze chwalicie, swego nie znacie - pisał poeta. I my chcemy pokazać, że faktycznie tak jest. W tym roku będziemy w warmińskich lasach, nad Łyną, w Białowieży, Ciechocinku, na Roztoczu i w wielu innych miejscach. Ruszaj z nami!