Lider zespołu Feel między jednym a drugim koncertem potrafi wpaść do domu na kilka godzin dlatego, że syn ma urodziny.
Tata: Piotr Kupicha (29 l.)
Stan cywilny: żonaty
Zawód: muzyk, lider zespołu Feel
Dzieci: syn Paweł (2 l.)
Śpiewasz synowi kołysanki?
Piotr Kupicha: Rzadko i niechętnie. Próbowałem, tak jak moja babcia czy żona, zaśpiewać coś o misiach, ale chyba nie szło mi najlepiej. Syn nie docenia moich prób wokalnych przy jego łóżeczku. Woli, gdy biorę do ręki gitarę i gram "normalne" piosenki. Lubi muzykę, ma poczucie rytmu. Gdy jedziemy w góry, świetnie się bawi, słysząc miejscowe zespoły.
Czy syn rozumie, że jego tata nagrał największy przebój zeszłego lata?
PK: Wie, że śpiewam i próbuje naśladować mnie, gdy słyszy w radiu czy telewizji "A gdy jest już ciemno". Kiedy wychodzę z domu, mówi, że tata "idzie robić la-la". Tak naprawdę dużo ważniejsze od mojego śpiewania jest to, żebym był blisko niego, gdy po koncertach zjeżdżam do domu.
Muzyk, który występuje tak dużo jak Ty, może być ojcem z krwi i kości?
PK:Nie do końca. Pracuję, dużo wyjeżdżam i to przede wszystkim żona zajmuje się Pawłem. Ale kiedy mam kilka wolnych dni, jedziemy gdzieś razem, żeby oderwać się od codziennych problemów. Niedawno wybraliśmy się na długi kulig i był to jeden z niewielu momentów, kiedy nasza rodzina mogła nacieszyć się sobą.
Przebywasz z Pawłem za mało?
PK: Na pewno, ale przyszło nam żyć w takich czasach, gdy musimy działać, żeby osiągnąć sukces. Na pewno coś nas omija, ktoś bliski na tym traci. Można z tego zrezygnować, tylko po co mieć potem poczucie straconej szansy. Potrafiliśmy z żoną wszystko sobie ułożyć. Jeśli dwoje ludzi, partnerów, potrafi się porozumieć, nie trzeba niczego zmieniać, wystarczy chcieć.
Co daje bycie ojcem?
PK:Poczucie spełnienia. Gdy złapię syna, podniosę do góry, przytulę, spojrzę na niego, a on na mnie, to wtedy wiem, co to miłość.
Decyzja o dziecku była świadoma?
PK: Nie. Byliśmy z Agatą już pięć czy sześć lat razem, gdy dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami. To zdarzyło się dwa tygodnie po zaręczynach.
Wtedy już wyobrażałeś sobie siebie jako troskliwego tatę?
PK: Kiedy żona zaszła w ciążę, zacząłem zastanawiać się nad rzeczami, o których wcześniej nie myślałem. Nad nami, sobą, przyszłością. Towarzyszyły temu ogromne emocje. Byłem w takim stresie, że sam wyremontowałem całe mieszkanie.
Zdecydowaliście się na poród rodzinny?
PK: Dla mnie poród, w którym uczestniczą oboje partnerzy, to moda. Kiedy pytałem znajomych, jak było, odpowiadali tylko: "Fajnie". Nic więcej. Zachowałem się więc jak rycerz w średniowieczu i zobaczyłem dziecko, gdy było po wszystkim.