Śliczne dziewczyny z pięknymi głosami
Żeńskie zespoły wokalne, tzw. girlsbandy podbijały świat w latach 90. W Polsce były jednak dwa, które zrobiły karierę... 30 lat wcześniej! To Filipinki i Alibabki.
Urocze, kobiece, a przy tym obdarzone pięknymi głosami, były jak powiew świeżości na polskiej estradzie...
Pierwsze powstały Flipinki - zebrane z początku tylko po to, żeby... uświetnić szkolny apel. Jan Janikowski, nauczyciel prowadzący chór w szczecińskim technikum, wybrał najzdolniejsze uczennice, aby zaśpiewały z okazji 15-lecia placówki na akademii w 1960 r. Koncert się udał, postanowiono więc, że zespół będzie działać dłużej.
Z początku Filipinek było aż dziewięć
Ostatecznie pozostało ich siedem. O wszystko dbał prof. Janikowski, dziewczęta bardziej przejmowały się maturą niż karierą. Dwa lata po debiucie wystąpiły w radiowym konkursie "Mikrofon dla wszystkich", potem zaproponowano im nagrania w radiu. Podczas wywiadu zapewniały, że nie chcą być piosenkarkami, gdyż "zawód artystki jest bardzo trudny", jak powiedziała do mikrofonu jedna z nich.
Po koncertach grzecznie wracały do domu odrabiać lekcje. W szkole chodziły w fartuszkach, bez śladu makijażu. Marzyły o studiach, ale ponieważ w ich domach raczej się nie przelewało, po szkole zamierzały po prostu pójść do pracy. - W styczniu 1963 r. nagrałyśmy kilka piosenek. Zaczęło je puszczać radio. Wtedy zdałyśmy sobie sprawę, że ta muzyka zaczyna się podobać! Byłyśmy tym zdumione - opowiadała po latach Iwona Racz-Szczygielska w radiowej "Trójce".
Trzeba więc było pomyśleć o chwytliwej nazwie, ponieważ do tej pory występowały jako Zespół Wokalny Technikum Handlowego w Szczecinie. A że jak jeden mąż czytały tygodnik dla nastolatek, "Filipinka", to napisały do redakcji z pytaniem, czy pozwoli im używać tej nazwy na estradzie.
Wkrótce grupa stała się popularniejsza od pisma
Takie piosenki jak "Filipinki - to my", "Do widzenia - profesorze" czy też hot poświęcony pierwszej kosmonautce "Wala twist" nuciła cała Polska. Dla telewizji w NRD Filipinki nagrały recital, który pokazano nie tylko w "demoludach", ale i w RFN. Jako pierwszy polski zespół młodzieżowy pojechały też w trasę po USA i Kanadzie. O dziwo, przez dłuższy czas występowały tylko za... słodycze, książki czy ciuchy, bo polskie prawo nie przewidywało honorariów dla uczennic. Nie można też było zapłacić ich rodzicom.
Lepiej zaczęły zarabiać dopiero wtedy, gdy zdały specjalny egzamin na "wykonawcę profesjonalnego" przed państwową komisją. W 1967 r. rozstały się z prof. Janikowskim, który podobno nie dostrzegał, że "panienki" dorosły, i proponował im utwory, które uważały za dziecinne. Grupa zmieniła repertuar. Doszło do roszad personalnych, zmieniali się współpracownicy, a i dziewczyny zaczęły odchodzić, żeby skupić się na rodzinach, jakie właśnie pozakładały.
Od 1972 r. zespół działał jako tercet "Nowe Filipinki". W 1974 r. grupa definitywnie zakończyła karierę. Zofia Bogdowicz do emerytury pracowała w szczecińskiej Centrali Produktów Naftowych. Elżbieta Klausz założyła z mężem sieć hurtowni i sklepów z odzieżą. Niki Ikonomu (polska Greczynka) i Anna Sadowa występowały w innych zespołach. Iwona Racz pracowała przy produkcji kabaretów i koncertów w Warszawie, potem w szczecińskim oddziale TVP. Jej syn Marcin Szczygielski napisał książkę o Filipinkach.
W 2014 r odebrały nagrodę Telewizji Polskiej za całokształt twórczości. Przyjechało ich do Opola tylko pięć; Krystyna Sadowska i Krystyna Pawlaczyk już wtedy nie żyły. Ale melodyjne, pogodne piosenki pozostały w naszej pamięci do dziś.
Ciekawostka: muzykę do przeboju "Batumi" skomponował Ormianin Ajwazjan. W oryginale był to wielki hit w ZSRR w latach 50. Filipinki wykonały własną wersję. Melodia jest do dziś nadawana w kurorcie Batumi podczas pokazu tańczących fontann. Przez chwilę wydawało się, że żadna żeńska grupa wokalna nie przebije popularnością Filipinek. Jednak pojawiły się inne... babki!
Alibabki wywodziły się z harcerstwa
Debiutowały pod nazwą "Cykady" na Sympozjum Piosenki Harcerskiej w 1963 r. - To właśnie tam ktoś z widowni krzyknął: "Alee babki, ali babki" i tak już zostało - opowiadała po latach Sylwia Krajewska. - Nam ta nazwa się nie podobała. Uważałyśmy, że jest infantylna. Ale się "przykleiła" i zaakceptowałyśmy ją.
Jako sześcioosobowy zespół Alibabki dostały nagrodę na festiwalu w Opolu w 1964 r. Już po roku nagrały pierwszy album. One też na początku występowały jako amatorki. Były dorosłe, więc im płacono, lecz niewielkie pieniądze. Żeby zarabiać jak zawodowcy, "musiały mieć w ręku papier" - tak się wtedy mówiło. W 1967 r. zdały egzamin przed komisją ministerialną, w której zasiadała m.in. Hanka Bielicka.
Z 200 piosenek, jakie nagrały, największą popularność zdobyły: "Dom w malwy malowany", "Ene, due, rabe", "Jak dobrze mieć sąsiada", "Kapitańskie tango", "Kwiat jednej nocy". Ich głosy słychać było również w chórkach towarzyszących najświetniejszym polskim artystom, począwszy od Jerzego Połomskiego, przez Marka Grechutę, po Skaldów i Marylę Rodowicz.
Intensywnie pracowały, pozakładały też rodziny
Zaczęły rodzić dzieci, a w Alibabkach zastępowały je inne wokalistki, m.in. Basia Trzetrzelewska. W pewnym momencie w grupie nie śpiewała już żadna piosenkarka z podstawowego składu! Kiedy dziewczyny, które zakładały zespół, zapragnęły wrócić do pracy, musiały... odzyskać nazwę, bo te "nowe" też chciały jej używać. Dopiero sąd rozstrzygnął sprawę na korzyść wokalistek ze starego składu.
W latach 80. przegrały z... zespołami rockowymi
- W stanie wojennym do radia i telewizji weszły grupy rockowe, wcześniej nie wpuszczane na antenę. Kiedy potem chciałyśmy wrócić, na rynku nie było miejsca - tłumaczyła Sylwia Krajewska. - Zostały nam chórki. Trochę nagrywałyśmy, sporadycznie odbywały się koncerty, lecz w trasy nie jeździłyśmy. W 1988 r. po raz ostatni wystąpiłyśmy w Opolu. - Coraz bardziej wciągało nas życie rodzinne - podkreślała też Ewa Belina-Brzozowska.
Nie zerwały jednak z muzyką. Agata Dowhań założyła w Mrągowie młodzieżowy zespół wokalny, zaś Ewa Belina-Brzozowska chór parafialny. Krystyna Grochowska wyszywa obrazy koralikami; wraz z Anną Dębicką-Czaplicką śpiewają w chórze Polonia. Wanda Narkiewicz-Jodko zajęła się domem i rodziną. Sylwia Krajewska prowadzi małą firmę.
Nigdy nie zapomnimy ich piosenek
Alibabki uaktywniły się w 2015 r. z okazji 50-lecia działalności. W warszawskim klubie Proxima odbył się koncert na ich cześć, na którym same też wystąpiły. Filipinki nie są już aktywne medialnie, ale wciąż możemy sich słuchać na płytach, a także w internecie. Piosenki polskich "girlsbandów" wciąż lubimy. Budzą wspomnienia i nostalgię, a na twarzy wywołują uśmiech...
Dorota Filipkowska