Stanisława Celińska: Niczego nie żałuje...?

Swoje przeszła. Biedne dzieciństwo w powojennej stolicy, przedwczesną śmierć taty, rozwód, alkoholizm... Najcięższy bój, z samą sobą, wygrała. Może dlatego, że zawsze szła za światłem - nadzieją.

Stanisława Celińska
Stanisława CelińskaPiotr AndrzejczakEast News

Są dni, kiedy czegoś jej brakuje. Zwłaszcza te, kiedy ludzie płaczą ze wzruszenia na jej recitalach i biją brawo na stojąco. - Wracasz do domu i chcesz komuś o tym opowiedzieć. Żeby ten ktoś cieszył się razem z tobą. Czasem brak takiej osoby - wyznała. Nie szuka jednak na siłę.

Chociaż raz spróbowała, gdy jej dzieci - Mikołaj (42) i Aleksandra (40) były już dorosłe. Zgłosiła się do biura matrymonialnego. Ktoś niedługo zadzwonił, ale ona się przestraszyła. - A ma pan tam jakieś inne kandydatki? - zapytała ostrożnie. Po czym zaproponowała: - To jak pan przejrzy je wszystkie, proszę ewentualnie się zgłosić do mnie. Nic z tego nie wyszło. - Jakbym podświadomie nie chciała tego kontaktu. Może po prostu jestem samotnikiem? - zastanawiała się aktorka.

A może, pomyślała kiedyś, do jej problemów z mężczyznami przyczyniła się niechcący babcia Janeczka? Mówiła do niej: "Stasiuńka, ładna to ty nie jesteś, ale masz dużo wdzięku". A przecież wtedy, jako młoda kobieta, była taka ładna. Może, uważała wówczas, miała trochę za dużo piegów. To od nich zaczęła się znajomość z wybitnym aktorem i reżyserem Aleksandrem Bardinim, jej profesorem w szkole teatralnej.

Mijali się na schodach, on zauważył jej dekolt na plecach w stroju do ćwiczeń i powiedział głośno: - Ale ona ma piegi! Odparła: - A pan jest gruby!

Skórzana kurtka, alkohol, Tekla i gwiazdy

Nigdy nie była za grzeczna. - Byłam dzieckiem dzikim i nie lubiłam nikogo - powie po latach. Może powinna być chłopakiem? Ma sporo męskich cech. Nie miała jeszcze trzech lat, gdy babcia podarowała jej lalkę. A ona złapała zabawkę za nogę i wyrżnęła nią o ścianę. Ale czy mogło być inaczej na warszawskiej Pradze zaraz po wojnie?

- Całe moje dzieciństwo było czarne: podwórka-studnie z figurką Matki Bożej, wiele jest takich na Pradze, do których mam sentyment do dziś, czarny kot z którym się zaprzyjaźniłam... - wspomina w książce Karoliny Prewęckiej "Swoje przeszłam". Kiedy więc w domu pojawiła się babcia Janeczka, pomyślała: "Kolejna będzie mnie męczyć".

Babcia trafiła do ich domu po listownej prośbie jej mamy, po śmierci męża. Ojciec aktorki zmarł na wylew, gdy Stasia miała 3 lata. Wie, że go kochała, ale dobrze go nie pamięta. Jej owdowiała mama, skrzypaczka, miała przed wojną wyjechać do paryskiego konserwatorium. Teraz zarabiała graniem na ulicach. Poprosiła w końcu swoją macochę, do której nie zwracała się inaczej niż "mateczko", by przyjechała z Wrocławia i zajęła się małą.

Tak w życiu Stasi pojawiła się babcia Janeczka. Zahartowana i twarda, przejęła stery w domu. Przeżyła obóz w Ravensbrück, bo za plecami gestapowca udało jej się przebiec z "kolejki śmierci", do "kolejki pracy". Babcia cierpliwie zdobywała miłość Stasi. Pewnego dnia zabrała ją do kościoła, wbrew przestrogom, że wszystko rozniesie. - To był pierwszy cud, pierwszy kolor w moim życiu. Wdrapałam się na ambonę, zobaczyłam misterium, sztandary, kadzidło, ornaty... I stałam jak oniemiała.

Do mężczyzn nie miała szczęścia nigdy

Pierwsza miłość pojawiła się w przedszkolu. - Jacek mi się podobał, ale on wolał Różę, która była szalenie kobieca, z kokardą na czubku głowy. Jacek ją adorował, brał na kolana, a ja mimo warkoczy byłam półchłopakiem, więc mnie traktował... inaczej - wspomina w autobiografii. Na pocieszenie siadała w szatni i wdychała zapach jego kurtki.

Męża, aktora Andrzeja Mrowca, poznała, gdy jeszcze cierpiała po rozstaniu z poprzednim ukochanym, który wyjechał do Szwecji. Ona nie była gotowa, żeby zostawić Polskę. Aktor czekał na nią kiedyś tak długo po próbie, że zamknięto już wszystkie kina, gdzie mieli pójść. Odprowadził ją więc na drugi koniec Warszawy. Zakochała się. Wzięli ślub, na świat przyszły dzieci...

Miała już wtedy sukcesy filmowe. W małżeństwie zaczęły się kłótnie. - Sukces zaprowadził mnie na manowce, z pomocą alkoholu - przyznała. Potem zmarła jej babcia i mama. - Nie wytrzymałam tego napięcia. Zaczęłam uciekać. W alkohol. Miała 36 lat, gdy straciła kontrolę nad życiem: nie dotrzymywała terminów, znikała. Reżyserzy jej unikali. Mąż się wyprowadził. Dzieci zostały z nią. Wstydziła się, że widzą jej upadek.

Aż przyszedł ten dzień. Dzieci wróciły akurat z wakacji, a ona nie sięgnęła po alkohol. Odstawiła go i... już. Miała 41 lat i narodziła się na nowo. Podkreśla, że to był cud. Wcześniej potrafiła iść do kościoła po pijanemu. - Wchodziłam i błagałam o łaskę. Zaraz rzuciła też, na prośbę córki, papierosy. Zaczęła organizować sobie życie. Było trudno, ale wróciła na scenę i do życia. Od 30 lat nie sięgnęła po alkohol, nie używa nawet perfum na bazie alkoholu. Pomogła wielu ludziom wyjść z nałogów. - Warto wierzyć, że można się wydobyć z najgorszej opresji - zachęca.

Stanisława Celińska
Stanisława CelińskaMWMedia

Dziś mówi: - "Jestem sama, ale trochę z wyboru". Wie jakie błędy popełniała, wie też, co robiła dobrze. - Od początku przejawiałam poddańczy stosunek do mężczyzn - podsumowuje. Może dlatego, że nie znałam ojca? Kto wie, czy nie przełożyło się to na jej stosunek do mężczyzn? Myślała: "Ojej, bo mnie zostawi, może odejdzie, tak jak ojciec, bo nie potrafiłam go zatrzymać, bo był ze mnie niezadowolony?".

I choć tak dużo już wie o sobie i innych, to śmieje się: - Do dziś nie wiem, jak postępować z mężczyznami, z tymi stworami. Kilka lat temu na weselu córki Aleksandry pojednała się z byłym mężem. Nawet zatańczyli.

Ma świetny kontakt z dziećmi i z trójką wnuków. - Mama to trawa, to drzewa, ogród, spacer, chmury (...) ptaki, jej pies Tekla, cała przyroda. Mam to po niej. Jesteśmy jak dwa splecione źdźbła trawy - mówi o niej syn, Mikołaj, w "Niejedno przeszłam". Czego dziś potrzebuje do szczęścia? - Chcę siedzieć na swojej działce i patrzeć w gwiazdy - zwierzyła się "Gazecie Wyborczej".

- Wieczorem, przed zmierzchem, przyroda zatrzymuje się na chwilę, to cudny moment, a potem pomału wszystko się wygasza. Mam apetyt na życie.

Relaks
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas