Virgin
Dorota "Doda" Rabczewska, wokalistka grupy Virgin, swoim zachowaniem wywołuje skrajne opinie. Jedni ją podziwiają, inni nie mogą znieść jej widoku.
Doda w wywiadzie z Pawłem Kasą opowiedziała także o zmianach personalnych w Virgin, planach podboju Zachodu, teście na inteligencję i porównywaniu jej i Majdana do słynnego małżeństwa Beckhamów.
Zespół Virgin intensywnie promuje swój drugi album "Bimbo", na którym jest sporo rockowych utworów. Dlaczego jednak na singlach wydajecie akurat nieliczne, prawie popowe piosenki? Nie możecie pokazać w końcu prawdziwego oblicza tym, którzy uważają was za popową kapelę, a przez to być może zdobyć jeszcze więcej fanów?
Ci, co chcą zauważyć rockowe brzmienie, to i tak je zauważą, bo wystarczy kupić płytę. Niestety, u nas w kraju jest tak beznadziejnie, że jak nie wypuścisz na singlu lekkiego i łatwo wpadającego w ucho kawałka, to płyta się nie sprzeda. "Dżaga" miała być takim wakacyjnym przebojem, dobrym do samochodziku, a teraz wydajemy na singlu piękną balladę "Nie zawiedź mnie".
Generalnie chodzi o różnorodność. Wszystkim nam zależy, żeby puszczali nas w radiu. To jest jakiś bezsens, tragedia i idiotyzm tych wszystkich ludzi, którzy tam pracują. Ja w ogóle nie wiem, jakimi zasadami oni się kierują, a podejrzewam, że jakimiś bardziej osobistymi w stosunku do mojej osoby. Może jakoś za mną nie przepadają, ale generalnie mam to w d**ie, bo chodzi o to, że ludzie chcą tego słuchać.
Uważam, że to ludzie powinni decydować, a nie jakiś koleś, który siedzi i za to, że noszę za krótką spódniczkę decyduje, że moje piosenki nie będą puszczane, co w ogóle nie jest mądre. Ludzie chcą słuchać, a w radiu i tak nie widzi się moich cycków czy tyłka. Ale to już problem panów dyrektorów muzycznych. Może powinni iść do psychologa. Ja osobiście z wielką przyjemnością wydałabym samą "śmierć" - hardcorowe brzmienie.