Wracam do domu
Po 30 latach porzuca Paryż! Choć nad Sekwaną Andrzej Seweryn (64) zdobył wielki prestiż i założył rodzinę, teraz wraca do Polski. Dlaczego?
Potem współpracował z KOR, z Solidarnością. Gdy wybuchł stan wojenny, był akurat we Francji ze sztuką Witkacego "Oni". Musiał zdecydować: wracać do Polski czy zostać nad Sekwaną. Czuł, że jako aktor popada w rutynę. Coraz bardziej krytycznie patrzył też na to, co działo się w Polsce. Wybrał Francję, choć oznaczało to, że wszystko musi zacząć od początku.
Gratulacje od Chiraca
Nie było sielankowo. Choć znał język francuski, na każdej stronie sztuki znajdował co najmniej dziesięć wyrazów, których nie rozumiał. Uczył się roli słowo po słowie. Kiedy dostał trzyletni angaż u wielkiego reżysera Petera Brooka, szalał z radości.
Praca nad 9-godzinnym spektaklem "Mahabharata" była ważnym, odświeżającym doświadczeniem. W ekipie spotkało się 25 osób z 18 krajów. "Wszystkie religie świata, wszystkie kolory skóry" - wspomina aktor. Pracowali przez dziesięć miesięcy po dziewięć godzin dziennie.
Podczas prób zdarzało mu się niemal zasypiać ze zmęczenia. "Nie wyrabiałem!" - opowiada. Ale nie rezygnował.
Życie prywatne zaczęło się układać dopiero po ośmiu latach pobytu w Paryżu. O trzeciej zonie Andrzeja Seweryna, Laurence, wiadomo niewiele. W roku 1988 aktor ożenił się po raz czwarty, z aktorką libańskiego pochodzenia, Mireille Maalouf, z którą jest do dziś.
We Francji aktor doczekał się dwóch synów: Yanna (ze związku z Laurence) i Maximiliena (ze związku z Mireille). W 1993 roku świętował wielki zawodowy sukces - jako trzeci cudzoziemiec w historii teatru francuskiego dostał angaż w prestiżowej Comedie-Francaise.
Kiedy awansował - został societaire'em (czyli jednym z 32 najważniejszych aktorów tej sceny) - gratulacje przesłał mu prezydent Chirac. Zbierał znakomite recenzje za role w sztukach Moliera. Zagrał też w oscarowych produkcjach - "Liście Schindlera" i "Indochinach".
Paryża nie opuszcza jednak jako człowiek zamożny. Nad Sekwaną ma niespełna stumetrowe mieszkanie, jeździ tanim samochodem. Taki styl życia mu odpowiada.
Tęsknił za Polską
Od 1 września aktor obejmie stanowisko dyrektora Teatru Polskiego w Warszawie. Widzom przypomniał o sobie znakomitą rolą w obsypanej nagrodami "Różyczce". Magdalena Boczarska, która zagrała w filmie główną rolę kobiecą, przyznaje, że przed pierwszym spotkaniem z Andrzejem Sewerynem była stremowana. Przecież wychowała się na "Ziemi obiecanej", "Dyrygencie" i "Bez znieczulenia". Ale mistrz już na początku pracy zaproponował, by przeszli na "ty". I chętnie dzielił się swoim ogromnym doświadczeniem zawodowym.
"Ani przez moment nie dał mi odczuć, że ustępuję mu pod względem warsztatu" - opowiada Boczarska w rozmowie z SHOW. I dodaje: "Fakt, że dostałam nagrodę dla najlepszej aktorki za rolę w "Różyczce", jest w znacznej mierze zasługą pracy z Andrzejem".
O pracowitości Seweryna krążą legendy. Podobno zawsze uczy się całego tekstu roli jeszcze przed pierwszym wejściem na scenę. Inni podczas prób w teatrze czytają tekst z kartki, a on swój zna na pamięć.
Kiedy dziennikarze zadawali pytanie, skąd w nim taka pracowitość, odpowiadał, że to zasługa trudnego dzieciństwa. Jego rodzice rozwiedli się, gdy miał 10 lat. Matka pracowała jako sprzątaczka, konduktorka, strażniczka w zajezdni trolejbusów. "Myślę, że od niej wziąłem upór i wytrzymałość" - opowiadał. W wywiadzie, którego udzielił dziesięć lat temu, mówił, że tęsknił za Polską.
"Nie do bólu, ale tak po ludzku". Z powrotu Seweryna do kraju cieszy się przede wszystkim jego rodzina. "Jestem szczęśliwa, bo w końcu będziemy spędzać z tatą tyle czasu, ile nam się zamarzy. A moje córki, Lena i Jadwiga, będą miały dziadka na co dzień" - mówi SHOW Maria Seweryn.
Aktor podobno już zastanawia się, jaki tytuł mogłaby nosić sztuka, w której wystąpiłby razem z Krystyną Jandą i swoją córką.
Iwona Zgliczyńska
Czytaj więcej w najnowszym numerze magazynu o gwiazdach "SHOW", w sprzedaży od 21 czerwca.