Wyszła z restauracji bez płacenia

Ktoś, kto w ciągu roku zarabia kilkadziesiąt milionów dolarów, nie powinien mieć problemu z zapłaceniem 30 dolarowego rachunku. W przypadku Britney Spears jest jednak inaczej. Piosenkarka ostatnio opuściła restaurację, nie zaprzątając sobie głowy uregulowaniem należności.

Britney Spears
Britney SpearsGetty Images

To miało być miłe popołudnie. Kilka dni temu Britney Spears zabrała swoją mamę i siostrzenicę na zakupy w jednym z centrów handlowych w Kaliornii. Shopping piosenkarka uwieńczyła wizytą w kafejce The Cheeasecake Factory.

Chociaż zamówienie Britney nie było obfite (sałatka i napój), a rachunek za jedzenie nie opiewał na rujnująca kwotę i tak wywołał niezłą burzę. Piosenkarka bowiem wyszła z lokalu nie regulując należności w wysokości 30 dolarów. Sprawę szybko opisały zagraniczne tabloidy, krytykując gwiazdę za chciwość.

Jednak menadżer gwiazdy tłumaczył na portalu TMZ, że nie chodzi tu wcale o chciwość, ale o roztargnienie i nieporozumienie. Według jego oświadczenia Britney "była przekonana, że rachunek ureguluje towarzyszący jej ochroniarz". Ten zaś myślał, że za jedzenie zapłaci sama gwiazda. W efekcie restauracja nie dostała ani dolara.

Cała "afera" okazała się być burzą w szklance wody. Chociaż za te 30 dolarów, lokalowi trafiła się niezła reklama.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas