Życzcie mi odrobiny miłości
Choć kończy właśnie 45 lat, jest singlem. Po dwóch małżeństwach zakończonych rozwodem uważa, że kobiety są niebezpieczne. Ale chce się znów zakochać.
Wolisz przepytywać czy być przepytywany?
- O właśnie! Staram się dobrze uprawiać zawód dziennikarza i prezentera telewizyjnego. Chodzi mi bardziej o wysłuchiwanie innych, a nie spowiedź własną.
Pamiętasz swoje pierwsze wywiady?
- Jak rozmawiałem ze Zbigniewem Preisnerem, który był świeżo po sukcesie "Podwójnego życia Weroniki", to trząsłem się jak osika. A jak z Melem Gibsonem, musiałem przytrzymywać mikrofon dwiema rękami. Potem to spowszedniało.
Są takie osoby, z którymi rozmowy nigdy nie powszednieją?
- Krystyna Janda jest elektrownią atomową pomysłów. Jak zaczyna opowiadać anegdoty z filmów, to siedzisz przed nią oczarowany. A z Olafem Lubaszenką, który jest potwornie inteligentnym facetem, rozmawiałem o wszystkim, tylko nie o piłce nożnej. Bo obaj wiedzieliśmy, że jak na ten temat wejdziemy, to skończymy kilka godzin później.
Masz jeszcze jakąś pasję, o której mógłbyś rozmawiać bez końca?
- Dobrze by zabrzmiało, gdybym powiedział - kobiety! (śmiech)
Porozmawiajmy więc o kobietach!
- Kobiety są więc fascynujące, ale i niebezpieczne.
Mógłbyś rozwinąć tę myśl?
- Tyle w was różnych odcieni... No i wiesz, życie mi się tak poukładało, że muszę się interesować teraz kobietami. Bo jestem singlem z konieczności.
Ale masz nadzieję to zmienić?
- Jasne. Obecnie przeżywam różne stany: raz uważam, że miłość nie istnieje, to znów, że istnieje. Raz wierzę Beatlesom, raz nie. Generalnie staram się być pozytywnie nastawiony do reszty swojego życia.
Jest ktoś, kto sprawia, że wierzysz w miłość?
- To moi rodzice: Wiesława i Zygmunt. Czterdzieści sześć lat razem. Udręka, cierpienie, piękne chwile i w ogóle... Ale to jest miłość. Na dobre i na złe. Teraz niedawno tata był w szpitalu i widziałem, z jaką czułością matka się nim zajmuje.
Małe dzieci to dla ciebie...?
- Sam nie mam dzieci. Bo Pan Bóg nie dał. Allah też nie pozwolił. Może Budda? (śmiech) Dlatego z punktu widzenia faceta, który nie jest ojcem, niemowlaki mnie przerażają. Ale mam teraz świetny kontakt z moimi siostrzeńcami: Zuzią i Kubą, dziesięć i dwanaście lat. To jest fajny wiek. Można już coś pokombinować, powymyślać razem.
I co kombinujesz?
- Na przykład Zuzia kiedyś mnie spytała, czy mogę załatwić bilet na koncert Shakiry. I okazało się, kurczę, że mogę! Zabrałem więc Zuzannę na koncert do Łodzi. Ona jest fajna, wzięła ze sobą do samochodu książkę i poduszkę. Cudowna podróż z genialną młodą osobą.
A o Kubie co powiesz?
- Kiedyś potwornie zatrułem się tatarem. Masakra! Przeprowadziłem się więc na dwa dni do siostry, by szybko wydobrzeć. Sama wiesz, że w robocie dziennikarskiej to raczej nie ma L-4. I wtedy Kuba, który interesuje się gotowaniem, zrobił dla mnie wspaniałą rzecz: grysik z cynamonem. To mnie uratowało. Teraz planuję zabrać Zuzię i Kubę do Disneylandu pod Paryżem.
Twoi znajomi mówią, że pasjami oglądasz filmy.
- Nie, teraz już nie. Od 18. roku życia oglądałem filmy nałogowo. Potem studiowałem filmoznawstwo, co polegało na tym, by naprawdę przedrzeć się przez "Człowieka z kamerą" Dżigi Wiertowa, przez "Iwana Groźnego", przez "Pancernik Potiomkin" Sergiusza Eisensteina. Obejrzałem milion filmów, milion razy całą bibliotekę klasyki. I wciąż lubię stare kino. A za nowościami już nie nadążam. Jak zaczynałem pracę w radiu dwadzieścia lat temu, to tych premier było kilka tygodniowo. I fajnie było oglądać wszystko na bieżąco.
Dobry polski film, który ostatnio widziałeś?
- "W ciemności" Agnieszki Holland to dobry i bardzo mocny film, świetna rola Więckiewicza.
Coś dobrego zagranicznego?
- "O północy w Paryżu" Woody'ego Allena jest genialny. Z pomysłem, lekko zrobiony. Adrien Brody jako Salvador Dali po prostu świetny.
Kiedy ostatnio śmiałeś się na polskim filmie?
- No, jakoś to dawno było... "Pieniądze to nie wszystko" Janusza Machulskiego. Genialne role Stanisławy Celińskiej i Tomasza Sapryka.
Możesz rozpoznać kilka filmowych cytatów?
- Dawaj. Zobacz tylko, co się zmienia w moim życiu - muszę ściągnąć okulary, żeby przeczytać te cytaty (śmiech).
"You talking to me"...
- "Taksówkarz", 1976 rok.
"Kocham zapach napalmu o poranku"
- Eeeh... "Czas apokalipsy".
"Pomyślę o tym jutro"
- "Przeminęło z wiatrem".
"Houston, mamy problem"
- "Apollo 13".
Sołtys to twoje przezwisko?
- Pasuje mi. A niektóre dziewczyny mówią jeszcze Jędruś. Fajnie.
Mówią też o tobie Andrzej Papla. Bo "wygadujesz" ciąże celebrytek. Robisz to celowo?
- Nie tak znowu dużo wygadałem: Anna Mucha, Katarzyna Herman - i kropka, koniec, nie znajdziesz więcej. Podobno obraziła się tylko ta druga. Próbowałem ją potem nieudolnie przepraszać.
Podróże to twoja pasja. Taka jak kobiety?
- Podróże z kobietami! Intelektualne podróże do interesujących miejsc tropami literackimi, zdecydowanie (śmiech). Weźmy Stambuł - Orhan Pamuk i "Muzeum niewinności". Absolutnie (śmiech)!
Kraje, które chcesz zobaczyć?
- Na samym topie marzeń jest Wenezuela i kraje Ameryki Południowej. Do tej pory byłem tylko w Hawanie, najlepsza delegacja w moim życiu. Zadzwonił do mnie dyrektor Miszczak, że mam zrobić tam wywiad z Mickiem Hucknallem. Bardzo się ucieszyłem. Błyskawicznie zorganizowałem ekipę, składającą się z dźwiękowca i operatora. Męskie grono. Wylądowaliśmy w niedzielę, a samolot powrotny mieliśmy dopiero w piątek. Wiesz, jacy byliśmy zagubieni w tej Hawanie?! Całe życie myślę też o Indiach, żeby jechać na medytacje, na pielgrzymkę.
Zamknąć się w klasztorze?
- Nie aż tak. Ale po prostu oddalić się od pracy, od miasta, od obecnego życia.
Jak spędziłeś ostatnie wakacje?
- W lipcu przemieszczałem się po całej Polsce. Odwiedzałem znajomych w różnych miejscach. Byłem w Zakopanem, na Helu, nad jeziorami, nad morzem. Jako singiel musiałem dołączać do różnych grup, by móc z kimś spędzić czas.
Czyli masz wielu przyjaciół?
- Tak! Sporo ich jest. Dziś rozmawiasz ze mną na trzy dni przed moimi 45. urodzinami. Namówiono mnie, by urządzić w Krakowie imprezę. Siłą rzeczy teraz przeglądam notes z telefonami. Nie chciałbym nikogo pominąć. A tu jest i liceum, i studia, i radio RMF, i TVN. I Kraków, i Warszawa.
Wyszło ci tylu gości, co Kindze Rusin na 40. urodziny? Dwustu?
- (śmiech) Tylu to chyba nie. Ale kilkudziesięciu to na pewno. Sami dobrzy ludzie.
Przyjaciele to dobry potencjał!
- W Kenii dostałem tę bransoletkę od człowieka imieniem Mahomet (Andrzej pokazuje na przegub dłoni). Powiedział mi: "You have clear heart" (Masz czyste serce - przyp. red.). Może więc coś w tym jest? Może mam czyste dobre serce?
Po kolejnym rozstaniu człowiek mniej wierzy w miłość? Coraz trudniej się zakochać?
- Masakra! To jest niemal niemożliwe. Pod względem emocjonalnej trudności rozwód jest drugim przeżyciem, zaraz po śmierci kogoś bliskiego. Jesteś wtedy blisko depresji. Po pierwszym rozwodzie było mi łatwiej. Małżeństwo trwało tylko dwa lata. Cięcie było szybkie i skuteczne. Bolało, ale się zagoiło. A teraz... Faceci po czterdziestce muszą robić różne rzeczy.
Na przykład?
- Auto nie jest już takie nowe (śmiech). Teraz bardzo żywo reaguję, gdy ktoś opowiada w towarzystwie o dobrym lekarzu. Czy chodzi o kręgosłup, czy gastro..., czy prokto... Chętnie zapisuję kontakty, numery telefonów do różnych specjalistów.
Uprawiasz sport? Dbasz o siebie?
- Jakby to ująć? Bardzo lubię jeździć samochodem. Pokonuję nim mnóstwo kilometrów. Golf - jeszcze nie. Piłka nożna - przed telewizorem lub oglądana z trybun na stadionach. I to tyle w kwestii sportu.
Kobiety są jakieś inne?
- Ja was nie rozumiem. Ale ciągle sobie obiecuję, że wszystko jeszcze przede mną.
Ale czego konkretnie w nas nie rozumiesz?
- Wszystkiego (śmiech)! Teraz jest dużo drapieżnych kobiet. Nie mówię tu o feministkach. Nie o to chodzi. Bardziej o rodzaj agresywności i samodzielności posuniętej do granic absurdu.
Z jaką kobietą chciałbyś być?
- To może ja ci pokażę zdjęcie (śmiech)?
Za dziesięć lat widzisz siebie...
- Ostatnio byłem w Brukseli. I myślę, że Europarlament to jest to (śmiech)!
Czego ci życzyć na 45. urodziny?
- Zdrowia! I odrobinę... miłości.
Rozmawiała Iwona Zgliczyńska