Ilona Felicjańska: Znam przepis na szczęście!

O atrakcyjności kobiet niepełnosprawnych, o utartych wzorcach piękna, inności, która budzi strach i walce o siebie samego – specjalnie dla EksMagazynu Ilona Falicjańska.

Ilona Felicjańska
Ilona FelicjańskaMWMedia

EksMagazyn: W czym czujesz się doskonała?

Ilona Felicjańska: - Trudne pytanie. Przeszłam długą drogę żeby zrozumieć, że "doskonałość" to nie dopasowanie do jakiegoś wzorca czy dostosowanie do czyichś wymagań. Teraz wiem, że doskonałość to bardziej "stan ducha". To coś, co wypływa z nas i tylko my mamy prawo powiedzieć o sobie, że jesteśmy doskonałe. Malkontent zawsze znajdzie "coś", co jest niedoskonałe, złe, do poprawienia. Ja też cały czas widzę, że jest masa rzeczy, które mogą być inne, lepsze we mnie samej. Ale myślę, że najważniejsze jest, że chcę być szczęśliwa i moje szczęście, spełnienie jest moją największą doskonałością.

W czym czujesz się niedoskonała?

- Wiesz, to pytanie jest jeszcze trudniejsze (śmiech). Jestem chora. A alkoholizm to choroba śmiertelna. I to jest chyba moja największa niedoskonałość, ale, paradoksalnie, to właśnie moja choroba i błędy, które przez nią popełniłam, sprawiły, że zaczęłam o siebie walczyć. Zaczęłam szukać swojej wewnętrznej doskonałości. Zaczęłam zwracać na nią uwagę i ją pielęgnować. Jeden z moich przyjaciół ma takie dość drastyczne powiedzonko: "Jak dostaniesz garbatego, to zrób z niego kołyskę". Ja staram się patrzeć optymistycznie na życie. Jak się coś zawali, to myślę sobie: świetnie, mam teraz miejsce na zbudowanie czegoś nowego.

Czy pokazywanie kobiet bez nóg i rąk w sesji modowej jest według ciebie dobrym pomysłem?

- Myślę, że nie tylko dobrym, ale też bardzo ważnym. Ludzie mają olbrzymią łatwość użalania się nad sobą i nad tym, co się im przytrafiło i co ich spotkało. A prawda jest taka, że często tuż koło nas jest ktoś, kogo spotkała tragedia dużo większa. Nie mówię, że czyjekolwiek cierpienie jest nieistotne, każdy z nas ma swoje problemy, ale uważam, że warto zachować taką świadomość, że jeszcze dzisiaj, każdy z nas może coś zrobić, może postawić pierwszy malutki krok, który rozpocznie jego wielką, nową przygodę, który pozwoli wyjść z kręgu ciągłego narzekania i użalania się nad sobą. Druga sprawa to samo pojęcie piękna. Jesteśmy przyzwyczajeni do wzorców. Wmówiono nam, co jest piękne, co jest "OK", a co nie. A prawda jest taka, że powinniśmy starać się samodzielnie określać, co jest naprawdę piękne. Inność budzi strach. Człowiek bez rąk i nóg budzi lęk: "Nie wiem, jak się zachować", "Co powiedzieć", "Rzucić się do pomagania, czy udawać, że nie zauważam". Patrząc na (nie)doskonałe dziewczyny na zdjęciach modowych mamy szansę przez chwilę pomyśleć o tym czy rzeczywiście piękno płynie wyłącznie z proporcji ciała. Myślę, że takich sesji powinno być jak najwięcej, po to, żeby oswajać ludzi z innością i uczyć, że piękno jest pojęciem dużo szerszym i bardziej pojemnym niż to promowane przez gazety i telewizję.

Polacy często nie wiedzą jak zachować się w obecności osoby niepełnosprawnych.

- To prawda. Nie umiemy tego. Bo inność osoby niepełnosprawnej wymusza na nas inne zachowanie. Przebywając bardzo dużo z dziećmi upośledzonymi umysłowo zrozumiałam jedną bardzo ważną rzecz - dla tych dzieci najważniejsza jest prawda. One nie znają żadnych "sztuczek" - kiedy są szczęśliwe, to cieszą się całym sobą, kiedy są złe, to złoszczą się całym sobą. I dla nich najważniejsze jest to, czy ktoś jest wobec nich tak samo uczciwy - nie udaje. Dla osób niepełnosprawnych najważniejsze jest to, żeby być po prostu jednym z nas. Nie "innym". Więc wystarczy być takim, jakim się jest zawsze i to jest najlepsze. Myślę, że sam fakt mówienia o niepełnosprawności jest już nauką obcowania i współistnienia z osobami niepełnosprawnymi. Tu chodzi o oswojenie inności i naszego strachu przed nią. Tylko i aż tyle.

Czy kobieta niepełnosprawna może być atrakcyjna?

- Każda kobieta jest atrakcyjna! To znów pułapka myślenia "wzorcem". Atrakcyjna jest ta, co jest chuda, ma duży biust i usta, etc, etc. Przykro mi, ale tak nie jest. Najgorsze jest to, że bardzo wiele kobiet nie wie, co jest źródłem atrakcyjności. A przecież każdy z nas to przeżywał - zawsze kiedy jest się zakochanym, nagle pojawia się więcej adoratorów. Dlaczego? Bo jesteśmy szczęśliwe! I właśnie szczęście i poczucie spełnienia sprawia, że jesteśmy ATRAKCYJNE! To, że dbamy o siebie, że pilnujemy swojego poczucia szczęścia, najbardziej buduje naszą atrakcyjność. Dopiero w drugim rzędzie to czy jesteśmy za grube czy za chude (bo tak trudno powiedzieć sobie "jestem w sam raz"), czy to jak jesteśmy ubrane. Na naszej sesji spotkałam kobiety piękne i atrakcyjne bo... spełnione i szczęśliwie, które nie zwiesiły się na swojej (nie)doskonałości, a odnalazły i pielęgnują swoja doskonałość. No i proszę, zdradziłam wielką tajemnicę atrakcyjności (śmiech). Mam nadzieję, że teraz ulice zapełnią się atrakcyjnymi, szczęśliwymi, pięknymi i spełnionymi kobietami!

Co uznałabyś za największą niepełnosprawność?

- Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale według mnie największą tragedią jest brak kontaktu z sobą samym. To czy ktoś ma ręce i nogi, czy jego mózg rozwija się normalnie czy nie, jest rzeczą nadaną, na którą po prostu nie mamy wpływu - tak jest i koniec. Przypadek losu. Ale to, czy ktoś, pomimo ułomności odnajduje siebie i swoje szczęście zależy wyłącznie od niego. Dlatego właśnie tak to widzę. Spotykam ludzi, którzy mają wszystko - zdrowie, pieniądze, powodzenie i coś, co nazywamy często fartem. A mimo tego są makabrycznie okaleczeni. Nie potrafią wykorzystać tego, co mają. Żyją zamknięci w swoim nieszczęściu. A z drugiej strony spotykam ludzi, którzy żyją w takiej sytuacji, że kiedy o tym opowiadam, to każdy mówi: "Boże, jakie to straszne", a ja zawsze odpowiadam, że właśnie "nie". Że oni są pogodzeni z tym, co im się przytrafiło i nie zajmują się na co dzień tym, jak im jest ciężko i trudno. Ale wypełniają swoją codzienność pasją, marzeniami i pracą i są dużo bardziej szczęśliwi niż ci, którym tak bardzo zazdrościmy.

Osoby niepełnosprawne nie mieszczą się w rozmaitych kanonach estetycznych. Z tobą jest podobnie - również jesteś postrzegana jako niespełniająca pewnych wymagań, do publicznego pokazywania się...

- Podstawowym lekarstwem na moją chorobę jest uczciwość i prawda. Jeśli chcesz przeżyć, musisz przestać udawać i oszukiwać siebie i innych. Przyznać się przed samym sobą do tego, że jesteś uzależniony i żyć w prawdzie przestrzegając zasad, które chronią przed powrotem do picia. Konsekwencją tego jest także przyjęcie prawdy, że będzie wiele osób, którym się nie spodobasz, które cię nie polubią. Albo wręcz będą miały do ciebie pretensje, że jesteś tym, kim jesteś. Przykro mi bardzo, że sprawiam komuś kłopot swoją obecnością, ale niestety nie mogę mu pomóc - to jest jego kłopot i on sam musi sobie z tym poradzić. Spotykam wiele osób, które rozumieją mnie i wiedzą przez co przeszłam, bo same przez to przechodziły. Spotykam ludzi, dla których sama moja obecność, to, że się nie poddałam, że walczę, jest wielką pomocą i motywacją, żeby zrobić coś ze sobą. Myślę, że ci, którzy są więźniami wzorców i kanonów po prostu tacy są i nic ich już nie zmieni. Ja chcę teraz żyć dla ludzi, którzy chcą więcej, oczekują więcej, widzą i czują więcej. Przez wiele lat nie robiłam tego, o czym marzyłam, bo bałam się, że komuś to się nie spodoba. Dzisiaj chcę to robić, bo wiem, że są ludzie, dla których to będzie wartościowe i ważne. Niby mała zmiana kąta patrzenia na tę samą sytuację, a jakże wielka zmiana w jakości życia. Jeśli komuś się nie podobam - proszę na mnie nie patrzeć - proste. Ja nie mam nic przeciwko ludziom, którzy uważają, że to co robię jest bezwartościowe i chciałabym od nich tylko wzajemności (śmiech) - czyli żeby nie zajmowali się mną, a tym co sprawia im przyjemność (śmiech). Świat jest wielki i pomieści nas wszystkich. Wystarczy tylko, żebyśmy nie pozabijali się nawzajem w imię tego, że najlepiej wiemy, co jest najważniejsze, najpiękniejsze i najprawdziwsze.

Rozmawiała: Anna Chodacka

Tekst pochodzi z EksMagazynu.
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas